Ciężki poniedziałek (84). O świętach, leniuchowaniu i komputerach
Wcześniej wyłem z tego samego powodu w newsroomie redakcji nieboszczki „Trybuny", gdy 28 czerwca 1999 roku napisałem tekst o dramatycznych okolicznościach wyboru Michała Listkiewicza prezesem PZPN i też go (tekst, nie „Listka") diabli wzięli. Teraz odtworzyłem co trzeba - ale to zawsze odbija się na jakości i... wywaliło mi Internet, więc przelałem to, co teraz czytacie na pendrive'a i pognałem po znajomych żeby przekazać do Łukasiaka. Bo technika, szczególnie ta najbardziej zaawansowana triumfuje już często nad człowiekiem i aż strach pomyśleć o uzależnieniu od niej i rychłym buncie maszyn... Więc teraz przepraszam Czytelników za zwłokę i jedziemy ku lepszemu z nadzieją, iż komputer znowu nie zatriumfuje nad autorem.
Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia i nadejście nowego roku. Czas szczególny, gdy wszyscy czujemy się jakby lepsi, gdy doceniamy to czym jest rodzina, bliscy, miłość, przyjaźń i dobro, życzenia i nadzieje. Niektórzy, szczególnie z mojego i starszego pokolenia traktują te święta niczym magiczną cezurę, która rok po roku odmierza upływ naszego życie. Bo tak chyba jest, szczególnie tu - nad Wisła i Odrą. I o tym myślałem będąc w miniony piątek i sobotę w urokliwym Biłgoraju (jak mówią na Lubelszczyźnie w mieście Singera, Palikota i prezesa Ździcha Żołopy...) na wielce udanym wieńczeniu naszych najlepszych ludzi od sztangi, co to triumfowali w tegorocznym Challange'u PZPC. Wygrali, jak wiecie, Marzenka Karpińska i Adrian Zieliński i była okazja do rozmowy nie tylko o sporcie, ale o świątecznym okresie leniuchowania i radości.
Oboje spędzają Boże Narodzenie w rodzinnych domach; w podbiłgorajskiej Biszczy i w Mroczy. Sylwester to już co innego. Marzenka wraz ze swą sympatią - panem Marcinem zamówiła pokój w pewnym zakopiańskim pensjonacie. Adrian z panią Magdą wybierają się do znajomych do bliskiego Mroczy Nakła i w obu przypadkach ma to być szaleńcza noc z daleka od problemów sztangi i przygotowań do olimpiady w Londynie. Ale od sztangi nie ma ucieczki. Już 7 stycznia zacznie się robota nad formą w najważniejszym z dotychczasowych sezonie ich sportowego życia.
Więc pozwólcie, iż właśnie na ich ręce złożę Wam wszystkimi, drodzy Czytelnicy - fani podnoszenia ciężarów, najlepsze świąteczne życzenia. Przede wszystkim zdrowia, pogody ducha w tych nieco zwariowanych i zbyt szybkich czasach, materialnego dostatku i spokoju o jutro, stabilizacji i radości. No i pięknych prezentów pod choinką, bo Marzenka i Adrian już sobie takie sprawili zwyciężając w Challange'u 2011 - dostali po kompletnej sztandze ELEIKO i bilety lotnicze (dla siebie i osoby towarzyszącej) od Business Travel Club na dowolnej trasie w Europie. To naprawdę piękne i wartościowe podarki. Wszystkim ( i sobie także...) życzę też kilku świątecznych dni leniuchowania - najlepiej z dobrą książką w ręku oraz z dala od telewizji - i kulinarnych rozkoszy. No i bez żadnych figli zbuntowanych laptopów...
Wesołych, wspaniałych Świąt!
Jacek Korczak-Mleczko