Kindersztuba na Okęciu
Było tak. Przed godzina 14.00 z bielańskich rubieży PZPC wyruszyła silna grupa powitalno-reporterska w składzie związkowy szef wyszkolenia Bogusław Maliszewski, niżej podpisany oraz foto Janek Rozmarynowski (prezes Zygmunt Wasiela był w tym czasie w Płońsku na spotkaniu z władzami miasta dopinającym rychłe MP mężczyzn). Tramwajem, metrem i autobusem linii 175 forsowaliśmy skutecznie stołeczny „traffic" zmierzając w kierunku lotniska i spoglądając na zegarki. Samolot z Bukaresztu miał lądować o 15.30, medalistki były powiadomione przez kierownika ekipy na Bukareszt - Jacka Zawadzkiego i trenera Ryszarda Soćkę, iż w Warszawie czeka ich miłe powitanie, czyli nas trzech. Po drodze zakupiliśmy oczywiście cztery piękne bukiety z przewagą róż i wszystko było gotowe. Już na wstępie zrobiło się miło, bo na monitorach i tablicy informacyjnej „wyrzucono", że Bukareszt wylądował i to wcześniej, bo o 15.17. A więc medalistki już są na ojczystej ziemi i nie będzie czekania. Na tychże monitorach i tablicach ukazała się zaraz informacja, że pasażerowie z Bukaresztu wyjdą z lotniska wyjściem numer 2 w nowej części terminalu. Dla pewności potwierdziliśmy to u miłego pana na stanowisku informacji, odpakowaliśmy kwiecie i czatowaliśmy przy wyjściu.
Ale czas mijał, wychodzili pasażerowie przybyli z Bukaresztu, a naszych dziewcząt ciągle nie było. Znowu wizyta w informacji i potwierdzenie, iż „Bukareszt na pewno wychodzi przez dwójkę, ale na taśmociągu są jeszcze bagaże z tego rejsu" . Więc czekamy dalej, chociaż powodowany dziwnym przeczuciem idę ponad 100 metrów do wyjścia numer 1 (a nuż?)w starej części lotniska. Ale i tam nie ma złotej Karpińskiej i innych. Po godzinie jest już niepewność: może nie przyleciały, może zagubiono bagaż i trwają formalności poszukiwawcze? Znowu pan z informacji. Mówi że wszystkie bagaże z Bukaresztu zostały zabrane, a wszyscy pasażerowie wyszli. Ale „ktoś jakby się uparł to mógł wyjść przez jedynkę". Wspaniale i jakby idiotycznie, skoro na tablicach dalej tylko 2. Pędzimy do wyjścia numer 1, ale po naszych ani śladu. Bogdan Maliszewski telefonuje do Bukaresztu, do trenera Soćki, ten potwierdza że dziewczyny poleciały do Warszawy i już dawno temu opuściły lotnisko. Mniemamy, iż wyjściem numer 1...
Jest nam bardzo przykro i głupio, bo nie rozumiemy braku reakcji i zdziwienia medalistek skoro nie spotkały awizowanej grupy powitalnej PZPC, a wystarczyło przejść do nowego terminalu pod 2. Tym bardziej, że wszystkie panny na Okęciu i owszem bywałe. Czego im brak, czy tylko kindersztuby?
Nie ma więc zdjęć, a trudno powiedzieć kiedy znowu nadarzy się tak wspaniała, medalowa okazja, nie ma rozmów, nie było powitania tylko niefrasobliwość (?) naszych młodych sztangistek i jednak informacyjny bałagan panujący na Okęciu.
O 17.30 wsiadamy skonsternowani do 175, bo czegoś takiego nie doświadczyliśmy nigdy. Kwiaty trzymamy na kolanach, pasażerowie nam się przyglądają, bo musimy wyglądać malowniczo. I tak się kończy wyprawa trzech nieco starszych panów na spotkanie z młodymi pannami...
Jacek Korczak-Mleczko