Martwię się o sztangę
- Jestem w waszym kraju już po raz siódmy i zawsze wywożę bardzo dobre wspomnienia. Sądzę, iż tym razem będzie podobnie. Moje związki z Polską rozpoczęły się bardzo dawno temu, startowałem tu na jednym z juniorskich championatów. Przez trzy lata, jako członek włoskiej kadry, przebywałem w ośrodku w Savonie trenując pod okiem pana rodaka - Wojciecha Dousy. Potem była już działalność trenerska we włoskiej federacji oraz czas spędzony w EWF, gdzie moim poprzednikiem i nauczycielem był niezapomniany Waldemar Baszanowski. Doceniam wkład Polaków w działalność EWF, bo przecież nie może być inaczej skoro jednym z wiceprezydentów federacji jest Zygmunt Wasiela, a Polska po raz kolejny gości kontynentalne mistrzostwa.
Jak długo trwała Pana zawodnicza kariera?
- To były lata 1975-1989, startowałem w ówczesnych wagach do 82,5 i 90 kilogramów, a moje rekordy życiowe to 155 w rwaniu i 187,5 w podrzucie. To były wspaniałe czasy, wspomnienia, przyjaźnie, podróże, zawody... Teraz ciężary są moim wielkim hobby, sportem ciągle najbliższym memu sercu. Jestem też fanem samochodowej Formuły 1 i akrobatyki sportowej. Nie lubię za to... piłki nożnej, co być może bardzo dziwnie brzmi w ustach Włocha...
Mieszka Pan w...
- ... w Rzymie, ale przed 48 laty urodziłem się i wychowałem na Sycylii. Ukończyłem rzymski Uniwersytet Sportowy, jestem też absolwentem wydziału prawa. Mam wspaniała rodzinę; do Ciechanowa przyjechałem wraz z żoną Lori i córką Sylwią.
Od kilku tygodni głośno o konflikcie pomiędzy EWF a IWF...
- Tak na dobrą sprawę nie ma żadnego konfliktu. Chodzi mi tylko o poszanowanie zasad demokracji, transparentności, kultury dyskusji czy etyki. Zapytaliśmy IWF o jej działania marketingowe, o zasady redystrybucję środków, o finansową pomoc dla europejskiej sztangi. Ale odpowiedzi nie było.
W kwietniu 2012 przed mistrzostwami Europy w Antalyi odbędzie się Kongres Sprawozdawczo-Wyborczy EWF. Czy będzie Pan ubiegał się o reelekcję?
- Tak. Oczywiście wcześniej pragnę uzyskać rekomendację Włoskiego Komitetu Olimpijskiego, przekonać się o zaufaniu wśród członków kierownictwa EWF i wszystkich zrzeszonych federacji.
Jaka jest kondycja europejskiej sztangi?
- To trudne pytanie. Z jednej strony Europa jest na pewno, obok Azji, kontynentem wiodącym i to się nie zmieni. Ale mam obawy, martwię się o sztangę, bo ciągle toczy ją wirus dopingu, za dużo jest pozytywnych wyników testów kontrolnych. To niszczy nasza dyscyplinę, psuje na lata obraz ciężarów. Dlatego zła jest współpraca z mediami, złe postrzeganie przez nie sztangi. Liczą się tylko afery, bulwarowa pogoń za sensacją, a nie doskonałe wyniki uzyskane przecież w najuczciwszy sposób. I to jest takie błędne koło z którego trzeba się wyrwać.
Panie prezydencie, bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jacek Korczak-Mleczko, fotografował Jan Rozmarynowski