Ciężki poniedziałek (74). „Profesor” Wyszomirski razy 1000!
Staszek jest oczywiście przewodniczącym Komisji Sędziowskiej PZPC, sekretarzem związkowej Komisji ds. Dyscypliny, Antydopingowej i Zmiany Barw Klubowych. W Mazowieckim OZPC pełni funkcję wiceszefa ds. sędziowskich, a jakby tego mało od 7 lat prezesuje sekcji ciężarowej Legii. Wie wszystko o zawodach w kraju i świecie i ich wynikach, pilnuje trenerskich i zawodniczych licencji, wydzwania i kompletuje trenerskie obsady, wysyła powołania, odnotowuje rekordy Polski, pilnuje indywidualnych i drużynowych punktacji każdego szczebla. Jest na zawodach albo przy stoliku, albo w Jury, często jest Arbitrem Głównym. Ma imponujące archiwum w którym porusza się szybko i bezbłędnie, zna WSZTSTKICH i wszyscy znają jego. Ciągle w pracy, w weekendy prawie zawsze na zawodach, a jeszcze jest czas dla małżonki, dzieci i wnuków. Bo Staszek to już (albo raczej dopiero...) 71-latek z wigorem młodzieńca, ze wspomnieniami o wielkich ludziach naszego środowiska z którymi przyszło mu działać, pracować i żyć w przyjaźni.
Na te 71 lat złożyła się matura i służba wojskowa w oficerskiej szkole w Legnicy (jest porucznikiem rezerwy WP), policealne Studium Ekonomiczne i 40 lat pracy w warszawskim Warelu. W roku 1962 Staszek skończył w Warszawie kurs trenerski i sędziowski, egzaminował go prezes Janusz Przedpełski, a stosowne papiery i legitymację podpisałli ten pierwszy i Stanisław Zgondek. W wieku 39 lata został Wyszomirski arbitrem międzynarodowym klasy II, w roku 1994 klasy pierwszej. Przez ten czas sędziował (lub był w Jury) najważniejsze imprezy w Polsce, mistrzostwa Europy i świata; od Warszawy po izraelski Ejlat. Najmilej wspomina debiut jako sprawiedliwego na MP seniorów - w stolicy roku 1963. No i była kariera sportowa. Zaczął od... trójskoku, był Staszek nawet w kadrze narodowej juniorów. Potem zafascynował się kulturystyką, współzakładał legendarnego warszawskiego Herkulesa, gdzie odnosił sukcesy jako zawodnik i trener. No i były już także ciężary; zrazu w wojsku w wadze lekkiej i średniej, potem w Legii pod okiem Józefa Styczyńskiego, były kontakty z warszawskim Lotnikiem. Wyszomirski jest Zasłużonym Działaczem Kultury Fizycznej i Zasłużonym Działaczem PZPC, ma Srebrny Krzyż Zasługi, Złoty Medal PKOl i Diamentowa Odznakę CWKS Legia Warszawa. Zapytany, co go teraz ucieszy najbardziej odpowiada, iż... wyjazd na najbliższe zawody (te nr. 1001), co nastąpi w najbliższy weekend, do Ciechanowa...
Miał Staszek także to szczęście, iż pracował z ludźmi pokroju Janusza Przedpełskiego i Waldemara Baszanowskiego, że był świadkiem wielkich triumfów ludzi z epoki Klemensa Roguskiego, „Baszana", Ireneusza Palińskiego, Wojtka Ozimka, Mietka Nowaka, Zygmunta Smalcerza, Marka Gołąba i wszystkimi tymi z następnych pokoleń, którzy przez minione 50 lat zaistnieli przy polskiej sztandze. A tych są setki. Więc Wyszomirski opowiada o ogromnej wtedy popularności ciężarów, o zainteresowaniu mediów, o wielkiej ilości klubów i zawodników zarejestrowanych w PZPC. Teraz inny czas, inne mody i priorytety młodzieży, inna geografia polskiego sportu i finanse inne także... Ale widać wiecznie trwają i Staszek i tak bardzo zacne grono jego kolegów- sędziów-fachowców, których spotykamy na każdych zawodach; od Hrubieszowa po Police... I to jest właśnie takie małe królestwo Stanisława Wyszomirskiego bez którego żyć by chyba nie mógł...
Staszku, trzymaj się podczas tego drugiego tysiąca!
Jacek Korczak-Mleczko
Fot. Jan Rozmarynowski
|