Ciężki poniedziałek (36) Eksportowy „Zyga” i inni
Przed świętami spotkałem Zygmunta Smalcerza. Wpadł do Warszawy na krótko, już przed Nowym Rokiem wrócił do.... Colorado Springs gdzie od lipca 2010 odpowiada za kadrę amerykańskich ciężarowców. Zygmunt wygrał konkurs ogłoszony prze Komitet Olimpijski USA (jego siedziba jest także Colorado Springs) i ma zapewnioną robotę do igrzysk w Londynie z opcją przedłużenia kontraktu. A w Colorado Springs (leży o przysłowiowy rzut beretem od stolicy stanu - Denver), które jest centralna bazą przygotowań amerykańskich sportowców, to naprawdę życie, jak w Madrycie, żyć nie umierać... Smalcerz ma do dyspozycji piękny apartament w centrum miasta, w tym samym domu gdzie mieszka na stałe Gerard Janusz Pyciak-Peciak -legenda polskiego pięcioboju, mistrz olimpijski i mistrz świata od lat związany z kadrą USA i ichnim Komitetem Olimpijskim. Smalcerz dostał też do dyspozycji samochód i wolna rękę w pracy szkoleniowej i podróżowaniu po Stanach w poszukiwaniu chętnych do pracy talentów. A USA to ogromny przecież kraj. Jak na razie, po mistrzostwach świata w Antalyi 2010, Amerykanie (a raczej Amerykanki) wywalczyli 3 kwalifikacje do olimpijskiego Londynu. To już coś, chociaż od lat zastanawiam się nad tym dlaczego USA - największa sportowa potęga świata - nie liczy się zupełnie na światowych pomostach, chociaż akurat podnoszenie ciężarów spełnia wszystkie atrybuty przynależne amerykańskiemu stylowi życia z kultem siły na czele? Co powoduje, iż w ostatnich dziesięcioleciach żaden z Amerykanów nie przebił się choćby do pierwszej dziesiątki championatu świata czy igrzysk? A pamiętam przecież czasy, gdy IWF trzęśli prezydent Clearence Johnson i sekretarz generalny Oscar State (rodem z... Białegostoku), a z tym ostatnim prawdziwe boje kompetencyjne toczył prezes Janusz Przedpełski, co w roku 1969 zaowocowało powołaniem do życia (w Warszawie) EWF. Pamiętamy USA jako organizatora mistrzostw świata z aferalnym Columbus na czele, no i czasy gdy mieli prawdziwe sławy pomostów, bo trudno z historii sztangi wymazać nazwiska Tommy`ego Kono, panów Bednarskiego, Schemansky`ego, Bergera, Vinci`ego, George`a czy Martina... Także w USA urodziło się kobiece dźwiganie sztangi, stamtąd przychodziły nowinki techniczne i szkoleniowe. Ale stamtąd tez do światowego sportu wtargnął doping, a już w połowie lat 50. ubiegłego wieku pojawiły się sterydy anaboliczne które właśnie przy sztandze dokonały największych spustoszeń.
Pytałem więc Smalcerza, czy amerykańska sztanga się odrodzi, czy są chętni do uprawiania tego sportu? Zygmunt jak zawsze jest optymistą, ale opowiada też historie niezwykłe. Zapytany czy naprawdę w USA nie ma zawodnika, który podrzucałby grubo ponad 200 kilogramów Zygmunt odpowiada, iż takich jest wielu! Ale to zawodowcy, startujących w licznych zawodach organizowanych przez promotorów, w swoistych show bardzo popularnych w USA. Czym one różnią się od zawodów „normalnych"? Ano tym, iż nie ma tam żadnych kontroli antydopingowych. Co ciekawsze konsultantem jednej z grup owych sztangistów-zawodowców-showmanów jest nie kto inny, jak sam Iwan Abadżijew - legendarny twórca niegdysiejszej potęgi bułgarskich ciężarów, wielki trener i teoretyk, ale także skażony spektakularnymi aferami dopingowymi. No i już wiemy, jak za Oceanem kręci się ten światek ludzi od sztangi, co na co dzień obserwuje nasz Zygmunt Smalcerz. „Zyga" to teraz prawdziwe dziecko szczęścia. Na liście trofeów złoto olimpijskie i dwa tytuły mistrza świata, na karku już 70 wiosen, ale forma czterdziestolatka. Za nim dwukrotna kadencja opieki nad polską kadrą, miejsce w Galerii Sławy IWF, zwycięstwo w Plebiscycie „PS", działalność w PKOl, odznaczenia MKOl, angielski perfekt, dobra wojskowa emerytura i duża popularność w polskich mediach. Teraz praca w USA(i bliskość kurortów zimowych w Aspen i Vail - a Zygmunt to zapalony narciarz), a jeszcze niedawno pisałem o nim gdy był trenerem... Nepalu. Piękne to życie, godne fascynującego książkowego opracowania...
Smalcerz oczywiście nie był pierwszy. Niezapomniany Klemens Roguski pracował w Iranie, stworzył też podwaliny wielkich osiągnięć Greków, w Helladzie pracował także przed nim trener Bronisław Stępień. Ciężarowego rzemiosła uczył Turków Augustyn Dziedzic. Z kadrą Norwegii pracował Bogusław Dębek, z Austriakami Jerzy Szalecki. Specjalistą od Ameryki Południowej (Urugwaj, Argentyna) był Andrzej Skiba, który teraz pracuje szejków znad zatoki Perskiej, reprezentacja Włoch opiekował się Wojciech Dousa. No i sam mistrz Waldemar Baszanowski, który dwukrotnie był na kontrakcie w dalekiej Indonezji. Bardzo ciekawa jest ta trenerska-ciężarowa geografia Polaków!
Jacek Korczak-Mleczko
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego Zygmunt Smalcerz w przedświątecznej rozmowie 2010 z JKM oraz podczas treningu z Wojtkiem Ozimkiem i Krzysztofem Szramiakiem. Dalej Wojciech Dousa i szef EWF - Włoch Antoni Urso. Iwan Abadżijew naucza Ryszarda Soćkę i Stefana Polaczuka. Obok Dariusz Osuch i Jerzy Szalecki oraz duet Klemens Roguski/Augustyn Dziedzic wraz z Robertem Wójcikiem i „Gustek" z Turkami. Wreszcie Bogusław Dębek i jego Norwegowie oraz Waldemar Baszanowski i wspaniałe pamiątki z Indonezji.
|