Bałtyk po polsku, ale mistrz się męczył….
Na razie ustalono, iż za rok najlepsi „nadbałtyccy” spotkają się w łotewskiej, nadmorskiej Lipawie, a potrzebne są konsultacje dotyczące pełnej obsady Baltic Cup Championships, bo drzewiej bywało wspaniale żeby wspomnieć lata 70. ubiegłego wieku i zawody na kortach w Sopocie, czy Puchar w Cetniewie 1981 gdy w barwach ówczesnego ZSRR brylował superciężki Anatolij Pisarienko, a mówiła o tym cała Polska. Więc pora wrócić do korzeni, a prezes PZPC Zygmunt Wasiela ma zamiar skoordynować te poczynania także ze strony EWF. To powinno się udać, tym bardziej iż Puchar Bałtyku zawsze pełnił także rolę integracji ciężarowych ekip nadmorskich sąsiadów, owocował wieloma kontaktami i przyjaźniami nie tylko w skali reprezentacyjnej, ale także w klubowej. W sobotę w Gdańsku w rozmowie z prezesem Wasielą podkreślał to szczególnie wiceprezydent fińskiej federacji (i członek Komisji Technicznej EWF i IWF) pan Taisto Kuoppala.
Przypomnijmy, iż sobotnie zawody rozegrano w czterech grupach. Osobno startowały kobiety, juniorzy do lat 17, juniorzy do lat 20 i seniorzy. No i nie da się ukryć, iż Polska wzięła wszystko (szczegółowe wyniki podaliśmy w osobnym materiale), ale wypada przypomnieć jak to było. I tak wśród pań klasa dla siebie była tegoroczna brązowa medalistka ME w Kazaniu – Aleksandra Klejnowska-Krzywańska, która przy wadze 59,50 kilograma uzyskała w dwuboju 197 kg (87+110) paląc tylko trzecie podejście w podrzucie na 114. Pani Ola wraz z trenerem kadry narodowej Ryszardem Soćką przyjechała do hali Atlety przy ulicy Opolskiej prosto z Giżycka, gdzie trwa `zgrupowanie naszych najlepszych sztangistek. Był uśmiech i luz, ale w podrzucie dały o sobie znać stare błędy i przyzwyczajenia. I nad ich wyeliminowaniem Ola będzie pracować mając w perspektywie siedleckie MP i występ na listopadowych mistrzostwach świata w Paryżu. Klejnowska-Krzywańska uzbierała 254,30 punktów w klasyfikacji Sinclaira i wyprzedziła koleżankę z kadry Annę Leśniewską (63,65 kg), która miała w dwuboju 200 kg (89+111) i 247,04 pkt. Pani Ania wkrótce wyjeżdża do Chin bronić naszych barw na Uniwersjadzie gdzie po raz pierwszy w programie znalazła się także sztanga.
Wśród juniorów klasa dla siebie był zawodnik Atlety Aleksander Choszcz (62 kg), który za miesiąc wystąpi w Ciechanowie w ME juniorów do lat 17. Na swoim pomoście zaliczył 225 kg (103+122) i 323,40 punktów, a mnie bardzo się podobało iż po zawodach, gdy trwało już sprzątanie sali, spokojnie… ćwiczył rwanie jakby przedłużając ten piękny dzień w karierze…
Wśród juniorów U-20 kolejny polski triumf, bo piaty zawodnik niedawnych mistrzostw świata (w malezyjskim Penang) w tej kategorii wiekowej, czyli Krystian Sroka (84,70) płynnie zaliczył 6 podejść i zakończył na 320 kg w dwuboju (145+175),co w Sinclairze dało 381,79 pkt.
Wreszcie coś na co czekali i kibice (liczni!) i organizatorzy czyli rywalizacja seniorów. Wszystkich elektryzował drugi w tym roku (w maju były zawody ligowe w Mroczy) naszego asa, trzykrotnego mistrza świata Marcina Dołęgi (108,40kg),który miał głównego rywala w osobie starego i utytułowanego wyjadacza z Łotwy - Viktorsa Scerbathisa (130,25 kg). Marcin przyjechał do Gdańska wraz ze swoim trenerem Jackiem Chruściewiczem prosto z dwutygodniowego zgrupowania kadry i Klubu Polska-Londyn 2012 w Cetniewie. Dzień wcześniej byłem tam na treningu (relacja i fotoreportaż Janka Rozmarynowskiego jutro), a Dołęga ćwiczył bardzo aktywnie, szedł na duże ciężary, była wielka praca, dynamika, ale także tak częsty u niego uśmiech i luz. No i pogwarzyliśmy sobie; także o starcie w Gdańsku, a nie zabrakło zdziwienia, iż Marcin właśnie na 24 godziny przed zawodami trenował tak ostro. No i niestety nie wyszło, zdarzył się „wypadek przy pracy”, czyli tylko dwa `dobre podejścia, co dało w dwuboju ledwie 383 kg (178+205), a próby na 183 i 212 były bardzo, bardzo nieudane. Zabrakło i siły i technicznej finezji którą zawsze imponuje. Marcin wyglądał na bardzo zmęczonego, bez świeżości, dynamiki i koncentracji. To oczywiście żadna tragedia, bo mistrzowska forma ma przyjść na przełomie października i listopada, ale jakiś powód do niepokoju jest. Bo co mistrz, to mistrz i jeśli już decyduje się na występ to „szlachectwo zobowiązuje”, co podkreślali nie tylko prezes Wasiela i szef wyszkolenia PZPC Bogusław Maliszewski. Wynik 383 kg dał Marcinowi 413,35 pkt w tabeli Sinclaira, a o tym czy Polak wygra decydowały dwa ostatnie podejścia Scerbathisa. Łotysz po zaliczeniu 187 kg w rwaniu podrzucił 208, a podejścia na 215 były nieudane, zaś 395 kg w dwuboju dało mu 406,44 pkt. Był więc kolejny polski triumf, a do tego Polska wygrała także w rywalizacji teamów – 137 pkt przed Finlandią 115, Estonią 109 i Łotwą 69.
Zawody bardzo sprawnie poprowadziły panele sędziowskie(Ahti Hamalainen z Finlandii, Kazimierz Jarczyński, Piotr Litwin, Gerard `Potrykus, Stanisław Harasiuk), szefem jury był Stanisław Wyszomirski, a członkami Zygmunt Wasiela i Taisto Kuoppala, sekretarzował Jacek Zawadzki, a doskonałym spikerem była Monika Kałas-Paterek. Wielkie słowa uznania dla gdańskich organizatorów – prezesa Pomorskiego OZPC Lecha Labuddy, prezesa Atlety Zbigniewa Wrzochala i oczywiście „głównego odpowiedzialnego” dyrektora Mirosława Jarzembowskiego, który czuwał nad wszystkim – od przebiegu zawodów po zakwaterowanie, wyżywienie i dyskusyjne spotkania przy kawie. Wymieńmy też nazwiska pomagających przy zawodach trenerów z Atlety: Stanisława Suprynowicza, Piotra Owczarskiego i Eweliny Zaborowskiej.
Dodajmy też, iż otwarcie Pucharu Bałtyku poprzedziła minuta ciszy poświęcona pamięci Waldemara Baszanowskiego, Jana Hawrylewicza i Ireneusza Chełmowskiego, a uczestnicy i goście zawodów uczcili także chwilą zadumy ofiary piątkowej tragedii w Oslo.
Jacek Korczak-Mleczko
|
|
|
|
|