Ciężki poniedziałek (19) Pół wieku i pan Irek
Oto w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego odbyła się wczoraj miłą uroczystość rocznicowa gromadząca liczne grono krzepkich i wielce utytułowanych weteranów naszego sportu. 25 sierpnia minęło bowiem pół wieku od otwarcia Rzymie Igrzysk XVII Olimpiady. Według wielu najwspanialszych igrzysk w historii, bodaj ostatnich na których technologia nie wygrywała jeszcze z romantyzmem zmagań, a historyczna sceneria Wiecznego Miasta nie miała sobie równych. Tamten Rzym sprzed 50 lat pamiętam jako 9-latek wpatrzony w maleńki ekran telewizora marki „Wisła" (igrzyska po raz pierwszy w TVP!), bo naprawdę było co oglądać. 21 polskich medali; 4 złote, 6 srebrnych i 11 brązowych. Ci złoci to byli lekkoatleci - Zdzisław Krzyszkowiak triumfujący na 3 kilometry z przeszkodami, trójskoczek Józef Schmidt, bokser Kazimierz Paździor i oczywiście sztangista wagi półciężkiej IRENEUSZ PALIŃSKI. Pan Irek przeszedł do historii, bo zdobył dla naszych ciężarów pierwsze w historii olimpijskie złoto, a tego się nie zapomina. Jego wyczyn powtórzyli na pomoście tylko Waldemar Baszanowski (w Tokio 1964 i Meksyku 1968) oraz Zygmunt Smalcerz; właśnie mija... 38. rocznica wyczynu „Zygi" z Monachium 1972. Czy w Londynie 2012 na tę honorową listę wpisze się kolejny Polak? Pora najwyższa, bo ileż można żyć tylko wspomnieniami odnotowując uroczyście kolejne rocznice?
Paliński. To nazwisko-magnes w dziejach polskiej sztangi. Ilekroć z Jankiem Rozmarynowskim jedziemy do Ciechanowa, to tuż przed przejazdem kolejowym wskazujemy na zabudowania po lewej stronie szosy i mówimy zawsze to samo: To tutaj, we wsi Nużewo urodził się Ireneusz Paliński. W chłopskiej rodzinie- 13 maja 1932 roku. Całe życie związany z Ciechanowem, przez wiele lat symbol (często kontrowersyjny) tego mazowieckiego miasta. Paliński choć nie miał postury olbrzyma był silny jak tur, sprawny, uparty, pracowity i lubiący samotność podczas treningu. Indywidualista aż do bólu zwykle stał w opozycji do trenerów - były nawet konflikty z Klemensem Roguskim - i działaczy. Do ciężarów trafił drogą typową dla wiejskich chłopaków z tamtych lat. W roku 1955 odbywał służbę wojskową we Wrocławiu i tam odkrył go trener Bronisław Stępień (pamiętacie jeszcze Bronka?). Po roku treningu zadebiutował na mistrzostwach świata i był... czwarty, w kolejnym sezonie był pierwszy medal - brąz na championacie Europy. Istne wejście smoka!
Na igrzyskach w Rzymie pan Irek uczynił rzecz niebywałą. W trójboju wagi półciężkiej (do 82,5 kg) zaliczył 442,5 kg (130+132,5+180)pokonując faworyzowanego Amerykanina, pięciokrotnego mistrza świata Jamesa Georgea, a brązowy medal zdobył Jan Bochenek. Rok później został Paliński mistrzem świata, startował - już w lekkociężkiej, do 90 kg tocząc boje z Rosjaninem Worobiewem - jeszcze przez 5 lat. Jego bilans to oprócz olimpijskiego złota, mistrzostwa świata i Europy to 9 tytułów mistrza Polski, 4 srebra z championatów globu i 6 z mistrzostw Starego Kontynentu. Siedmiokrotnie bił rekordy świata; 6 razy w podrzucie (190 kg) i raz w trójboju. Zwyciężył w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego" na najlepszego polskiego sportowca 1961 roku, ro wczesniej był trzeci.
Miałem przyjemność odwiedzać (a to za sprawą jego przyjaciela Ździsia Piotrowskiego, którego serdecznie pozdrawiam)pana Irka w jego ciechanowskim domu. Był już zgorzkniałym człowiekiem, zaczął chorować, był jakby poza środowiskiem sztangi. Założył warsztat stolarski, najpierw produkował meble, potem drewniane saboty na które była powszechna moda i zbyt, potem firmę budowlaną. W pamięci miał zawsze ów złoty Rzym, splendory i powrót do Ciechanowa. Od granic powiatu jechał odkrytym samochodem eskortowany przez motocyklistów, a potem była wielka feta na stadionie. I nagle okazało się, iż do triumfu Palińskiego przyczynili się prawie wszyscy ciechanowscy notable... To go drażniło, bo był przekonany iż wszystko zawdzięczał sobie. Pod spokojną maską przystojnego chłopaka z lokiem nad czołem kryła się jednak niespokojna dusza, wielki przedstartowy stres i dziwne teorie o tym, iż ktoś może mu zaszkodzić. Był, w późnych latach minionej epoki zawziętym krytykiem rzeczywistości, rok 1989 przywitał z ulgą, ale nie oznaczało to wcale że próbowano go przywrócić na piedestał. Zdążył jeszcze odsłonić swoją gwiazdę w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie-Cetniewie, pojawić się na jednej z jubileuszowych uroczystości PZPC. Od roku 1993 trawiła go okrutna, wyniszczająca choroba. Walczył z nią, ale niknął w oczach. Ireneusz Paliński zmarł w Warszawie 9 lipca 2006 roku - miał 74 lata.
Za dwa lata za nami będą już igrzyska olimpijskie w Londynie. Pan Irek, Waldemar Baszanowski i Zygmunt Smalcerz bardzo by chcieli, aby nareszcie kolejny Polak przystąpił do złotego klubu. Marcin, Szymon? Już pora.
Jacek Korczak-Mleczko
|