Adrian Zieliński i Marcin Dołęga już w domu: złote powitanie na Okęciu!
Najpierw było trochę nerwów i spoglądania na zegarki, gdyż rejsowy samolot ze Stambułu spóźnił się o 40 minut. Najbardziej zniecierpliwiona była liczna i wielce reprezentatywna delegacja Tarpana Mrocza na czele z prezesem Henrykiem Szynalem i odkrywcą talentu Adriana Zielińskiego („Miał 7 lat, gdy zaczął u mnie treningi...") Dominikiem Mikołajczykiem. Razem z zastępcą burmistrza - Piotrem Hemmerlingiem i rzecznikiem klubu - Pawłem Prusem dzierżyli ogromniasty transparent - tablicę (przyozdobioną herbem miasta) o treści „Mrocza wita mistrza świata!". Niestety, nie mógł przybyć burmistrz Wiesław Gozdek, który ponoć wielce przeżył piątkowy triumf Adriana, a teraz na miejscu doglądał przygotowań do wielkiej fety na Rynku, którą zaplanowano na poniedziałkowy wieczór i stąd był ten niepokój „tarpanowców" odnośnie godziny przylotu.... Jeśli do tego dodać, iż wielkim fanem ciężarów jest w 4,5-tysięcznej Mroczy Jerzy Starzewski - ksiądz proboszcz parafii św. Mikołaja, to obraz szczęścia będzie pełen. No i oczywiście nie mogło zabraknąć sympatii Adriana - panny Magdy. Przypomnijmy, iż w założonym w roku 1945 Tarpanie są jeszcze sekcje piłki nożnej i brydża, a burmistrzowi udało się przekonać rajców i społeczność miasta, że inwestycje w sport, w ciężary, w piękny specjalistyczny ośrodek zwrócą się z wielokrotnością - no tak się stało. I za sprawą Adriana i jego brata, jak i całej młodzieży uprawiającej tam sport. Marzenia? Przesympatyczna delegacja z Mroczy odpowiadała, iż one już przecież się spełniają, ale apetyt rośnie i byliby wniebowzięci, gdyby Adrian powrócił z olimpijskim medalem z Londynu. Najlepiej oczywiście ze złotym... Mam wrażenie, że w zbliżających się wyborach samorządowych władze Mroczy reelekcje mają zapewnioną...
Tuż przy panach z Mroczy silna grupa przemiłych pań na czele z matką złotego Marcina Dołęgi - panią Zofią, która zmagania siła obserwowała w łukowskiej siedzibie rodziny. Obok małżonka trzykrotnego już championa świata - pani Marta(„Strasznie się denerwuję patrząc na starty Marcina, w niedzielę tak na spokojnie oglądałam jego trzecie podejście w podrzucie - spalił, ale już wcześniej miał zapewniony złoty medal") i córeczka Martyna. Na mistrza miał w domu czekać jego ulubiony rosół oraz kilka tygodni spokoju i odpoczynku od treningów. No, może niezupełnie spokoju, bo już 9 października Marcin będzie świadkował w Makowie Mazowieckim na ślubie swojego młodszego brata - Daniela z panna Justyną. Tuż przy klanie Dołęgów flagowy poczet PZPC na czele z Bogdanem Maliszewskim oraz ... Michał Listkiewicz, który akurat przyleciał z Gdańska, a że sympatie ma omnisportowe i kibicuje wszystkim najlepszym więc nie przepuścił okazji, aby fetować sztangistów.
Niestety, w hali przylotów, wśród witających naszą armadę od sztangi nie dostrzegłem ani jednego przedstawiciela Ministerstwa Sportu i Turystyki, ani Polskiego Komitetu Olimpijskiego, co - powiedzmy - nieco dziwi. Więc zrobiło mi się bardzo smutno. Potem dowiedziałem się od prezesa Zygmunta Wasieli, że minister Adam Giersz nie mógł przybyć, ale jako pierwszy esemesował i telefonował z gratulacjami do Antalyi. Ale na litość oprócz szefa w MSiT są przecież w resorcie inni odpowiedzialni funkcyjni. A PKOl? Dodajmy, iż minister Giersz zaprosił do siebie Marcina Dołęgę i Adriana Zielińskiego; na 6. października, na uroczyste śniadania z miłymi niespodziankami. I bardzo dobrze.
Nasi bohaterowie pojawili się krótko przed godziną 14. i zaraz - przy owacji zgromadzonych - rzucił się na nich istny tłum wysłanników mediów elektronicznych (5 kamer telewizyjnych i dziesiątki mikrofonów) i pisanych, a co z tego zobaczymy, usłyszymy i przeczytamy czas pokaże. Bohaterowie byli uśmiechnięci, ale zmęczeni, bo w drogę do Warszawy z Antalyi via Stambuł wyruszyli już w połowie nocy. Marcin powiedział, że obrona tytułu to dużo trudniejsza sprawa niż walka o pierwsze złoto w karierze, że nie był w pełni zdrowy i świadom, iż w rwaniu nie był przygotowany na sto procent. Ale wygrywa się podrzutem.... Teraz aktywny odpoczynek aż do nowego roku, potem czas na zastanowienie co czynić w sezonie przedolimpijskim. Czy iść na całość podczas MŚ w Paryżu, czy mieć ulgowy rok będący etapem do najważniejszego startu w olimpijskim Londynie? Oby było zdrowie. Marcin był pod wrażeniem startu Adriana i wspomniał, iż Zieliński jeszcze w samolocie pytał go... jak ma się zachowywać na Okęciu. Bądź uśmiechnięty, pokazuje medale i chętnie odpowiadaj na wszystkie pytania. Bo to jest nasz dzień - usłyszał od starszego kolegi. Bardzo to dobra i sympatyczna rada. Bo i Adrian doskonale się do niej zastosował, a ci którzy go nie znali przekonali się, iż mamy kolejnego bardzo medialnego mistrza przed którym jeszcze wiele, wiele lat sukcesów.
Obok zasłużenie promieniał prezes Zygmunt Wasiela i wiceszef PZPC Zdzisław Żołopa (był kierownikiem ekipy na MŚ), zasłużone gratulacje zbierał (nie tylko od żony Katarzyny)trener Mirosław Choroś, a reprezentant władz bydgoskiego Zawiszy Ryszard Beck był wielce kontent, iż ściągnął do klubu i do armii Marcina Dołęgę. Więcej takich pięknych chwil dla polskiej sztangi!
Jacek Korczak-Mleczko
|
|
|
|