Do rozpoczęcia IWF Mistrzostw Świata w Podnoszeniu Ciężarów pozostały godziny...
W niedzielę we wrocławskiej Hali Stulecia początek MŚ w podnoszeniu ciężarów. Impreza potrwa do 27 października (niedziela), będzie transmitowana przez TVP oraz stację Eurosport.
Podnoszenie ciężarów to dyscyplina, która na ostatnich igrzyskach w Londynie postarała się o 1/5 wszystkich polskich medali (2 z 10). Nadzieje i marzenia przed MŚ organizowanymi na własnych śmieciach są zatem niemałe. Władze PZPC z prezesem Szymonem Kołeckim liczą na przynajmniej trzy medale. Kto się za tymi blachami kryje?
Pierwsza część imprezy, od niedzieli do czwartku, to bolączka organizatorów, gdy chodzi o wymiar sportowy. Pierwsza część imprezy, od niedzieli do czwartku, to bolączka organizatorów, gdy chodzi o wymiar sportowy. W związku z tym karnet obejmujący pierwszą część mistrzostw (niedziela-czwartek) wyceniono na 50 zł, podczas gdy za wejściówkę na końcową fazę (piątek-niedziela) – choć to tylko trzy dni – trzeba już wyłożyć więcej, 60 zł. Cały dochód ze sprzedaży biletów – pomniejszony o koszty ich produkcji oraz dystrybucji – ma zostać przekazany na leczenie jednej z córek Bartłomieja Bonka.
Gdy chodzi o tę pierwszą część i medalowe szanse, celowo użyliśmy czasu przeszłego – że medalowych szans brakowało. Ostatnio odwieszona została bowiem mistrzyni Europy, Marzena Karpińska z Biłgoraja, której koło nosa przeszedł olimpijski występ w Londynie. Dwuletnia kara została jednak skrócona i 26-latka już pierwszego dnia, w niedzielę, winna się odwdzięczyć medalem w kat. 48 kg. To, używając pięściarskiej terminologii, plankton, najwięksi mężczyźni będą imprezę zamykać. I wtedy zrobi się najciekawiej. Choć pewnie nie tak, jak w opowiastce Marka Gorzelnia-ka, byłego medalisty ME. O zawodniku, któremu trudność sprawiało zablokowanie w górze sztangi, w związku z czym miał tendencję do pogoni za nią w kierunku sędziów. No i zrzucił ją raz arbitrowi na stół.
– To się działo na lidze. Krzysztof Słota nazywał się ten człowiek, w wadze ciężkiej dźwigał i specyficzny taki był, bo gdy liga się zbliżała, to trenował, a zaraz później znikał. Trzeba było widzieć po tym incydencie strach w oczach sędziego. Przed każdą kolejną próbą Słoty siedział już na krześle bokiem, z obiema nogami po tej samej stronie stolikowej nóżki, przygotowanego do ucieczki – uśmiecha się Gorzelniak, 15-krotny mistrz Polski.
Na występ Adriana Zielińskiego (85 kg) musimy czekać do piątku (25.10). On już od kilku tygodni chucha i dmucha na siebie. – Czas przed imprezą sezonu jest najgorszy w całym sezonie. Trzeba uważać, wręcz pieścić się ze sobą, bo gdy forma najwyższa, to słabsza jest odporność immunologiczna. Krótko mówiąc, już na miesiąc przed startem należy stać się bardzo dużym egoistą w pozytywnym sensie tego słowa. Teraz tylko my dla siebie powinniśmy się liczyć – mówił nam niedawno.
Dzień później (26.10) o medal w kat. 94 kg powalczą, pod nieobecność Kazacha Ilji Iljina, Arsen Kasabijew i Tomasz Zieliński. A w niedzielę (105 kg) Bonk oraz trapiony kontuzjami Marcin Dołęga trzykrotny mistrz świata.
Wojciech Koerber „Gazeta Wrocławska”