Ciężki poniedziałek (17) Rekordów kres?
U schyłku lata 2010 mamy, o ile się nie mylę, tylko dwójkę zawodników dzierżących (wynikami) prymat na świecie. To 25-letnia młociarka Anita Włodarczyk, która 6 czerwca tego roku podczas mityngu w Bydgoszczy rzuciła 78 metrów i 30 centymetrów i nasz Szymek Kołecki, co to 29 kwietnia 2000 roku na mistrzostwach Europy w Sofii podrzucił (w kategorii do 94 kg) kilogramów 232. Jest jeszcze Robert Korzeniowski do dziś posiadający najlepszy rezultat w historii w chodzie na 50 kilometrów, ale w tej konkurencji nie notuje się oficjalnych rekordów świata. Trochę to mało, ale cieszy fakt, iż mamy rekordzistę-ciężarowca, chociaż jego wynik jest już „z brodą", co oczywiście tylko dobrze świadczy o wyczynie Kołeckiego. Niech trwa na tym zaszczytnym miejscu jak najdłużej, tym bardziej, iż wydaje się że światowa sztanga zbliża się powoli do kresu możliwości człowieka.
Z pozoru nasze „gwichty" są uprzywilejowane, bo możliwości bicia rekordów wydają się nieograniczone. Inaczej, niż choćby w przypadku biegaczy, którzy - ad absurdum - nie zejdą do granicy 0 sekund. Więc można dźwigać, chociaż drastycznie ograniczono czas i miejsce gdzie można się mierzyć z ciężarem i historią. Bo pozostają igrzyska olimpijskie, championaty globu i kontynentu i stąd - o ile pamiętam - rekord Polski Szymona (w tymże podrzucie i w tejże wadze) jest lepszy (235 kg; w Ciechanowie w czerwcu 2000) od jego rekordu świata. No dekadę temu „Kołek" był w niesłychanym gazie, a ja wierzę iż zobaczę go jeszcze kiedyś w szturmie na rekord... A świat i inni Polacy. Tu nadzieja w Marcinie Dołędze, który poczuł już smak bycia rekordsmenem (199 kg w rwaniu wagi do 105 kg) podczas mistrzostw Europy we Władysławowie na początku maja 2006. Dwa lata póżniej na igrzyskach olimpijskich w Pekinie wynik ten o kilogram poprawił Białorusin Adriej Armnau, który jest także rekordzistą świata w dwuboju (436), a w podrzucie rekord dzierży Bułgar Alan Cagajew (237). Rekordy Marcina to odpowiednio 424 i 230 kg (rekord Polski -233 należy do jego brata Roberta) i jestem przekonany, iż broniąc wkrótce w tureckiej Antalyi tytułu mistrza świata jest w stanie je zaatakować.
Patrząc na tabelę aktualnych rekordów świata wydaje się, iż przy sztandze czas jakby się zatrzymał. Ich średnia żywotność to blisko 10 lat , a najstarsze pochodzą z roku 1999; 357 kg w dwuboju kategorii do 69 kg Bułgara Gałabina Bojewskiego oraz - z tego samego roku -188 w rwaniu i 412 w dwuboju (waga 94) Gruzina z greckim paszportem - Akakiosa Kakhiasvilisa. Tu ciekawostka, bo taki sam wynik w dwuboju ma Kołęcki, ale ustanowił go rok później podczas wspomnianych mistrzostw Europy w Sofii. Ostatnimi zaś wynikami, które IWF zatwierdziła jako rekordy świata to 187 w podrzucie wywalczony przez Jang Mi-Ran 28 listopada 2009 w czasie mistrzostw globu w Goyang. Trochę to mało, jak na tak dynamiczny sport, ale rekordowe rezultaty są niezwykle wyśrubowane, chociaż nie było znowu tak wiele czasu na ich ustanawianie. Bo przecież, odkąd po olimpiadzie w Monachium 1972 zlikwidowano bój wyciskania, IWF bodaj trzykrotnie anulowała rekordy i zmieniała ilość i limity kategorii wagowych. Było to podyktowane głównie odcięciem się od wpadek dopingowych i niewiarygodności osiągnięć czołowych zawodników - przede wszystkim Bułgarów i reprezentantów byłego ZSRR, chociaż przypomnijmy koksownicza gangrena toczyła także i polską sztangę. Więc tamte wyniki odeszły w niebyt; tak samo jak osiągnięcia z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, które przy dzisiejszych wydawać się mogą nieco śmieszne. Ale to niezupełnie tak, bo rekordowe serie arcymistrza Waldemara Baszanowskiego zawsze będą budzić wielki szacunek... Więc żal mi tamtych sław i tamtych wyników. Tęskno za wyczynami superciężkiego Wasi Aleksiejewa, który niczym Siergiej Bubka centymetry w skoku o tyczce dokładał kilogramy, żal wyników jego kolegów z kamandy ZSRR - Wiktora Marczuka, Aleksandra Kurłowicza (dzisiaj fisza we władzach IWF i Białoruskiej federacji) czy Anatolija Pisarienki, który - a sam to widziałem - podrzucił 265 kilogramów. Tęskno za seryjnymi rekordami Bułgarów Janko Rusewa czy Błagoje Błagojewa, czy za popisami mega rekordzisty Turka Naima Suleymanoglou. Człowiek siedział wtedy podniecony koło pomostu i widział fantastyczną walkę i tworzoną historię naszego pięknego atletycznego sportu. Było, minęło?
Czy można podnosić jeszcze więcej, niż superciężki Hossein Reza Zadeh (obecnie prezes irańskiej federacji), którego rekordy to 472 w dwuboju, 213 w rwaniu i 263 w podrzucie i bohaterowie innych kategorii wagowych. Przecież w porównaniu z minionymi latami wszystko jest inne, lepsze - sztangi, pomosty, odżywianie i wspomaganie organizmu siłacza, elektronika dająca analizę poszczególnych podejść, nauka pracująca dla potrzeb sportu, komputerowe modele optymalnego dźwigania i Bóg wie co jeszcze. Ale i tak najważniejszy jest człowiek - silny, perfekcyjny w technice bojów, odporny psychicznie i nie bojący się ciężaru. A takich naprawdę jest niewielu...
Jacek Korczak-Mleczko
Na zdjęciach Janka Rozmarynowskiego plejada rekordzistów świata; od Hossiena Rezy Zadeha, Szymka Kołeckiego, Aleksandra Kurłowicza, Anatolija Pisarienki, ... Piotra Mandry (tak, tak) po najlepszych w historii - Waldemara Baszanowskiego i Naima Suleymanoglou. Bo nowe rekordy muszą być.
|
|