Ciężki poniedziałek (48) Kult jednostki
Na razie jest istny taniec św. Wita czyli pląsawica pomysłów dotycząca tego „co teraz z Małyszem?". W akcji widziani są prezydent RP i premier rządu, a „Orzeł z Wisły" jest typowany na kolejnego kawalera Orderu Orła Białego. Małysz jest teoretycznie omnipartyjny, więc od prawicy do lewicy już prawie słychać, że znalazło by się dla niego miejsce na listach (poseł, senator?) w październikowych wyborach parlamentarnych. Polski Komitet Olimpijski już proponuje mu funkcję naszego attache na zimowych igrzyskach w Soczi 2014, a potężny koncern naftowy widzi go jako kierowcę mknącego w Rajdzie Dakar, który rozgrywany jest w... Ameryce Południowej. Są propozycje pracy jako komentatora telewizyjnego i wiele innych, jakby na osłodę zaczynającego się świadomego bezrobocia. Fakt, iż przez lata kariery wzbogacił się, jak czytam na różnych łamach, o blisko 30 milionów złotych (głównie z kontraktów reklamowych) jest w tym przypadku tylko wielkością pomocniczą, acz dowodzącą, iż pan Adam tak naprawdę to już nie musi robić nic. W nieco podobnym położeniu w całym polskim sporcie są chyba tylko wspomniana panna Kowalczyk oraz nasi czołowi (sic?) piłkarze opaśli w wielomilionowe transfery i apanaże w klubach zagranicznych, ale nie tylko tam, bo choćby panowie Murawski (Lech) i Smolarek (warszawska Polonia) choć kopią licho, to zarabiają w zachodnim stylu. Wybrańcy zaś, jako reprezentacja Polski!, są li tylko futbolowym pośmiewiskiem czego ostatnim przykładem piątkowe 0:2 w Kownie z rezerwami Litwy; widowisko które wstyd było oglądać, choć wstyd większy czeka nas chyba podczas Euro 2012. Piłka jest jednak najpopularniejszą grą świata, która w nadwiślańskim wydaniu zeżre (finansowo) już wkrótce cały polski sport. Choć liczę, iż wreszcie ktoś postawi tamę temu szaleństwu gromadzącemu normalnych ludzi tylko przed telewizorami, bo na stadionach to już nie, gdyż ich (stadionów) nasycenie żulią przekracza u nas wszelkie normy!
Więc kolejny plus dla Małysza, który wykreował się znakomitymi wynikami (i został w tym wspomożony przez media), latami kariery i powtarzalnością występów na telewizyjnej antenie. Brawa za przyciągnięcie niepowtarzalnej, licznej widowni także.To nasz historyczny as, nie tylko na zimę, ale i na cały rok. Ale trzeba przypomnieć, iż skoki narciarskie uprawia w świecie może raptem z 200 zawodników z 10-15 państw, a oprócz Austrii, Norwegii, Finlandii, Polski i Niemiec mało kto wie, iż coś takiego w ogóle istnieje. Ale pora na wątek ze sztangą, czyli jak to wszystko się ma do popularności podnoszenia ciężarów, które z racji swojego zasięgu i masowości (w stosunku do skoków narciarskich)powinno tutaj przodować. Ale tak nie jest. Tak samo jak trzykrotny mistrz świata Marcin Dołęga nawet nie zbliżył się do objawów „małyszomanii", chociaż sportową klasą dorównuje panu Adamowi. Dlaczego tak się dzieje pisałem już na tych łamach wielokrotnie - nieobecni na ekranach telewizorów, nie wychylający się co kilka dni z telewizyjnego okienka schodzą na drugi plan. I tak już będzie. Przy sztandze wyjątkiem Szymek Kołecki, który w piątek szalał w „Kocham Cię, Polsko!", a w sobotę też w TVP wypowiadał się podczas benefisu Małysza.
Przypomnę też, iż w miniony wtorek podczas uroczystości w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego poznaliśmy laureatów Nagrody Fair Play 2010. Jedną z najważniejszych otrzymał kto? Oczywiście Adam Małysz, co było jakby wypełnieniem ciągu fetowania na pożegnanie, chociaż nikomu nie trzeba udowadniać na siłę, iż właśnie on zawsze postępował w myśl zasad fair play. Dostrzeżono jednak, iż grudniu, podczas zawodów Pucharu Świata w szwajcarskim Willingen Polak zamienił się (choć nie musiał) w kolejności skoku z Austriakiem Thomasem Morgensternem, gdyż ten miał kłopoty z kombinezonem. Dla mnie to czyn naturalny, dla jurorów konkursu widać nadzwyczajny - być może ja jestem starej daty, a kryteria i obyczaje są nowe.... W tymże PKOl list gratulacyjny Fair Play otrzymali Robert Skolimowski (na tej stronie przedstawiać „Skolima" nie trzeba) i jego małżonka Teresa. To oni po stracie swej córki Kamili -młociarki, mistrzyni olimpijskiej - nie poddali się rozpaczy, to oni stworzyli fundację, która gromadzi fundusze i pomaga sportowcom, już 30., w zdrowotnej potrzebie, łoży na operacje, zabiegi i badania. I to oni są dla mnie bohaterami.
Zmartwiłem się zaś zaznajomiwszy z wynikami ustaleń dotyczących najlepszych sportowców Wojska Polskiego w roku 2010. Oto nasz mistrz świata z Antalyi szeregowiec Marcin Dołęga (jedyny champion globu wśród sportowców w mundurach i reprezentant Wojskowej Grupy Sportowej przy Zawiszy Bydgoszcz) zajął 3 miejsce ustępując starszemu szeregowemu Radosławowi Zawrotniakowi, który jest szpadzistą i na ubiegłorocznych ME w Lipsku wywalczył brązowy medal. Druga zaś była st. szeregowa Krystyna Pałka - biathlonistka kończąca biegi na igrzyskach w Vancouver w końcu drugiej dziesiątki. Panna Pałka była też 3 w MŚ wojskowych w biegu na 15 km, co sukcesem jest pięknym, choć o ile pamiętam Dołęga wygrał mistrzostwa CISM we Frankfurcie nad Odrą. Więc ja tej kolejności i kryteriów nijak nie rozumiem. No i czy gdyby Adam Małysz był takim wojskowym (a służba to, powiedzmy, specyficzna...) jak wymienieni, to czy będąc mistrzem świata też przegrałby z Zawrotniakiem i Pałką?
Jacek Korczak-Mleczko
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego Teresa i Robert Skolimowscy oraz Adam Małysz podczas uroczystości wręczania Nagród fair Play w PKOl oraz Marcin Dołęga (już czas aby zwyciężał także w różnych plebiscytach...) w objęciach Przemysława Babiarza z TVP
|