Ciężki poniedziałek (79). Było Święto Niepodległości…
A propos obchodzonego w miniony piątek święta 11 Listopada, 93. rocznicy odzyskania niepodległości po 123 latach zaborów, to człowieka nachodzą bardzo smutne, wcale nie rocznicowe i podniosłe myśli nad współczesną Polską, która jakby odurzyła się tym, co nastąpiło po czerwcu 1989. Piątkowe zamieszki w Warszawie to hańba dla tego kraju. W osławionych pochodach z jednej strony szli narodowcy z futbolowymi kibolami w składzie, których prowokowały (jak wyczytałem) hordy lewaków mających usta wypchane hasłami o demokracji i tolerancji, lewaków w większości sprowadzonych z... Niemiec i otoczonych opieką przez środowisko dotowanej przez państwo i miasto Warszawa (!) grupy skupionej wokół periodyku „Krytyka Polityczna", której niedawno oddano w pacht lokal po kultowej dla mojego pokolenia kawiarni „Nowy Świat". To jest jakieś horrendum nie mające nic wspólnego z pluralizmem poglądów i wolnością myśli i idei... No i do tego sposób przedstawiania wydarzeń i komentarze w mediach, gdzie w jednych czarne jest białe, a w drugich odwrotnie.
Bardzo przykro tez pisać o czymś dotyczącym w tym kontekście polskiego sportu, chociaż nie wiem czy piłka nożna to ciągle jest sport, czy już tylko biznes i pieniądze. Mamy bowiem kuriozalne stroje reprezentacji Polski przygotowującej się do bliskiego już naszego i ukraińskiego Euro 2012. Stroje bez emblematu białego orła, bez naszego narodowego symbolu który zastąpiło logo PZPN jakby to była jego reprezentacja, a nie nas wszystkich - Polaków. Może pójść dalej i zamiast związkowego logo umieścić na koszulce portret prezesa Grzegorza Laty, co pewno też by wytłumaczono „dobrem naszej piłki" i „niemożliwością zmiany obowiązującego dwa lata kontraktu" z amerykańską firmą Nike, która wyprodukowała te szkaradztwa, ale pod strychulec projektu PZPN.
Oczywiście ludzie są oburzeni, nie odnotowałem żadnego głosu (poza tym z PZPN), broniącego nowego „design" reprezentacyjnych koszulek, a swoją dezaprobatę wyrazili głośno wszyscy poczynając od Prezydenta RP po kibiców prawdziwych i ludzi kibicujących tylko od święta. I najbardziej bolesne jest to, że nic z tego nie wynika i nie wyniknie, że dopiero musi się znaleźć siła sprawcza, która wpłynie na ową durnotę PZPN broniącego swej decyzji także tym, iż nie żyje na garnuszku budżetu państwa. A co to ma do rzeczy, chyba nie to iż wszystko im wolno... W tę aferę fatalnie wpisali się zawodnicy kadry z których żaden głośno nie protestował, za to wspólnie wydali żenujące w formie „patriotyczne" oświadczenie dla kibiców, a przed wyjściem na wrocławską murawę do meczu z Włochami demonstracyjnie dotykali flagę narodową - naszą biało-czerwoną. Grali oczywiście w święto 11 listopada i „uczcili" je godnie biorąc gładkie 0:2 z relaksowo pląsającymi rywalami. Co będzie na mistrzostwach Europy? Strach myśleć.
Sztanga to nie futbol, ale ludzie z naszego środowiska mają swoje zdanie, nie dają się zwariować różnym pomysłom. Tu przypomnę, iż latem tego roku gdy urzędasy z Unii Europejskiej wymyśliły, że może byłoby dobrze, aby na mistrzostwach kontynentu, świata i na igrzyskach olimpijskich sportowcy z krajów UE występowali pod wspólną błękitną flagą i aby zrezygnowało z grania hymnu narodowego dla triumfatora, to od razu zawrzało. A pięknej wypowiedzi dla telewizji, na temat właśnie dumy z białego orzełka na koszulce i „Mazurka Dąbrowskiego", udzielił nasz Marcin Dołęga, a wtórowali mu przedstawiciele innych dyscyplin...
Jacek Korczak-Mleczko