Róbmy swoje! Rozmowa z ZYGMUNTEM WASIELĄ – prezesem PZPC
- To bardzo trudne pytanie. Byłem bardzo zdziwiony wynikiem głosowania. Nie będę ukrywał, że jest mi przykro, ale takie jest życie. Przypomnę, iż jeszcze podczas kwietniowych ME w Kazaniu Polska była jedynym kandydatem w walce o championat 2014 i wydawało się, iż głosowanie w Bukareszcie będzie praktycznie formalnością. Tymczasem w ostatniej prawie chwili wpłynęła oferta z Albanii, kraju bardzo blisko - z przyczyn historycznych, geograficznych czy ekonomicznych - zbliżonego do Włoch, a to przecież panowie Urso i Casadei kierują EWF... My przedstawiliśmy solidne zgłoszenie trzech miast - Poznania, Wrocławia i Bydgoszczy ze wskazaniem, w razie sukcesu, na tę ostatnią. Nie musieliśmy na siłę przekonywać, iż umiemy gościć, umiemy „robić" mistrzostwa i wielkie imprezy, bo czyniliśmy to w historii już 26 razy zewsząd zbierając pochwały. Jesteśmy odpowiedzialną, solidną i znaną firmą, która w Bukareszcie niestety przegrała. Ale na litość nie róbmy z tego tragedii, nie doszukujmy się jakichś teorii spiskowych.
Ale faktem jest, iż panowie Urso, Casadei i Blasutig oraz pozostali członkowie egzekutywy, czyli Sandałow z Rosji, Akkus z Turcji, Mattingsdal z Norwegii, Krol z Czech, Johansson ze Szwecji, Cannon z Anglii, Kurłowicz z Białorusi i Estarlik z Hiszpanii, a zbrakło tylko Bułgara Kodżabaszewa i Francuza Bulgaridhesa, prawie jednomyślnie głosowali za Albanią, której kandydaturę przedstawił inny członek tego gremium - Elsat Ademi. Czym Albańczyk tak ujął sterników EWF?
- Jego prezentacja była, powiedzmy, dość w założeniu interesująca. Pan Ademi wywodził, iż jego kraj pod rządami stalinokomunistów Envera Hodży był przez lata pariasem współczesnej Europy. Był dyskryminowany na arenie międzynarodowej, ale demokratyczne przemiany ostatnich dwóch dekad odmieniły go na zachodnią modłę, a sport jest jednym z katalizatorów tych przemian. Przyznał, iż nie organizowali wielkich imprez, ale kiedyś trzeba zacząć i właśnie nadszedł ten czas, więc on prosi o szansę. No i ja dostał. W Tiranie ma być 5-gwiazdkowy hotel, bezpłatny transport dla uczestników, no i - jak usłyszałem - finansowe gwarancje albańskiego rządu, patronat premiera i ministra sportu, coś co w Polsce w takich przypadkach nie jest jeszcze tak potrzebna normą. Jak to wszystko wyjdzie w czytaniu, to zobaczymy... I jeszcze jedno. Sadzę, iż trochę zaszkodził nam fakt, iż niespełna dwa tygodnie przed głosowaniem w Bukareszcie zakończyły się mistrzostwa Europy U-17 w Ciechanowie. Czyli, ledwo Polska miała mistrzowska imprezę, a już jej mamy przyznać następną? To przecież działa na świadomość...
Wróćmy do Ciechanowa. Juniorskie mistrzostwa były podczas obrad w Bukareszcie, podczas rozmów w kuluarach, powszechnie chwalone. Ile w tym było szczerości, a ile faryzejstwa?
- Nie mam żadnych przesłanek, aby twierdzić iż ocena Ciechanowa dokonana przez władze EWF była nieszczera. Podkreślano rekordową obsadę, bo gościliśmy młodych sztangistów z aż 33 państw, pan Per Mattingsdal na każdym kroku podkreślał bardzo dobre techniczne przygotowanie i przeprowadzenie zawodów, pracę sędziów, atmosferę i życzliwość, wszyscy chwalili poziom merytoryczny towarzyszącemu mistrzostwom sympozjum antydopingowego. Prezydent EWF, pan Antonio Urso mimo, iż w kilku kwestiach są między nami różnice zdań, był bardzo obiektywny w ocenach. Ciechanów chwalono też za to, iż zeszliśmy do podstaw, zeszliśmy z pałaców do klubowej rzeczywistości sztangi, że nie było zadęcia tylko rodzinna impreza w środowisku, które nie należy do bogatych. I to podczas naszych mistrzostw Europy do lat 17 najbardziej podobało się trenerom i zawodnikom. I chyba na podobnych zasadach i w podobnych warunkach trzeba organizować juniorskie championaty. Tymczasem w Bukareszcie mamy luksusowy Rin Grand Hotel - ponoć największy hotel w Europie. Wszystko pięknie, ale za saunę już trzeba płacić, a na sali nie ma ani jednego widza z zewnątrz. Jest tam na ten tydzień coś na kształt „ciężarowego getta", więc ja już wolę otwartość, luz i publikę z Ciechanowa.
Na naszych internetowych forach znalazły się zaś głosy, iż wspomniane mistrzostwa to było podjęcie Europy w „skansenie Mazowsza", że nie było oceny i podsumowania imprezy zarówno od strony organizacyjnej jak i sportowej. Były w Internecie wpisy o „próbie sprowadzenia zawodów rangi mistrzostw Europy do rangi mistrzostw powiatu ciechanowskiego"...
- Co do oceny, to jest ona pozytywna jeśli chodzi o aspekt organizacyjny. Impreza została już rozliczona, finansowy bilans wyszedł na leciutki plus, nie ma żadnych zobowiązań i płatności. Jest przekonanie o tym, że podczas owego tygodnia w Ciechanowie obyło się bez nerwów, zgrzytów, kłótni i przykrych sytuacji awaryjnych. Oficjalnie mistrzostwa podsumujemy 29 września na posiedzeniu Prezydium Zarządu PZPC, które odbędzie się w Siedlcach przed rozpoczęciem MP kobiet. Będzie tam też rozliczenie wyników sportowych, które nie były olśniewające, ale wiedząc iż był to akurat słabszy rocznik, nie liczyliśmy na cuda. Oczywiście, w myśl zasad polskiego piekiełka, najłatwiej jest krytykować i wyśmiewać. Najlepiej anonimowo. A powtarzam, mistrzostwa w Ciechanowie zrobiło, bez pomocy różnych zewnętrznych agencji, kilkanaście osób z biura PZPC i z Mazovii oraz grono wolontariuszy.
Co teraz? Staramy się o organizacje ME 2015, w przedolimpijskim roku przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro?
- Tę decyzje podejmie zarząd PZPC, a przypominam, iż o tym komu przyznać ten championat decydować już będą nowe władze EWF wybrane w kwietniu 2012 na kongresie w tureckiej Antalyi. Inną opcją są polskie starania odnośnie przyjęcia mistrzostw świata - także juniorskich, bo przecież szef IWF Tamas Ajan wydał o Ciechanowie tak pochlebne opinie. Dodam, iż 4/5 października w Budapeszcie obradował będzie z moim udziałem specjalny, czteroosobowy zespół IWF do spraw kryteriów przyznawania praw organizacji mistrzostw świata. Ma być nowa strategia, wprowadzenie mechanizmów które pozwolą przyjąć mistrzostwa nie tylko najbogatszym. A zrobiło się tak, iż ciężarowa Europa to teraz biedaki, a Azja - z Chinami na czele - to istni krezusi ze wsparciem i państwa i prywatnego biznesu. Różnym internetowym mędrkom przypomnę też, iż nie ma nic za darmo. Chcesz mistrzostw świata - musisz wpłacić na konto IWF kilkaset tysięcy dolarów bezzwrotnej kaucji, zapewnić produkcję sygnału telewizyjnego z zawodów, oddać na rzecz federacji 50 procent wpisowego od startujących. Tu dochodzimy do pomocy i gwarancji rządowych, a ten system nie funkcjonuje sprawnie w Polsce. Dopiero od stycznia będzie można uzyskać z Ministerstwa Sportu i Turystyki środki na promocje starań o mistrzowską imprezę.
W Bukareszcie uchwalono zmiany w statucie EWF, wiele poprawek zgłosiła Polska.
- Zmiany zostały przyjęte, teraz musi je zatwierdzić IWF, bo taka jest procedura. I stąd aktywna obecność na obradach w Bukareszcie prezydenta Tamasa Ajana. Uchwaliliśmy na przykład, iż asystent sekretarza generalnego EWF, który nie jest wybieralny tylko mianowany, nie może pod nieobecność swego szefa podejmować decyzji merytorycznych i finansowych. Uchwaliliśmy, iż podczas kongresu wyborczego komisję skrutacyjną wybierają delegaci, a nie wyznacza ją prezydent EWF, jak to było dotychczas. Ale główne zmiany dotyczyły kwestii walki z dopingiem oraz badań, których jedynym gestorem i właścicielem jest - we współpracy z WADA - światowa federacja. Chodzi o to, aby w razie pozytywnego wyniku procedura odwoławcza trwała maksimum 6 miesięcy, żeby nie było takiego galimatiasu jak po ME w Kazaniu - niedopowiedzeń i plotek. No i wreszcie statutowa rewolucja, czyli poprawka zainspirowana przez stronę władz EWF z prezydentem Urso na czele. Kongres w Bukareszcie przyjął, iż w kierowniczych gremiach europejskiej federacji nie mogą zasiadać osoby, które wcześniej były karane za doping. Głosowali za tym wszyscy. My, jak śpiewał Wojciech Młynarski, róbmy swoje.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Jacek Korczak-Mleczko
Fot. Jan Rozmarynowski