Ciężki poniedziałek (70). Po urlopie…
Byłem na południu Włoch, w Kalabrii, zawadziłem o Sycylię czyli o rodzinne strony samego prezydenta EWF, pana Antonio Urso. Jednakowoż z medialnych przekazów, a jedynym źródłem informacji była miejscowa prasa oraz telegazeta RAI, po raz kolejny nijak nie mogłem zrozumieć, iż to właśnie Włoch jest szefem EWF, a sekretariat federacji też od ponad 20 lat mieści się na „włoskim bucie". W Italii sportowe media są niczym w Polsce, no może jeszcze więcej wykoślawione. Więc najpierw tylko calcio od Serie A do D i eliminacje Euro 2012, potem Formuła 1 i inne sporty motorowe, jeszcze dalej nieco o lekkoatletycznych MŚ w koreańskim Daegu i Eurobaskiecie na Litwie. Potem już tylko czarna dziura, czyli „altri sporti", a w tej inności mieści się tam także podnoszenie ciężarów. Ogólnie urlopowanie było jak trzeba, a brak wieści o parlamentarnej kampanii wyborczej w Polsce czy o łowieniu Kadafiego to istny balsam dla psychiki, co zresztą nie jest zbyt odkrywczym stwierdzeniem. Z kolei szatańską końcówkę gdańskiego 2:2 piłkarzy z Niemcami wysłuchałem na żywo przez telefon, a relacjonował mój starszy syn Jan i obu nam to na zdrowie nie wyszło.
No, ale już jestem w kraju, chociaż pierwsze godziny po przylocie były trudne. Bo pierwszy kontakt z komputerem przyniósł informację, iż Polska przegrała rywalizacje o ciężarowe ME 2014, a włączenie telewizora owocowało żałosnymi cięgami, jakie bokser Tomasz Adamek dostawał we Wrocławiu od Ukraińca Witalija Kliczki. Sądzę, iż może ktoś, ktoś z tzw. specjalistów, odważy się napisać iż tej walki bezbronnego malucha, który nigdy nie będzie „prawdziwym ciężkim" z ciężkim prawdziwym w ogóle nie powinno być. Że ten cały zawodowy boks, to czysta komercja i wciskanie ludziom jakichś złudnych nadziei odnośnie szans Polaka. Honorowo zachował się tylko Kliczko, bo mógł skończyć to mordobicie dużo wcześniej, ale co by na to powiedzieli ci frajerzy którzy wykupili w Polsacie specjalne dekodery za 40 złotych (ja oglądałem w RTL czując się jakby walka odbywała się w Niemczech...), no i ile to szmalu przepadłoby za emitowane między rundami reklamy. Piszę o tym wszystkim nie bez kozery, bo przecież piszę o sporcie jako całości, o sporcie którego częścią jest też nasza ukochana sztanga.
A im więcej o niej piszę, tym jakbym mniej rozumiał wszystko to, co dzieje się w międzynarodowych agendach podnoszenia ciężarów. Więc naprawdę niezbyt rozumiem dlaczego to Albania, a nie Polska będzie gospodarzem seniorskich mistrzostw Europy 2014. Nie rozumiem czym kierowali się członkowie Komitetu Wykonawczego EWF, chyba tylko tym iż nie ruszając się z kontynentu chcą przeżyć bardzo egzotyczną przygodę. Przed laty (jeszcze za reżimu Envera Hodży - ostatniego stalinowca Europy)moi koledzy po piórze, którzy latali do Tirany na eliminacyjne mecze piłkarzy, opowiadali, iż to kraj takiej uczciwości że można zostawić walizkę na placu przed pomnikiem Wissarionowicza i następnego dnia będzie ona tam stała. Teraz jest demokracja i podobno walizki postawić nie można nigdzie, bo zaraz znika... Może to krzywdzące opinie, ale na pewno uznawana za „mafijną" Albania jest najbardziej zamkniętym krajem Europy, doświadczenia w organizacji wielkich imprez sportowych nie ma żadnego, a i na ciężarowym pomoście potęgą przecież nie jest. A fakt, iż za ME w Albanii optowali premier i minister sportu tego kraju nie jest niczym nadzwyczajnym, bo praktycznie żadna impreza tego typu nie odbywa się bez rządowej wiedzy i parasola ochronnego. W dodatku głosowanie odbyło się tuż po tym, gdy Polska i PZPC zostały tak pochwalone za organizację ME U-17 w Ciechanowie. Więc albo to cynizm, zakłamanie i faryzejstwo rządzących EWF, albo wynik układu i jakiejś „albanizacji" europejskiej centrali sztangi doskonale wpisującej się w jej konflikt z IWF. Sądzę, iż wypowie się na ten temat (oraz w kwestii zmian statutowych uchwalonych na sobotnim kongresie) prezes Zygmunt Wasiela, który powodowany ważnymi względami już dzisiaj późnym popołudniem wraca z Bukaresztu. A tak generalnie to sądzę, iż trzeba walczyć i starać się o pierwszy wolny termin organizacji mistrzostw świata!
Teraz o czymś, co wielce mnie ucieszyło. W hali gdańskiego Atlety odbył się XVI Memoriał Waldemara Malaka i to w imponującej obsadzie. W Sinclairze juniorów U-17 wygrał brązowy na ciechanowskich ME Bartosz Łoziński. Ważący 129 kg młodzian miał 309 kg w dwuboju (135+174). Ale największe brawa dla Bartłomieja Bonka (widzimy go na zdjęciu Janka Rozmarynowskiego), który triumfował wśród seniorów, a w pokonanym polu zostawił Krzysztofa Szramiaka, Arsena Kasabijewa, Roberta Dołęgę, Adriana Zielińskiego... Bartek dźwignął w dwuboju (przy wadze 104,9) 410 kilogramów (190+220), poprawiając rekord życiowy w rwaniu o 5 kg, a w podrzucie o 8. I o to chodzi w ciężarach, a sądzę iż na listopadowych mistrzostwach świata w Paryżu forma Bonka będzie jeszcze lepsza.
Jacek Korczak-Mleczko