Biłgorajski maraton
Zgodzimy się wszyscy, iż mistrzostwa Polski (w każdej kategorii wiekowej) - czyli najważniejsza krajowa impreza, powinny być prawdziwym świętem podnoszenia ciężarów. Aby tak się stało muszą oczywiście być spełnione odpowiednie warunki - organizacyjne i sportowe. Te pierwsze to wielkie (jak na skalę naszej sztangi) przedsięwzięcie logistyczne dotyczące zakwaterowania, wyżywienia, transportu, wszystkich służb i oficjeli pracujących przy zawodach, puli nagród i upominków (na MMP były to laptopy, skaner/drukarki i mp3, a dla wyróżnionych w punktacji Sinclaira „kopertówki") oraz warunków startu. I Biłgoraj doskonale wywiązał się z tych zadań. Hali MOSiR mogą temu 27-tysięcznemu miastu zazdrościć dużo większe metropolie, tak samo jak licznych sponsorów (bo bez nich ani rusz...) spośród władz samorządowych miasta i regionu oraz licznych prywatnych przedsiębiorców wspierających tam podnoszenie ciężarów. No i Biłgoraj ma Zdzisława Żołopę - istnego „człowieka-orkiestrę", a to z racji tak licznie pełnionych funkcji i organizacyjnej pasji oraz przyjaznej atmosfery i gościnności.
Tak więc odnośnie infrastruktury Młodzieżowe Mistrzostwa Polski 2011 miały wszystko co trzeba i jak trzeba - od rewelacyjnej obsługi pomostu poczynając, a przecież wszyscy wiemy iż do wzięcia takiej imprezy nie ma krętej kolejki chętnych, a poprzeczka poziomu ciągle jest podnoszona, bo przecież krótko przed Biłgorajem były tak udane MP juniorów do lat 20 w Puławach...
A to wspomniane drugie dno? Otóż zawody przypominały zmagania powolnych maratończyków, albo i lepiej. W sobotę pierwsze podejście odbyło się o godzinie 9.00, a ostatnie kilka minut przed godziną 23! Czyli 14 godzin non stop (czyli tyle co... 7 meczów piłkarskich rozgrywanych jeden po drugim...), co sprawiło iż pod koniec percepcja każdego obserwatora jest bliska zeru, wszyscy pracujący wokół mistrzostw są już po prostu bardzo zmęczeni, a na trybunach wysiedziało do końca 3 widzów. W niedzielę dźwigano zaś od 10.00 do 16.30 i jest pytanie co zrobić, aby szybciej zrealizować program zawodów. Bo w takiej formule nasze ciężary nie zyskają nowych kibiców. Bo nawet ci, którzy w Biłgoraju chcieli na przykład obejrzeć w akcji mistrza świata Adriana Zielińskiego rezygnowali dowiedziawszy się, iż jego start w stosunku do programu opóźniony jest o dwie i pół godziny... Dlatego trzeba chyba wrócić do praktyki lat minionych, czyli co najmniej dwie pierwsze kategorie wagowe rozgrywać w piątkowe popołudnie, w poszczególnych kategoriach wprowadzić limity zgłoszeniowe (maksimum 10 w wadze) i wreszcie odstąpić od praktyki, aby przy okazji święta jakim są MP rozgrywać także kolejny rzut ligowy. I właśnie to ostatnie (rywalizowały panie) przyczyniło się w Biłgoraju do owej maratońskiej dawki sportu. Oczywiście to wszystko nie powstaje z powietrza, bo w dobie liczenia każdego grosza każdy chce oszczędzać. Przyjechać, wystartować, do samochodu i do domu! Jak najkrócej i najszybciej. A wtedy mamy już coś na kształt błędnego koła, bo impreza ciężarowa nie powinna być sztuką dla sztuki, ale widowiskiem dla ludzi którzy kochają sport, a sztangę w szczególności.
Sportowy aspekt Biłgoraja 2011 zadawalał, chociaż fajerwerków nie było (najbardziej podobał się popis Arkadiusza Michalskiego w wadze do 105 kg w której zaliczył 370 kg:162+208), tak samo jak nie było rekordów Polski. Inna sprawa to start Adriana Zielińskiego, który w iście mistrzowskim stylu spokojnie realizuje przygotowania do championatu w Paryżu, a tytuł (w 94 kg) oddał o kilogram swojemu młodszemu bratu - Tomaszowi, bo tak się umówili... U pań swoistym odkrycie była ambitna i silna Oktawia Lurka (69 kg) z Sędziszowa bijąca rekordy życiowe - 203 (85+118). Drużynowo rządził AZS AJD Częstochowa przed mroteckim Tarpanem i WLKS Siedlce Iganie Nowe, a w punktacji województw triumf Lubelszczyzny przed Śląskiem i kujawsko-pomorskim.
No i najważniejsze, iż mamy młodzież przy sztandze, a zawody na biłgorajskim poziomie organizacji. Tylko te maratony...
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego: w rodzinnym Biłgoraju Marzena Karpińska zwyciężyła w kategorii do 53 kg i była najlepsza w punktacji Sinclaira + hala biłgorajskiego MOSiR to naprawdę nowoczesny i funkcjonalny obiekt + Marcin Kondziołka z Unii Hrubieszów triumfował w kategorii do 56 kg; tu razem z trenerem Andrzejem Gresztą, wiceprezesem PZPC Zygmuntem Wielogórskim, związkowym szefem szkolenia Bogusławem Maliszewskim i przewodniczącym Komisji Sędziowskiej PZPC Stanisławem Wyszomirskim + Trener i jego uczeń - Ryszard Szewczyk z Budowlanych Opole i zwycięzca wagi do 69 kg Tomasz Rosoł + W akcji Krzysztof Zwarycz z Floty Gdynia + A nad wszystkim czuwał Zdzisław Żołopa... + Poczet do wciagnięcia narodowej flagi: Ewa Mizdal, Adrian Zieliński, Marena Karpińska + Roman Kliś z Budowlanych Opole najlepszym w wadze do 85 kg + Jury i panel arbitrów: Zygmunt Wielogórski, Stanisław Wyszomirski, Henryk Lebiedowicz (sędzia główny), Witold Guz, Zbigniew Ostrowski, Arnold Kasztelan + Rwie Tomasz Zieliński, podrzuca Adrian Zieliński + Silna grupa Tarpana Mrocza: bracia Zielińscy, prezes Henryk Szynal i trener Ireneusz Chełmowski + Joanna Łochowska z UKS Zielona Góra najlepsza w wadze do 63 kg + Dźwiga Ewa Mizdal z Unii Hrubieszów + Oktawia Lurka (Lechia Sędziszów Małopolski) mistrzyni w wadze + 69 i trener Mateusz Błachowicz + Dekoracja zwyciężczyń Sinclaira + W akcji opolanin Paweł Koszałka + Silne rodzeństwo z Wisły Puławy, czyli Małgorzata i Kacper Wiejakowie oraz trener Witold Guz + Królestwo Bogusława Mokranowskiego i Jurka Łukasiaka + Arkadiusz Michalski z Polkowic - mistrz w 105 kg i najlepszy w Sinclairze + Waga superciężka dla Krzysztofa Klickiego z Mazovii Ciechanów + Ci chłopcy napracowali się najwięcej i robili to świetnie, czyli nakładacze Krzysztof Bulak, Waldemar Buczek, Łukasz Lipka i Marcin Marczak.
Jacek Korczak-Mleczko
|
|
|