Ciężki poniedziałek (30) Czas plebiscytów – trzeba walczyć o swoje!
Lekko nie będzie, chociaż w talii najlepszych w kraju mamy dwa prawdziwe asy w osobach mistrzów świata z Antalyi, czyli Adriana Zielińskiego i Marcina Dołęgi. Ten drugi, przypomnijmy, wygrał championat globu już po raz trzeci (co wcześniej uczynił tylko Waldemar Baszanowski - 5 tytułów!), a w całym współczesnym polskim sporcie próżno teraz szukać zbyt wielu zawodników z takim imponującym dorobkiem. Osiągnięcie Zielińskiego jest w tym kontekście wspaniałą niespodzianką, chociaż dla znawców przedmiotu znowu nie aż tak wielką, bo znamy jego medalowa kariere młodzieżowca i skalę talentu szlifowanego od lat.
Tegoroczny Plebiscyt „Przeglądu Sportowego" będzie już 76. W historii (odkąd w roku 1926 wygrał Wacław Kuchar), a karty chyba już zostały rozdane. Bo nie ma mocnych, jak przed rokiem, na bohaterkę z zimowego, olimpijskiego Vancouver - Justynę Kowalczyk, jest inny bohater z Kanady - Adam Małysz, jest „czarny koń" Plebiscytu czyli Tomasz Gollob (wygrał już w roku 1999), są lekkoatleci na czele z jednym z naszych mistrzów Europy - Piotrem Małachowskim i rekordzistką świata - Anitą Włodarczyk, z gier zespołowych będziemy mieć jedynaka w osobie najlepszego bramkarza świata w piłce ręcznej - Sławomira Szmala. No i jest łyk komercyjnego profesjonalizmu, czyli Tomasz Adamek, bo Robert Kubica nie powinien w tym roku dojechać w okolice pierwszej „10", ale to jest tylko teoria...
Więc gdzie jest miejsce dla Zielińskiego i Dołęgi? Ano jest i to solidne, chociaż przypominam iż w historii Plebiscytu przedstawi ciele podnoszenia ciężarów wygrywali tylko trzykrotnie i to akurat nie po najlepszych w karierze sezonach... Dostąpili tego za rok 1961 Ireneusz Paliński, w rok 1969 Waldemar Baszanowski i za 1975 Zygmunt Smalcerz. Na dalszych zaś miejscach w dziejach Plebiscytu plasowali się Szymon Kołecki, Stefan Leletko czy Piotr Mandra.
Sądzę, że gdy „PS" ogłosi listę kandydatów znajdą się na niej nazwiska Dołęgi I Zielińskiego, chociaż różnie to już w podobnych przypadkach bywało. W tym roku jednak dobrze się złożyło, że mistrzostwa świata mieliśmy u progu jesieni, a nie w końcu roku - jak w sezonie 2009 - i Marcin po triumfie w Korei Południowej był na chybcika dokooptowany do listy w czasie gdy plebiscyt już trwał, co nie dało nawet miejsca w pierwszej „10" i miało dla mnie - choć podobno to tylko zabawa - posmak skandalu. W tym roku boję się także tego, że nasi mistrzowie, dyscyplina i środowisko mogą nie znaleźć się tam, gdzie powinni, a to za sprawą wcześniejszego dość wątłego medialnego nagłośnienia ich sukcesów. Owszem mieli swoje „pięć minut", ale raczej nic ponadto. Z czym to się wiąże? Ano, nie ukrywajmy, z ich nieco słabowitą pozycją w kontaktach i zawodowych znajomościach z ludźmi od pióra, kamery i mikrofonu i to tych z prasy sportowej i sportowych działów dzienników i programów informacyjnych różnych stacji telewizyjnych. Więc nie dziwota, iż najlepszy - kompletny i interesujący tyczący fenomenu naszego mistrza - z materiałów po Antalyi (reportaż z Mroczy; o Tarpanie i Zielińskim) ukazał się w tygodniku „Polityka", a w mediach elektronicznych podobnym był wywiad Marcina w cyklu „Championi w Plusie" w kodowanej stacji Canal+. Bo sukcesowi trzeba pomóc. Tutaj wielka rola PZPC, bo poza radosnym, a przecież naturalnym powitaniem na Okęciu - nie doczekaliśmy się eksc ytującej konferencji prasowej(a jest moda na imprezy typu show) z naszymi mistrzami - nie licząc kilku słów na stojaka po spotkaniu z ministrem Adamem Gierszem - w 9 dni po powrocie z Turcji. Sukcesowi trzeba pomóc stąd nasi najlepsi sportowcy współpracują z fachowcami od PR, a nawet wynajmują firmy do promocyjnego sprzedawania swego wizerunku. To naturalnie połączone jest ze sponsorami i dlatego śledząc prasę można pomyśleć, iż najlepszym polskim sportowcem 2010 jest dla „GW" kolarka górska i urokliwa mistrzyni świata - Maja Włoszczowska w symbiozie z firmą CCC. Najlepsi promowani są i pokazywani daleko od stadionów , tras i hal sportowych. Spotykają się, zawsze w obecności kamery, z młodzieżą, odwiedzają domy dziecka, szpitale, biorą udział w akcjach charytatywnych, społecznych inicjatywach i w telewizyjnych programach rozrywkowych. A gdzie w tym towarzystwie Adrian i Marcin, kto dba o ich propagandowy (tak, tak!) image? W ciężarowej branży doskonale potrzebę promocyjnego show rozumie chyba tylko Szymon Kołecki, który nie startuje od Pekinu 2008, ale ciągle jest najbardziej rozpoznawalnym i medialnym polskim sztangistą, co to potrafi też wygrać specjalne wydanie 9 w święto 11 listopada)arcypopularnego programu jakim jest „Jaka to melodia?".
Więc trzeba pomóc Zielińskiemu i Dołędze w dostaniu się do „10" laureatów w Plebiscycie „PS" 2010. Środowisko PZPC, przecież tak liczne, powinno się zmobilizować i gremialnie oddać głosy na naszych. Bo o swoje trzeba walczyć! Akurat w tym plebiscycie, choć można się także cieszyć ze zwycięstw w klasyfikacjach na najlepszego sportowca regionu (Adrian w kujawsko-pomorskim. Marcin także tam, bo reprezentuje bydgoskiego Zawiszę...) czy Wojska Polskiego (szeregowiec Dołęga).
No to głosujemy!
Jacek Korczak-Mleczko
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego ludzie od ciężarów „w materii" Plebiscytu „PS" i innych: od Waldemara Baszanowskiego i ... Bernarda Piekorza, po Szymka Kołeckiego i Marcina Dołęgę i Adriana Zielińskiego
|