Do nieba bram
Podnoszenie ciężarów to niesłychanie trudny sport, wymagający siły, ale też niesłychanie precyzyjnej techniki. W podejściu nie można popełnić najmniejszego błędu, siła mięśni musi być we właściwym momencie skierowana w odpowiedni punkt, inaczej góra żelastwa spadnie z hukiem. Niewtajemniczonemu wydaje się, że to jest toporny sport, a tam trzeba działać nie tylko siłą, ale też głową no i z niesłychaną, milimetrową wręcz precyzją (...)
.
No i nerwy muszą być jak postronki. Zawodnik trenuje latami, a potem wychodzi na pomost i ma dwie sekundy - podniesie albo nie.
Nie jeden na treningach szaleje, dźwiga ile mu na gryf założą, a przyjdą zawody, wyjdzie na pomost, zobaczy publiczność, kamery, nogi zrobią się z waty i nie dźwignie nic. A Baszanowski dźwigał, bo miał wszystko - wielką siłę, znakomitą technikę i absolutny spokój mistrza. Dziś jest to już niestety spokój wieczny...
Jego kariera sportowa była niezwykłą, bo zaczął trenować mając 22 lata. Dziś w tym wieku wielu wczesnych mistrzów kończy już sportową karierę.
Szymon Kołecki, dzisiejszy mistrz, który na szczęście kariery jeszcze nie kończy, w wieku 19 lat miał już na koncie wicemistrzostwo olimpijskie, wicemistrzostwo świata i dwa mistrzostwa Europy. A Baszanowski mając 22 lata pierwszy raz zobaczył sztangę. I jak ją potem dźwigał, Boże ty mój!
Spotykałem Waldemara Baszanowskiego w ostatnich latach wielokrotnie, bo lubię chodzić na imprezy podnoszenia ciężarów, popatrzeć na dzisiejszych mistrzów, braci Dołęgów, braci Kołeckich, braci Zielińskich (zaroiło nam się od braci w polskich ciężarach).Waldemar Baszanowski zachowywał się zawsze jak dżentelmen, imponował dystynkcją i kulturą. Wiele razy rozmawialiśmy i dla mnie to było zawsze przeżycie, bo jako dziecko kibicowałem mu z mojego Regnowa z całych sił, z całego serca i nawet przez myśl mi nie przebiegło, że kiedyś go poznam osobiście.
Baszanowski też mnie chyba polubił, gdy w rozmowie wymieniłem mu z pamięci wszystkie jego wyniki z poszczególnych olimpijskich i mistrzowskich startów, z dokładnością do pół kilograma. Bo ja mam fijoła na punkcie podnoszenia ciężarów. Baszanowski powiedział wtedy, że on sam tych wyników tak dokładnie nie pamięta. Nawet mu się nie przyznałem, że tak mnie zafiksowało to jego dźwiganie, że za ojcowską stodołą, pod starą jabłonią marki szara reneta, zrobiłem sobie sztangę, Za gryf posłużył mi żelazny drąg od kieratu, na który zakładałem dwie felgi kół od wozu, do tego dokładałem dwa kolanka rur kanalizacyjnych, dwa specjalnie w tym celu odlane koła z betonu i odważniki, przywiązane do drąga sznurkiem od snopowiązałki. I na takiej sztandze, z kręcącymi się kołami, bujającymi się rurami i trzęsącymi się odważnikami, szesnastoletni Janusz Wojciechowski w Regnowie za stodołą starał się naśladować Baszanowskiego. Cud, że mnie to ustrojstwo nie zabiło...
W świecie podnoszenia ciężarów Pan Waldemar cieszył się wielką estymą, nie tylko jako dawny mistrz i prezydent Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów, ale po prostu jako miły, sympatyczny człowiek. Biegle mówił po angielsku, chyba też po rosyjsku. Wspólnie z Baszanowskim oglądałem jeden z pierwszych startów Szymona Kołeckiego, na mistrzostwach Europy juniorów w Spale w 1999 roku. - Niech Pan patrzy na tego chłopaka - to niesamowity talent - zachęcał Baszanowski. I rzeczywiście, niespełna 18-letni Kołecki atakował wtedy „dorosłe" rekordy świata. Gdy Kołecki wychodził na pomost, Baszanowskiemu drgały mięśnie, jakby podświadomie chciał razem z nim dźwigać tę ciężary.
Dzięki Baszanowskiemu poznałem największych mistrzów podnoszenia ciężarów - Naima Suleymanoglou, Aleksandra Kurłowicza, Jurija Zacharewicza. Oni mieli dla niego ogromny szacunek. A On był zawsze bardzo skromny, uśmiechnięty, serdeczny, szarmancki wobec dam. Kiedyś byłem świadkiem rozmowy Baszanowskiego z Feliksem Bińkowskim, też sztangistą, rówieśnikiem Baszanowskiego. Bińkowski nie zrobił światowej kariery jako zawodnik wyczynowy, za to w starszym wieku regularnie zgarnia medale na mistrzostwach świata weteranów.Ile dźwigałeś jako zawodnik - pyta Baszanowski Bińkowskiego - 135 kilogramów - odpowiedział Bińkowski. - To 40 kilo mniej ode mnie - powiedział Baszanowski, po czym dodał - a teraz ile dźwigasz? 90 kilogramów - powiedział 70-letni wtedy Bińkowski. - To 40 kilo więcej ode mnie - podsumował pan Waldemar.
Kiedyś opowiadał mi, jak na turnieju w Londynie pobił swój pierwszy rekord świata w rwaniu. Przyjechali Rosjanie, nasi najwięksi wówczas konkurencji i żeby nas osłabić, poczęstowali nas winem, Mnie to ruskie wino tak posłużyło, że pobiłem swój pierwszy rekord świata - opowiadał Baszanowski.
Baszanowski... wcześniej Paliński, Zieliński, Nowak, Trębicki - odchodzą wielcy sztangiści, sportowcy, którzy rozsławiali Polskę w świecie. Ich odejścia uświadamiają mi upływający czas, pamiętam lata ich sportowej chwały, a dziś nie ma już ich wśród nas. Panie Waldemarze - dziękujemy za Twoje podnoszące nas na duchu zwycięstwa, za Twoją siłę, Twoją godność sportowca i Polaka, za Twoja mądrość i Twoja kulturę.
Więc gdy Cię będzie Wielki Wóz, w Twoją ostatnia drogę wiózł, niech Cię zawiezie prosto tam, do nieba bram... (Brassens)
Janusz Wojciechowski