Powitanie na Okęciu ekipy PZPC powracającej z paryskich MŚ: Adrian Zieliński obwieszony medalami
Wśród witających oczywiście nie zawiodła Mrocza - władze miasta i gminy oraz szefostwo Tarpana, który za rok świętować będzie 65-lecie swego powstania. Byli więc niezawodni nie tylko w takich okolicznościach zastępca burmistrza Wiesława Gozdka - Leszek Klesiński, prezes Henryk Szynal, brat Adriana Zielińskiego - Tomasz (po kontuzji i operacji od grudnia zaczyna już treningi na maksymalnych obrotach) wraz ze swoja sympatią Moniką Gierszewską, partnerka Adriana - Magda Talarska i najbardziej zapracowany z tej grupy Krystian Sadura dzierżący ciężką, powitalna tablicę. Załoga w sam raz na komplet pasażerów czerwonego busa z Mroczy...
Powracający wyszli razem, z uśmiechem, przywożąc dla Polski 9 kwalifikacji do igrzysk olimpijskich Londyn 2012, co - podkreślam to jeszcze raz - jest prawie maksymalnym wykonaniem planu; bo do pełnego szczęścia uciekło nam jedno miejsce „kobiece". W hali przylotów nagle zrobiło się gwarno, były radosne powitania, kwiaty i rozmowy a przedstawicielami mediów. Adrian oczywiście wyjął swoje medale i z nimi pozował do pamiątkowych zdjęć.
I mówił tak: „Jestem bardzo zadowolony, że z kolejnych mistrzostw wracam z trofeami i miejscem na podium. I niech tak będzie na dłużej, niech tak będzie w Londynie. Podkreślałem to już w Paryżu, iż ten start był także dla mnie pewnego rodzaju lekcją, nauką. Jestem po nim o wiele mądrzejszy jeśli chodzi o rozłożenie i zaprogramowanie przygotowań, wiem co muszę poprawić - od techniki po psychikę. Bo siła w Paryżu była, sztanga wydawała się lekka, ale... Teraz trochę odpoczynku, lecz nie w żadnych ciepłych krajach. Chyba pojadę do... Spały, bo tam czuje się najlepiej, tam mogę się zrelaksować, a i do siłowni bliziutko. Od 1 stycznia już tylko trening i trening, wcześniej wraz z trenerem Śliwińskim analiza Paryża; klatka po klatce. I wie pan, to bardzo miłe, gdy widzi się tyle serdecznych twarzy, gdy aby mnie powitać przyjeżdżają moi najbliżsi z Mroczy. Medale schowam do specjalnego pudełka - szkatułki w którym przechowuję zdobycze z wielu imprez, bo od wieku juniorskiego zebrało się już wiele tych cennych krążków. I mam je zawsze pod ręką. A do tych powitań już się powoli przyzwyczajam. No i tydzień nie było mnie w kraju, we Francji nie miałem laptopa, trzeba się zorientować, co się przez ten czas się wydarzyło, bo przecież nie samą sztangą człowiek żyje. Nic mnie nie boli, ale zmęczony to jestem, a teraz jeszcze miła, ale długa do Mroczy. Cieszę się też, iż jako członek Klubu Polska - Londyn 2012 nie zawiodłem oczekiwań, potwierdziłem, co nie udało się wielu kolegom z innych dyscyplin, iż słusznie w nim jestem i mam stworzone optymalne warunki przygotowań i bytowania. Dlatego trzeba być honorowym. Jest po prostu dobrze...".
Jacek Korczak-Mleczko
Foto Jan Rozmarynowski
|