Nowy rok i nowe nadzieje Adriana Zielińskiego.
Ostatnio siedzibę naszego związku na terenie stołecznego AWF odwiedził mistrz olimpijski z Londynu w kat. 85 kg, czwarty zawodnik mistrzostw świata z Hali Stulecia w 2013 roku – Adrian Zieliński.
Zawodnik Tarpana Mrocza spotkał się z prezesem związku Szymonem Kołeckim. Była okazja do krótkiej rozmowy.
- Pierwsze dni nowego roku to zapewne nowe plany przygotowań?
- Tak, ale do Warszawy przyjechałem z innego powodu. Należało przejść badania i wykonać rezonans magnetyczny. A przy okazji omówiliśmy wiele kwestii szkoleniowych na ten sezon.
- No właśnie. Rok 2014, to występy Adriana Zielińskiego, nie w kategorii 85 kilogramów, lecz w wadze wyższej. Jest pan gotowy do tego?
- W sferze psychicznej i mentalnej dawno przygotowałem się już dawno. Teraz chodzi o to, by być gotowym także fizycznie. Moja waga nabiera naturalnych wartości. Nie muszę myśleć o „zbijaniu” kilogramów.
- No właśnie, długi okres świąteczno-noworoczny był czasem dla łasuchów. Kto chciał, mógł objeść się do woli. I to tym, co lubi najbardziej!
- Nie żałowałem sobie, ale wszystko było w normie.
- Wierzy pan, że w kat. 94 kg może odnosić wielkie sukcesy?
- Oczywiście. Jestem przekonany, że w optymalnej formie, zdrowy – mogę w tej wadze być naprawdę mocny.
- W Hali Stulecia było czwarte miejsce. Pewnie często pan myśli o tym występie?
- Czy często - nie powiem. Po prostu wynik z Wrocławia był – według mnie – optymalnym, jaki mogłem wówczas uzyskać. Dlatego nie mam do siebie pretensji.
- Kto według pana był najlepszym ciężarowcem polskim minionego sezonu?
- Po kiepskim początku i słabym występie w mistrzostwach Europy, w znakomity sposób "odrodził" się Krzysztof Zwarycz. Miał świetne wyniki od połowy roku. Może on? Z drugiej strony jest Bartek Bonk, który jako jedyny zdobył medal w mistrzostwach świata seniorów. Stawiam jednak na Krzyśka.
- Tuż przed świętami ukazała się informacja, że Adrian Zieliński startował w jednej z rund niemieckiej ciężarowej Bundesligi w barwach klubu Chemnitzer AC. Czy to oznacza, że będzie pan w lidze niemieckiej startował częściej?
- Nie, to był pojedynczy epizod! Po prostu mam w tym klubie znajomych, a jeden z zawodników odniósł kontuzję, wiec poproszono, bym wystąpił. Czułem się dobrze i wystartowałem,. Ale to był pojedynczy przypadek.
Rozmawiał: Marek Kaczmarczyk