Ciężki poniedziałek (87). Ligo, ojczyzno ty moja…
Wszystko zainicjował teraz tekst trenera nowotomyskich Budowalnych - Marcina Lampego zamieszczony kilka dni temu na tej stronie, a podchwycony na Polskiej Sztandze, która przypomniała także tamten projekt „Regulaminu rozgrywek o drużynowe mistrzostwo Polski mężczyzn w podnoszeniu ciężarów" zrazu, jak dobrze pamiętam, przyjęty a potem wycofany (na wniosek przedstawiciela pewnego wiodącego klubu) przez Zarząd PZPC. Teraz sprawa chyba wraca, bo nasza I liga musi być bardziej atrakcyjna, medialna i zachęcająca sponsorów. Ale to przecież nie władze PZPC powinny arbitralnie wymusić takie rozwiązanie - tutaj powinno być jednolite stanowisko i zgoda wszystkich klubów, ten ruch powinien zacząć się od dołu ku centrali, a nie odwrotnie. Bo przecież proponowana struktura DMP, podział na strefy, ilość proponowanych uczestników zmagań nowej ekstraklasy i I ligi są i nowatorskie i atrakcyjne, a aż się prosi aby porównać to z zasadami ligowych zmagań w takich krajach jak Rosja, Ukraina, Białoruś, Turcja, Iran czy Chiny... Tutaj dochodzimy do wątku częstotliwości startów (w ciągu roku) naszych najlepszych. Bo z jednej strony jest ich przygotowywanie się do jednej, jedynej imprezy docelowej - MŚ lub olimpiada, może też do ME i mistrzostw kraju, z drugiej potrzeba powtarzalności występów, podkreślania istnienia i sportowego mistrzostwa. A bez tego żaden sponsor nie przyjdzie z walizką pieniędzy, żadna telewizja nie pokaże popisów których nie ma, a kibice chcą na polskich pomostach oglądać gwiazdy sztangi, a nie tylko zawodników będących daleko od reprezentacji.
Nasze asy pokazują się w kraju raz, dwa razy do roku i dla mnie, przy całym szacunku dla ich międzynarodowych planów, jest to nieco dziwne, na pewno nie służące dobrze pojętej popularyzacji ciężarów. Kapitalnie koresponduje z tym informacja jaka znalazłem na Polskiej Sztandze odnośnie naszej młodzieży i jej częstotliwości udziału w zawodach. Oto Iza Wróblewska z Mazovii Ciechanów w roku 2011 zaliczyła 14 startów, a Kacper Badziągowski z Sokoła Więcbork i Damian Śliwiński z WLKS Siedlce Iganie Nowe po 15! Bo trzeba być obecnym, trzeba się „pchać na wizję", a przykładem niech będą choćby nasi skoczkowie narciarscy, którzy w licznym składzie fruwają nam co weekend od grudnia po koniec marca. Z tym fruwaniem to bywa raczej mało różowo, bo w tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni Kamil Stoch był na miejscu 8, a pozostali Polacy na pozycjach 34, 39, 61, 62, 63. Odnośnie tej piątki, to jest tak jakby, powiedzmy, sztangista wagi +105 kg, reprezentant Polski rwał w prestiżowym konkursie międzynarodowym 120 kilogramów i z trudem podrzucał 150. Takiego nikt nigdzie nie wyśle. A skoczków, kolegów Stocha, i owszem wysyłają i pokazują w upojne wieczory na prestiżowej antenie TVP. Tak samo jak uczestników kolejnego Rajdu Dakar (dla mnie najbardziej bezsensownej imprezy świata, tak dalekiej od sensu sportu i pochłaniającej coraz to nowe ludzkie ofiary...), gdzie mamy jednak doskonałego Krzysztofa Hołowczyca i wlokącego się (po co?) w szóstej dziesiątce Adama Małysza będącego na dobrej drodze do rozmienienia na drobnej swej wielkiej sławy zwycięzcy...
I jeszcze o czymś ważnym. Tuż przed Trzema Królami nastąpiła, decyzją premiera, zmiana na stanowisku podsekretarza stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki - tego odpowiedzialnego za sport wyczynowy. Pana Tomasza Półgrabskiego zastąpił pan Jacek Foks - dotychczasowy dyrektor Departamentu Analiz i Polityki Sportowej, swego czasu dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. To dla PZPC i innych związków „branżowy" wiceminister i sądzę, iż współpraca będzie układać się tak dobrze, jak z jego poprzednikami.
Jacek Korczak-Mleczko