Ciężki poniedziałek (69). Koks i nienawiść
A pytać, przypominam raz jeszcze, będzie kogo - bo w auli Wyższej Szkoły Humanistycznej zbierze się gremium od którego zależą zarówno uregulowania prawne, sankcje i metody walki z dopingową zmorą. Jak w piątkowym wywiadzie zamieszczonym na tej stronie podkreślał prezes Zygmunt Wasiela, Polska i PZPC nie uzurpują sobie roli nieskazitelnego świętoszka. Bo wszyscy pamiętamy, iż także u nas były seryjne wpadki zawodników z najwyższej wyczynowej półki, były sankcje IWF, roczna banicja z międzynarodowych zawodów. I przecierpieliśmy to (oraz towarzyszącą owym słynnym aferom medialną wrzawę), co w 86-letniej historii polskiej sztangi stanowiło najboleśniejsze z doświadczeń. Teraz tez nie chowamy głowy w piasek twierdząc, iż w środowisku jest idealnie czysto i sterylnie. Dopingowa pokusa istniała będzie bowiem zawsze, głównie wśród najmłodszych adeptów sztangi i ich prowincjonalnych w podejściu do sportu trenerów opętanych widać myślą wyniku za wszelką cenę. Stąd jednostkowe próby i wiara w „klasyczny" nandrolon, czy coraz powszechniejsze na czarnym rynku amfetaminę lub marihuanę. I nie wiadomo tylko czy to głupota, czy premedytacja... To są bardzo szkodliwe dla całego środowiska incydenty, które wykazuję jednak iż skuteczność kontroli i wykrywalność dopingu jest, jak sadzę, stuprocentowa. Że nie ma miejsca na margines błędu, że nikt z oszustów się nie przemyci i nie uniknie kary. Bo inaczej nasza dyscyplina, jak i każda inna, nie ma sensu. Bo inaczej zostanie zepchnięta na margines i w kraju i na świecie, o czym zdają się nie pamiętać ci, którzy wpadając tłumaczą się potem iż przyjmowali bezwiednie „zanieczyszczone chińskie odżywki". Bo co wolno, a czego nie czarno na białym podają i nasza Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie i WADA trzymając blisko stu naszych sztangistów na smyczy systemu ADAMS...
Aby to wszystko było skuteczne potrzebna jest transparentność we wszystkich działaniach dotyczących dopingu, głównie w obliczu stwierdzenia pozytywnych wyników kontroli i działania instancji odwoławczych, próbek B itp. Z tym jest różnie, a pomiędzy EWF i IWF (ta trzyma pieczę na kontrolami i upublicznianiem ich wyników) panuje czasami jakaś dziwna atmosfera i napięcie. Ostatnim przykładem kwietniowe mistrzostwa Europy w Kazaniu i informacje dotyczące przyłapanych. Informacje krążące gdzieś w sieci, jawne i półjawne, niedopowiedziane i niesprecyzowane, co od dawna wyłapuje Polska Sztanga. Najpierw do Kazania nie docierają Azerowie tłumacząc się spóźnieniem na samolot. Potem skądś dochodzą wieści, iż wewnętrzna kontrola w tym kraju wykazała iście lawinowa ilość „dźwigających inaczej" i nie było komu jechać do Rosji. Gdy skończył się Kazań i probówki z próbkami opuściły kontrolną aparaturę okazało się, iż złe żniwo jest bardzo bogate, podobnie jak rok wcześniej w Mińsku. Więc przyszła kolejna wiadomość, że wśród trafionych jest dwóch Rosjan, Ormianin i Ormianka, Holenderka, Rumun i Izraelczyk, ale bez nazwisk. Minęły dwa miesiące i wiadomo, że ten trefny Izraelczyk to były reprezentant Ukrainy Anatolij Moszik z kategorii do 85 kg, który w rwaniu był trzeci, a teraz ma 4 lata dyskwalifikacji. Żeby było ciekawiej to mąż Mariny Ohman, która reprezentując Izrael wpadła rok temu we wspomnianym Mińsku i też dostała 4 lata banicji. A kim są pozostali? Odpowiedź i nałożone nań sankcje będą znane oficjalnie albo podczas wrześniowych ME juniorów do lat 20 i młodzieżowców w Bukareszcie, albo dopiero podczas listopadowych mistrzostw świata seniorów w Paryżu. Trochę to jakoś długo trwa, a taka zwłoka zawsze budzi podejrzenie manipulacji...
Doping jest słusznie uznany za największą z patologii sportu, a po piętach drepczą mu inne chyba równie niebezpieczne zjawiska; jarmarczna komercja i kult pieniądza marnotrawionego na wyprzódki oraz nienawiść jaka wyziera z trybun. Wszystko to niesie ze sobą dyscyplina która powoli niszczy cały sport, czyli piłka nożna. Podczas pucharowego meczu Legii ze Spartakiem Moskwa trybuna gromadząca „prawdziwych fanów" przykryta była gigantyczną flaga -„oprawą" z rysunkiem trupiej główki i napisem „Nienawidzimy wszystkich". O „wspaniałej oprawie" aż zapluwały się różne indywidua ze sportowych stron ogólnopolskich portali, nikt nie napisał iż przekroczono pewną barierę zła. Premiera wita na otwarciu stadionu w Gdańsku (mecz Lechii z Cracovią) transparent „Tusk matole, twój rząd wy... kibole" i reakcji nie ma żadnej. W Polsce na większości stadionów zbudowanych z budżetowych środków rządzi półnaga lub zakapturzona tłuszcza, której piłkarze „dziękują za doping", chociaż powinni się bać, bo „Nienawidzimy wszystkich". Przykład idzie ze świata, bo przypomnijmy zachowanie graczy Realu i trenera Jose Mourinho (nareszcie są komentarze o jego osobowości psychopaty) po przegranym z Barceloną Superpucharze Hiszpanii.
Bogu więc dziękujmy, że w naszych ciężarach nie było i nie ma miejsca na nienawiść i dlatego one obronią się zawsze. Futbolowi tego nie wróżę.
Jacek Korczak-Mleczko