Ciężki poniedziałek - dziś we... wtorek (105). „Małe ojczyzny” – nasze 3 dni w Zakliczynie, u Marka Gołąba
Przede wszystkim widać, jak zmienia się nasz kraj. Niech nie zabrzmi to, jak truizm i komunał, ale tak jest, choć na litość miarą postępu cywilizacyjnego nie jest w Polsce to, że w każdej gminie można robić zakupy w tzw. marketach portugalskiej sieci „Biedronka", co to sponsoruje syty kasy PZPN. A Zakliczyn? Jakże inny (na plus!) od tego, jaki był miejscem męskich Mistrzostw Polski 2008, rozgrywanych na miesiąc przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. I wtedy faworyt do medalu - Marcin Dołęga całował pomost po zaliczeniu aż 436 kilogramów w dwuboju (w +105), całował i teraz po 422 w tej samej kategorii mając maleńką nadwagę do swojej naturalnej 105. No i różnicą niespełna 2. punktów wygrał z Adrianem Zielińskim (395 kg w 94!) klasyfikację Sinclaira. Bo, widać, Zakliczyn to dla Marcina miejsce kultowe, a ja mocno wierzę, iż tym razem wyprawa stamtąd na miejsce igrzysk olimpijskich - do Londynu, przyniesie medal. Marcinowi, Polsce i nam wszystkim związanym ze sztangą i kibicujący w nerwach każdemu z reprezentantów.
Zakliczyn, najmniejsze miasto w Polsce - 1507 mieszkańców, o czym pisałem już na tej stronie w sprawozdaniach z MP - to taka „mała ojczyzna" pracowitych ludzi, którzy perfekcyjną logistyką i sercem potrafią doskonale przygotować i przeprowadzić najważniejszą krajową imprezę roku naszej sztangi. WSZYSCY pracowali tak, jak oczekiwaliśmy - od Marka Gołąba (brązowego, olimpijskiego „Meksykanina 1968" w lekkociężkiej, teraz członka Zarządu PZPC, szefa organizacyjnego imprezy, honorowego obywatela Zakliczyna, który pewnie doczeka się i swojego pomnika...) po burmistrza miasta i gminy Jerzego Soskę, doskonałego w działaniu wicestarostę tarnowskiego Mirosława Banacha oraz panią Annę Olszańską - dyrektor zakliczyńskiego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych (przez minione 20 lat szefował mu burmistrz Soska...) w której włościach spędziliśmy dwa i pół dnia. Zakliczyn, choć maleńki, to jest prawdziwa, urokliwa choć nie bez problemów, zjednoczona Europa i wcale nie dlatego, iż w sąsiedzkich o rzut beretem Lusławicach mieszka w swej okazałej posiadłości Krzysztof Penderecki, a obok budowana jest z funduszy UE wspaniała sala koncertowa na 1500 osób, że obok - w Jamnej - mieszkają światowej sławy kompozytor muzyki filmowej i teatralnej Zbigniew Preisner i dominikanin - ojciec Jan Góra; animator corocznych znanych spotkań młodzieży katolickiej w wielkopolskiej, historycznej Lednicy.
82. MP chcieli pomóc wszyscy. Pan Janusz Cierlik - choreograf i zapiewajło zespołu folklorystycznego „Gwoździec", który przygrywał nam i tańczył promując zawody. Pan lekarz dyżurny imprezy - Paweł Zajdel, co to w sobotę trwał na stanowisku przez... 14 godzin, a dzień później już tylko 8. Wytrzymał i wielu pomógł, chociaż program i czas trwania tych zawodów (MP+ II rzut I ligi) to temat na zupełnie inne opowiadanie... Klasą dla siebie był również 24-letni pan Tomasz Morys pochodzący z jednej z podzakliczyńskich wsi - barista (taki spec od kawy i nie tylko; broń Boże nie mylić z barmanem!), absolwent klasy gastronomicznej zakliczyńskiego Zespołu, dzisiaj „rozrywany" przez krakowskie hotele, który umie przyrządzić doskonałą mała, czarną „z wzorkiem" o nazwie 0039 (to kierunkowy do Włoch...) składającą się z 80. procent arbiki i 20. robusty, a reszta tej pyszności jest już tajemnicą autora i lat ćwiczeń...
Kochajmy więc nasze „małe ojczyzny". O Zakliczynie, sportowej stronie MP, napiszę jeszcze jutro.
Jacek Korczak-Mleczko
Fot. Jan Rozmarynowski
|
|
|