Ciężki poniedziałek (80). Pieśń ministerialna i sejmowa
Wierzę, iż pani doktor ekonomii Joanna Mucha, która uprawiała karate shotokan, będzie dobrym ministrem na trudne czasy, a nie tylko „zderzakiem premiera Tuska", że pozyska zaufanie środowiska, pozna jego ludzi i problemy, wkrótce ogłosi program działania, odbiurokratyzuje resort nie robiąc tam jednak totalnej rewolucji oraz dobierze sobie „staff" złożony z prawdziwych fachowców i mądrych doradców, zastanowi się nad potrzebą przygotowania noweli ustawy o sporcie... Wierzę, iż doczekamy się jej pełnej kadencji na tej funkcji, a nie epizodu i wierzę w to, iż tylko plotkami są przecieki o zamierzonej likwidacji ministerstwa - oddaniu na wzór włoski i niemiecki wyczynu pod skrzydła PKOl, a sportu powszechnego do MSW lub resortu edukacji. Ministerstwo Sportu i Turystyki choć dotychczas raczej ciche medialnie (a nie o byłe afery tu chodzi) nie jest bowiem ułomkiem. Oprócz budżetu na potrzeby jego funkcjonowania są pieniądze na wspomniane związki i jest ich (pieniędzy) z roku na rok coraz mniej, a larum słychać od alpinistów po żeglarzy. Więc trzeba walczyć o swoje z ministrem Rostowskim. Z drugiej strony MSiT rozdziela rocznie 500 milionów na budowę obiektów sportowych i osobno 250 milionów dla potrzeb boisk - Orlików. I to są pokaźne sumy.
Niepokoi mnie zaś nieco fakt, iż w obliczu odwołania ministra Giersza, który był w ekipie z Pałacu Blanka od poprzednich wyborów, rozmyje się zupełnie odpowiedzialność polityczna i służbowa za organizację piłkarskich mistrzostw EURO 2012 i za start reprezentacji Polski na także przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie. Bo przecież ekipa pani minister Muchy zaczyna pracę na ostatniej prostej 4-letnich przygotowań do tych imprez, a szczególnie dotyczy to olimpiady, która dla naszego sportu była, jest i będzie cezurą tego, co dokonaliśmy lub nie. Już raz była taka sytuacja - po Atenach 2004, a przy szukaniu odpowiedzialnych za dużo gorszy od spodziewanego występ skrupiło się na Bogu ducha winnym prezesie PKOl - Stefanie Paszczyku, który zapłacił za to utratą swego wybieralnego stanowiska i zdrowia...
Nominacja pani doktor Joanny Muchy była, co tu ukrywać, niespodzianką zarówno dla komentatorów politycznych jak i dla naszego środowiska - bo wymieniano przecież innych kandydatów mocno zakotwiczonych w branży. Ale z pewnym dystansem i smutkiem czytam teraz w gazetach różne opinie, jak choćby politologa z UW - doktora Wojciecha Jabłońskiego, który tak mówi w „Rzeczpospoilitej": „Myślę, że chodzi o medialność Muchy i kwestie estetyczne. Premier chętniej będzie się pojawiać na EURO 2012 z nią niż jakimś innym politykiem". Dziwi mnie też, iż kompetencje pani minister publicznie, na telewizyjnej antenie, podważa jej młodsza... koleżanka z klubu PO, posłanka i była snowbordzistka i olimpijka Jagna Marczułatjis... Dlatego w dwójnasób życzę pani minister powodzenia i wykorzystania wielkiej szansy jaka daje jej urząd.
Tymczasem w Sejmie ukonstytuowała się Komisja Kultury Fizycznej i Sportu - ważne i władne forum dyskusji, oceniające i przyglądające się pracy MSiT, związków sportowych czy PKOl. Rządzi w niej znowu PO, bo przewodniczącym został poseł Ireneusz Raś (wcześniej wymieniany jako kandydat na ministra, w zeszłej kadencji w komisji zastępca przewodniczącej, a była nią była już posłanka Elżbieta Jakubiak; najpierw z PiS, potem z PJN). Z kolei zastępcami Rasia są Andrzej Biernat (PO) oraz Jacek Falfus (PiS, pełni te funkcje bodaj trzecia kadencję) i Adam Hofman (też PiS, rzecznik partii). Trochę to dziwny skład prezydium, bo gdzie posłowie, byli sportowcy - Roman Kosecki, wspomniana Jagna Marczułajtis, Leszek Blanik, Cezary Kucharski, czy człowiek tak fachowy jak Zbigniew Pacelt (wszyscy z PO). Nie ma też w prezydium „bicza bożego na PZPN" , czyli niedawno jeszcze aspirującego do przewodzenia komisji Jana Tomaszewskiego (PiS). Żal, iż tamże funkcji nie pełnią wielce znający się na sporcie doświadczeni posłowie SLD Tadeusz Tomaszewski i Bogusław Wontor, czy Eugeniusz Kłopotek z PSL.
To będzie bardzo ciekawa kadencja. A to, o czym dzisiaj piszę jest naprawdę ważne dla polskiego sportu, także dla PZPC oraz innych związków i dla większości z was, drodzy Czytelnicy, w większości ze sportem związani.
Jacek Korczak-Mleczko