Ostatnia droga Waldemara Baszanowskiego
Przybyło kierownictwo polskiego sportu, władze PZPC, trenerzy i działacze, wysłannicy klubów, olimpijczycy innych dyscyplin, delegacje zagraniczne, ludzie mediów, przyjaciele.
U stóp ołtarza stanęły poczty sztandarowe Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów (chorąży Marcin Dołęga oraz Adrian Zieliński i Bartłomiej Bonk), Śląska Wrocław, Zawiszy Bydgoszcz, Akademickiego Związku Sportowego i AZS AWF Warszawa, WLKS Siedlce, Polskiego Związku Kolarskiego oraz najstarszego ze stołecznych klubów - Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów... Mszę świętą celebrowali krajowy duszpasterz sportowców - ksiądz Edward Pleń oraz proboszcz parafii św. Katarzyny - ksiądz Józef Maj.
Przed rozpoczęciem nabożeństwa reprezentant prezydenta RP Bronisława Komorowskiego - Jan Lityński odczytał akt pośmiertnego nadania Waldemarowi Baszanowskiemu Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski i przekazał odznaczenie na ręce rodziny.
Po mszy, podczas której ksiądz Pleń podkreślił wyjątkowość postaci Waldemara Baszanowskiego i niezbadaność wyroków boskich, przebieg kariery i zasługi Zmarłego przypomnieli w swoich wystąpieniach Jan Lityński, minister sportu i turystyki Adam Giersz oraz prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki.
Następnie głos zabrał prezes PZPC - Zygmunt Wasiela. Oto jego słowa: „Kochany Waldemarze! Nasz Mistrzu i przyjacielu, symbolu PZPC, niedościgniona legendo polskiej i światowej sztangi!
Byłeś zawsze człowiekiem skromnym, unikającym emfazy, rozgłosu i podniosłych uroczystości. Ale to Twoje sportowe życie sprawiło, iż dane Ci było doświadczyć wszystkiego co najwspanialsze i najlepsze, byłeś ulubieńcem kibiców i chlubą naszego kraju. Więc nie dziw się, iż dzisiaj żegna Ciebie w wielkim smutku całe środowisko ludzi od sztangi, cała sportowa Polska i przyjaciele z zagranicy.
Chociaż przygodę z podnoszeniem ciężarów rozpocząłeś dopiero w wieku 22 lat, to kolejne 15 sezonów na reprezentacyjnym pomoście przyniosło Tobie wielkie sportowe spełnienie, a nam dostarczyło tak wiele wzruszeń, radości i dumy z tego, iż jesteśmy Polakami.
Mało było i jest polskich sportowców, którzy - tak jak Ty - zdobyli wszystko, co jest do zdobycia. Bo przecież Ty cieszyłeś się, a my razem z Tobą, z dwóch złotych medali olimpijskich, seryjnie kolekcjonowałeś tytuły mistrza świata i Europy, biłeś rekordy panując na pomostach kraju i całego globu, wygrywałeś Plebiscyt czytelników „Przeglądu Sportowego" na najlepszego z najlepszych. Byłeś w tamtych latach prawdziwym celebrytą w najlepszym tego słowa znaczeniu, osobą rozpoznawalną wszędzie i przez wszystkich. Zawsze znajdowałeś się w centrum uwagi, ale nigdy nie zdarzyło się nic, co mogło kłaść się rysą na Twojej sylwetce i dokonaniach. Do perfekcji doprowadziłeś zmagania ze sztangą będąc zawsze wielkim dżentelmenem sportu, globtroterem, wnikliwym obserwatorem, fachowcem posiadającym wielki autorytet, osobą pełną elokwencji i osobistego uroku. Lubiłeś dyskusje o sporcie, polityce i obyczajach, miałeś w naszym środowisku przysłowiowy mir, a nikomu nie odmówiłeś rady i pomocy. I takiego zapamiętamy Cię na zawsze.
Kochany Waldku, kochany „Baszanie"!
Gdy po igrzyskach w Monachium roku 1972 kończyłeś wspaniałą karierę wiedzieliśmy, iż pozostaniesz przy nas, przy sztandze. Więc przyszły lata Twojej pracy naukowej na warszawskiej AWF i uwielbienie studentów, nastał czas działalności na stanowisku szefa wyszkolenia PZPC i szermierza walki z największą ze sportowych patologii - z dopingiem. Przez aklamację przyznano Ci tytuł Honorowego Prezesa PZPC, a Twoja wiedza, doświadczenie, ciekawość życia i szacunek w świecie wyniosły Cię na zaszczytne funkcje prezydenta Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów i członka władz federacji światowej. Byłeś trenerem w dalekiej Indonezji i cenionym wykładowca kursów Solidarności Olimpijskiej, kawalerem najwyższych odznaczeń - polskich i nadanych przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
Waldemarze!
Za chwilę odprowadzimy Cię w ostatnią drogę, bo stało się to, w co nie mogliśmy uwierzyć. Byliśmy świadkami Twoich cierpień w walce z chorobą, jednoczyliśmy się w pomocy dla Ciebie zadając sobie pytanie o naszą bezradność wobec wyroków losu...W tych dniach najcięższej próby do końca śledziłeś to, co dzieje się w ciężarach, w PZPC, w polskim sporcie...
Wraz z Twoim odejściem powoli zamyka się historia najwspanialszego okresu polskiej sztangi. I bardzo szybko przekonamy się Waldemarze jak bardzo Ciebie nam wszystkim brakuje, jak bardzo byliśmy z Tobą związani przyjaźnią, prawdziwą miłością i zaufaniem.
Żegnaj przyjacielu i nauczycielu. Teraz pozostanie już tylko pustka i na zawsze dobre wspomnienie o Tobie".
W imieniu prezydenta IWF - Tamasa Ajana (nie mógł być obecny w Warszawie, a powodem posiedzenie Komitetu Wykonawczego MKOl w Lozannie..) przemówiła przybyła z Budapesztu pani Aniko Nemeth-Mora dyrektor ds. międzynarodowych światowej centrali sztangi. „Przyjechałam, aby pożegnać jedną z największych osobowości w sporcie ciężarowym. Można być znakomitym zawodnikiem, wielkim mistrzem lub znakomitym trenerem, wybitnym im uznanym działaczem, mądrym i szanowanym krajowym i międzynarodowym liderem, człowiekiem nauki i członkiem rodziny. Waldemar Baszanowski był tym wszystkim. W każdej ze swych ról prezentował perfekcję, był nieskazitelnym dżentelmenem, Człowiekiem Honoru. Na pomoście był perfekcyjnym zawodnikiem, prawdziwym mistrzem, jako trener był uwielbiany przez swych wychowanków na całym świecie, jako działacz był symbolem uczciwości i prawości, a w krajowych i międzynarodowych organizacjach którymi przewodził był stanowczy, mądry i spokojny, a przez całe swoje życie pozostał pedagogiem.
Sport ciężarowy nie znalazłby nigdy lepszej ikony, lepszego przykładu dla swych młodych generacji. Rodzina Podnoszenia Ciężarów straciła Jednego z Największych Wszech Czasów, który hojnie przyniósł tak wiele chwały dla polskiego sportu, polskiego narodu i światowych ciężarów.
Stoimy tu ze złamanymi sercami, wstrząśnięci przedwczesną tragedią tego wiecznie młodego człowieka.
Żegnaj Waldemarze, dziękujemy Ci za wszystko", powiedziała pani Nemeth.
Następnym z przemawiających podczas uroczystości żałobnej był przybyły z San Marino sekretarz generalny EWF - Marino Ercolani-Casadei. Powiedział, iż: „Miałem przyjemność poznać Waldemara Baszanowskiego 30 lat temu, kiedy obaj byliśmy członkami tej samej komisji Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów. Uważaliśmy go za ikonę sportu ciężarowego w Europie i na świecie i zawsze ogromną przyjemnością słuchaliśmy jego opinii na temat naszej dyscypliny.
W 1999 roku Waldemar został wybrany prezydentem Europejskiej Federacja Podnoszenia Ciężarów i miałem zaszczyt pracować z nim przez 10 lat. Nasze relacje były jednymi z najbardziej uczciwych, cechowały się poważnym podejściem do spraw i problemów, którymi zajmowały się różne komisje EWF.
Pamiętam go jak człowieka o niezwykłej osobowości, lojalnego i niezwykle zgodnego. Nigdy nie zapomnę, co powiedział mi przed kongresem EWF w Wenecji w 2008 roku: - Marino, ja zrobiłem swoje, teraz czas aby się odsunąć. Po wielu latach sportowego życia, pragnę teraz trochę prywatnego, lecz obiecuję ci, że zawsze będę blisko was... Składam płynące z głębi serca kondolencje dla jego rodziny i naszych przyjaciół w PZPC. Europejskie ciężary mają wielką pustkę w sercu, straciły wielkiego przywódcę-lidera".
Odczytano także przesłanie od Antonio Urso - prezydenta EWF, który nie mógł przybyć na dzisiejszą uroczystość, gdyż jest w Peru na mistrzostwach świata juniorek i juniorów do lat 17. Pan Urso napisał: „Miałem przywilej podziwiać nadzwyczajną pod każdym względem osobowość Waldemara Baszanowskiego i dzisiaj mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jego styl, elegancja, etyka, skromność i inteligencję były i będą na zawsze przykładem dla nas wszystkich - nie tylko w świecie sportu...
Są na świecie ludzie, którzy nie pozostawiają po sobie żadnych śladów. Są inni, którzy pozostawiają po sobie negatywne wspomnienia Ale mało jest takich, którzy pozostają przykładem dla innych. Taki był Waldemar Baszanowski. Był człowiekiem, który uczył bez kazań i którego wspaniałe wyniki sportowe i postawa życiowa są godne naśladowania. Często powtarzał: - Antonio, przepisy są przepisami i muszą być szanowane, szacunek jest pierwszą rzeczą której musimy uczyć naszych młodych ludzi. Miałem trudne zadanie przejmując po nim Europejską Federację Podnoszenia Ciężarów. Dla mnie jednak to on pozostał na zawsze jej prezydentem i nawet w ostatnim ciężkim okresie jego życia, korzystałem z jego wytycznych przy opracowywaniu programów rozwoju EWF zawsze ucząc się od tego wielkiego człowieka czegoś nowego.
Składam najszczersze, z głębi serca płynące wyrazy współczucia rodzinie Waldemara jak również PZPC i wszystkim Polakom. Waldemar zawsze reprezentował jak najlepiej wasz niezwykły naród. Niedawno wymieniliśmy życzenia wielkanocne, a teraz pragnę tylko, aby jego dusza spoczywała w spokoju...".
Uroczystość w kościele św. Katarzyny zakończyło krótkie wystąpienie europosła Janusza Wojciechowskiego po czym nastąpiło wyprowadzenie urny z prochami Zmarłego na pobliski nowy cmentarz na Służewie przy ulicy Wałbrzyskiej. Nad otwartym grobem egzekwie żałobne odprawił ksiądz Józef Maj, a prezes Andrzej Kraśnicki przekazał na ręce wdowy - pani Teresy i najbliższej rodziny flagę Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Przy dźwiękach trąbki i melodii „Wonderful World" Luisa Armstronga i „My Way" Franka Sinatry mogiłę pokryły niezliczone wieńce i kwiaty, składano kondolencje, a syn Waldemara - Marek podziękował wszystkim za przybycie i za pamięć o ojcu.
Jak już pisałem na tej stronie wraz z odejściem Waldemara Baszanowskiego kończy się pewna piękna epoka polskiego podnoszenia ciężarów i całego polskiego sportu...
Jacek Korczak-Mleczko
|