Ciężki poniedziałek (39) Szukanie gospodarza
Pamiętam czasy nie tak znowu odległe i wspaniałe imprezy mistrzowskie (męskie, seniorskie) w Olsztynie, Tarnowskich Górach, Opolu, Ciechanowie, Bydgoszczy, Polkowicach, Nowym Dworze Gdańskim, Siedlcach, Częstochowie, Sanoku, Zakopanem, Myszkowie, Malborku czy w maleńkim Zakliczynie pod skrzydłami Marka Gołąba... Były tym, czym być powinni - czyli wielkim środowiskowym spotkaniem z piękną walką na pomoście, wieczornym „uzdrawianiem sztangi" oraz trenerskimi dyskusjami, anegdotami i uroczystym biesiadowaniem także. W tym gąszczu wydarzeń niczym wyrocznie brylowali aktualni szkoleniowcy kadry narodowej, a jakieś talenciaki wychodziły z siebie żeby pokazać, iż też potrafią dźwigać. Na mistrzostwach obowiązkowo bywał liczny zastęp dziennikarzy wszystkich znaczących tytułów, a owa grupa zjednoczono była także więzami koleżeńskimi oraz sympatią do ludzi sztangi. Znała się na rzeczy i miała przebitkę w macierzystych redakcjach, aby dobrze wyeksponować-sprzedać materiał zebrany na mistrzostwach Polski. Jeden z kolegów-weteranów mówi, że „to se ne vrati", ale ja jestem optymistą, bo pozycja wyjściowa (gdy startują dwaj mistrzowie świata, mistrz Europy i plejada medalistów młodzieżowców) jest znakomita.
Osobną sprawą jest termin rozgrywania MP. Dawniej był to z reguły maj/czerwiec, teraz mamy termin wędrujący podporządkowany cyklowi przygotowań reprezentantów do mistrzostw świata. A te też są mobilne, bo raz są w końcówce września (ubiegłoroczna Antalya), albo dwa miesiące później (tegoroczny Paryż) i mądry za tym nie trafi. Tak więc siłą rzeczy MP mają niby stanowić ostateczną eliminację do składu na MŚ, chociaż nie zawsze tak się dzieje, co wpływa na atrakcyjność rywalizacji. No bo są pewniaki, a paleta wyboru w poszczególnych wagach jest jaka jest. Do tego w myśl modnego obecnie hasła najlepszych i ich trenerów, czyli „jeden docelowy start w roku" większość kadrowiczów mknie po tytuły po najmniejszej linii oporu (oby wygrać), część startuje o wagę wyżej, a MP są imprezą bardziej traktowaną jako sprawdzian formy, a nie wartość sama w sobie. Nie wiem, czy to przekłada się na liczbę kibiców na sali, ale być może tak. No i marzy mi się, żeby z MP był jakiś solidny telewizyjny ślad, czyli i informacja i reportaż na który trzeba mieć pomysł, a przecież i ludzi i tematów jest tak wiele. Na przykład z mojej dziennikarskiej łączki, a rzecz dotyczy naszego mistrza obiektywu - Janka Rozmarynowskiego dla którego mistrzostwa Polski 2011 będą... pięćdziesiątymi w karierze, bo po raz pierwszy fotografował je w roku 1961 w Koszalinie (poniżej na jednym ze zdjęć pół wieku temu w akcji Czesław Białas) Co widział, ilu ludzi poznał przez te lata popularny „Rozmaryn" wie tylko on i jest to wiedza ogromna.
Wreszcie problem podstawowy, czyli wybór gospodarza MP. PZPC postępuje w sposób najsprawiedliwszy, czyli oficjalnie ogłasza konkurs ofert w którym wiadomo czym (hala, zaplecze, baza hotelowa, gastronomia, pula na nagrody itp.) musi dysponować kandydat. Ale myliłby się ktoś spodziewający się istnej lawiny zgłoszeń, walki klubów i miast o zaszczyt organizowania mistrzostw Polski i sytuacji w której PZPC przebiera w ofertach niczym w przysłowiowych ulęgałkach, co w tzw. minionym okresie było związkową normą. To może dziwić, bo nie inaczej ma się rzecz z MP 2011, gdzie w pierwszym terminie - o ile się orientuje - nie wpłynęła żadna oferta, a oczy zarządu zwróciły się ku Ryśkowi Szewczykowi i opolskim Budowlanym, co to tak doskonale zorganizowali jubileuszowy championat 2010. W czym rzecz, bo przecież nie w lenistwie terenu i nie w tym, iż łatwiej przyjechać na gotowe. Ano chodzi o pieniądze, bo ciężarowe kluby to nie krezusi, a PZPC - jako patron i współorganizator najważniejszych zawodów roku - cudownie nie rozmnoży budżetowej kasy. Bo z finansami polskiego sportu anno domini 2011 jest krucho, chociaż resort sportu uspokaja, jak może. Bo tych pieniędzy (a przecież już ponad rok temu ogłoszono kryzys finansów publicznych) na sport niby ma być więcej, tyle samo, a jak przychodzi co do czego to jest mniej; może także dlatego, iż gros funduszy idzie na przygotowania do piłkarskich Euro 2012. Jest dziwnie, bo do tej pory nie uruchomiono jeszcze ministerialnej transzy dla polskich związków sportowych, choć kończy się już styczeń, a prezes Zygmunt Wasiela jak lew walczy z MSiT o przydział środków dla PZPC, który z racji ubiegłorocznych sukcesów nie zasłużył na to, aby oszczędzać akurat na nim. Nie lepiej jest w klubach których większość dobrze żyje z władzą samorządową, gospodarzem miasta czy powiatu. Ale jesienią mieliśmy wybory i w wielu miejscach okazało się, iż owa miłość do sportu bardziej była kampanijnym hasłem niż obietnicą realizowaną w praktyce. Ale może to się jakoś ułoży.
A mistrzostwa Polski 2011? Ponoć jest mocny kandydat z Mazowsza (nie, nie niezawodny Ciechanów) i wszystko na dobrej drodze.
Jacek Korczak-Mleczko
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego krótka retrospektywa 50 lat historii MP, od Koszalina 1961 po Opole 2010.Po drodze Warszawa, Zakopane, Nowy Dwór Gdański, Bydgoszcz, Olsztyn, Polkowice, Myszków gdzie odsłoniliśmy Pomnik Ciężarowca, a przez miasto przeszedł pochód atletów!, Sanok i Zakliczyn oraz bohaterowie tamtych championatów. A nad wszystkim czuwa prezes Zygmunt Wasiela - tu w Malborku 2005
|