Ciężki poniedziałek (29) Ludzie z Lubelszczyzny
Pamiętam więc czasy gdy Ludowe Zespoły Sportowe były prawdziwą ostoją polskiego sportu - w kolarstwie, zapasach, lekkiej atletyce, łucznictwie, narciarstwie i w podnoszeniu ciężarów także. To był system - od Rady Głównej w Warszawie, po struktury terenowe i kluby. Było wiele imprez różnego szczebla - od ogólnopolskich igrzyska po gminne zawody w poszczególnych dyscyplinach. Był niezapomniany tygodnik „Wiadomości Sportowe" z dziesiątkami swych terenowych korespondentów, którzy na co dzień byli działaczami z najczystszej społecznikowskiej materii. No i komu - aspekt finansowy niechaj będzie ważnym, acz pobocznym - to wszystko przeszkadzało... Elzetesowska, ciężarowa Lubelszczyzna to był na przykład POM Piotrowice, gdzie prawie co roku rodził się i dojrzewał talent czystej wody. Stamtąd odkryty i doceniony przez trenera Ryszarda Szewczyka wywędrował (był to czas pierwszych w Polsce transferów przy sztandze...) do Opola Krzysztof Siemion, stamtąd obrał kierunek na Myszków Dariusz Osuch. Z Lubelszczyzny, z Chełma był wieloletni szef RG LZS - Waldemar Świrgoń, stamtąd jest szefujący od dawna chudziutkiej dziś centrali wiejskiego sportu - Wacek Hurko.
Teraz największą karierę wśród działaczy Lubelszczyzny robi Zdzisław Żołopa „odkryty" ongiś przez prezesa Janusza Przedpełskiego. Jest wiceszefem PZPC, prezesem biłgorajskiego Znicza i lubelskiego OZPC, kieruje sportowym Forum Lubelszczyzny, działa w biznesie i biłgorajskim OSiR (piękna hala sportowa i takaż siłownia), w rychłych wyborach samorządowych kandyduje do Rady Miasta Biłgoraja. Przyznam więc, iż aktywność Zdzisława jest ogromna, a przecież w ciągu roku daje się poznać jako świetny organizator zawodów i w Biłgoraju, Hrubieszowie czy Chełmie -kto był ten wie - i prawdziwy „człowiek mikrofonu" idący śladem mistrza Mokranowskiego. Sam kiedyś dźwigał, teraz marzy mu się, aby na jego terenie było wielu liczących się w kraju zawodników, a oczkiem w głowie jest chyba w tej chwili najlepsza polska sztangistka - Marena Karpińska. Ździchu to także sędzia międzynarodowy i człowiek, który... przynosi szczęście reprezentantom Polski. Bo to on był kierownikiem naszej ekipy podczas niedawnych mistrzostw świata w Antalyi, które zaowocowały przecież złotymi medalami Adriana Zielińskiego i Marcina Dołęgi.
Lubelszczyzna to także Wisła Puławy, ponoć pierwszy chętny i faworyt do organizacji męskich mistrzostw Polski 2011- a PZPC postawił bardzo wysokie wymagania. Sportowa, klubowa firma kierowana od lat przez Antoniego Rękasa i Witolda Guza, którzy potrafią sztangą zainteresować młodzież czego dowodem zwycięstwo w kategorii dopingu (tego od braw!) zorganizowanego - i sztanga Eleiko w nagrodę - podczas tegorocznego II Memoriału Janusza Przedpełskiego w Spale. Lubelszczyzna to Biała Podlaska z tamtejszą AWF i szefem Rady Trenerów PZPC Jarosławem Sacharukiem. To Terespol, gdzie po tak przedwczesnej śmierci Stefana Polaczuka znaleźli się kontynuatorzy jego pracy. Lubelszczyzna to oczywiście także Łuków - kolebka klanu Dołęgów, gdzie wczoraj udanie odbyła się kolejna ciężarowa Grand Prix; impreza która zapoczątkowała w Polsce atrakcyjne show ze sztangistami w roli głównej. Ta niedzielna była też swoistego rodzaju promocją współorganizatora i zawodnika - Roberta Dołęgi, który za dwa tygodnie ubiegać się będzie o mandat radnego miasta Łukowa. Czyli, co cieszy, dużo ludzi z ciężarowego kręgu znalazło się na listach wyborczych do władz samorządowych...
Jest też na Lubelszczyźnie postać niezwykła i sympatyczna. To rodowity chełmianin, 57-letni dzisiaj Marian Skrajnowski. Były zawodnik z sukcesami w wieku juniorskim i młodzieżowym (brąz na MMP 1972 w Ciechanowie, a na wyższych stopniach podium stanęli wtedy Paweł Rabczewski i Jan Lisowski!), absolwent AWF w Białej Podlaskiej, gdzie w ciężarowym zespole startował razem ze Stefanem Polaczukiem i Ryszardem Soćką... To także trener (jego najsłynniejszym wychowankiem był mistrz Polski i olimpijczyk z Atlanty 1996 - Marek Maślany), zasłużony nauczyciel szkół średnich i wyższych Chełma, historyk i metodyk sportu, laureat nagród ministra edukacji narodowej i prezydenta miasta Chełma poliglota, tłumacz i... poeta z pokaźnym docenionym dorobkiem, działacz sportowy i kulturalny. W młodości także gimnastyk, koszykarz, piłkarz i lekkoatleta. Znamy się od lat osiemdziesiątych, gdy Marian jako obserwator i analityk PZPC bywał na mistrzostwach świata i Europy. Spotkaliśmy się niedawno( i powspominali) w jego Chełmie podczas IV Gali im. Mariana Zielińskiego. Z rąk prezydent miasta - pani Agaty Fisz odbierał nagrodę za sukces w swojej pasji najświeższej. Oczywiście jest to znowu przygoda ze sztangą, czyli podróże po całym świecie i starty w mistrzowskich imprezach mastersów, czyli nadzwyczaj krzepkich weteranów pomostów. Sukces ostatni to brązowy medal (kategoria 55-60 lat) na MŚ w Ciechanowie z wynikiem 200 kg w dwuboju (89+111). Na koncie sukcesów są oczywiście tytuły mistrza Polski, Puchar Europy i wicemistrzostwo świata zdobyte w roku 2008 na greckiej Kefalonii. Czy to aktywne i bogate życie to zasługa sportu? Oczywiście tak, ale to także osobowość, pasja , upór. Bo nie zawsze było bezproblemowo. Skrajnowski był przedostatnim z dziewięciorga rodzeństwa i w domu, jak to się mówi, nie przelewało się. Szansą , na zdobycie wykształcenia, pracę i poznanie świata, był sport i Marian ją pięknie potrafił zrozumieć. To bardzo ciekawa postać. Jak to na Lubelszczyźnie widać w zwyczaju...
Jacek Korczak- Mleczko
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego Zdzisław Żołopa i Marian Skrajnowski „in action", bo to bardzo aktywni ludzie
|