MŚ w hali Stulecia. O godz. 20.00 startuje kat. 77 kg z Krzysztofem Zwaryczem.
Dziś o 20.00 czeka nas występ Krzysztofa Zawrycza. W kuluarach mówi się, że zawodnik KPC Górnika Polkowice może sprawić niespodziankę, a byłby nią medal w kategorii 77 kg.
Nasz sztangista również jest pewny swoich umiejętności. Choć z reguły unika szumu medialnego, to nam zdradził, że... tak mocny nie czuł się nigdy. - Nie jest tak, że nie mogę się doczekać wyjścia na pomost, ale czuję, że jestem naprawdę bardzo dobrze przygotowany. Sumiennie przepracowałem ostatnie zgrupowanie w Spale, nie narzekałem na żadne urazy, trzymałem wagę, choć jeszcze 800 gram mam do zbicia. Nie powinno to jednak stanowić większego problemu - podkreśla pochodzący z Gdyni niespełna 23-letni sztangista, który ma również ambicję zaliczyć wszystkie 6 podejść.
Ostatnie miesiące to dla „Żółwia” - tak Zwarycza nazywają koledzy - pasmo sukcesów. Rozpoczął od zwycięstwa w czerwcowych MP do lat 23, w połowie września został mistrzem Polski seniorów, a pod jego koniec młodzieżowym mistrzem Europy, za każdym razem poprawiając wyniki. W Tallinie polski sztangista zaskoczył wszystkich. Nie tylko odpornością psychiczną, bo zaliczył wszystkie podejścia, ale też wysoką formą. Mając niespełna 3-kilogramową nadwagę (startował w kategorii 85 kg) uzyskał 356 kg (161+195) i zostawiając daleko za plecami faworyzowanych Rosjan ustanowił rekord życiowy. - To nie był mój najlepszy start. Czułem się jakiś luźny i rozkojarzony, ale na mistrzostwach świata powtórzenie tego wyniku w kategorii 77 kg może dać miejsce na podium - uważa nasz sztangista. Z analizy listy startowej wynika, że uplasuje się dziś w czołowej szóstce, ale medal na pewno nie pozostaje w sferze marzeń.