Ciężki poniedziałek (12) Związek nasz widzę ogromny…
Nie ma ponoć takiej rzeczy, której nie można poprawić, chociaż z powodzeniem można zepsuć coś, co funkcjonuje dobrze. Potrzebne są jednak , sądzę, nowe działania propagujące podnoszenie ciężarów, zachęcające młodzież, potrzebne są kontakty małolatów w prawdziwymi mistrzami. Dlatego pomyślałem sobie, oglądając w telewizji migawki z naszych tzw. letnich koszykarskich campów z Marcinem Gortatem czy nawet wypad Roberta Kubicy do Poznania, nie warto latem zrobić taką jednodniową akcję z udziałem Marcina Dołęgi i Szymona Kołeckiego. Zaprosić młodzież na jeden dzień do siłowni w Cetniewie (bo akurat tam trwało zgrupowanie reprezentacji), rozreklamować to - nagłośnić. Jestem pewien, iż spotkanie dzieciaków z naszymi mistrzami, zapoznanie się ze sztangą, z treningiem i atmosferą ciężarów dałoby piękne efekty. Tym bardziej, iż obaj nasi najlepsi zawodnicy bardzo ładnie i przekonywująco potrafią mówić o swoim sporcie. Może udałoby się wyjść do TVP czy Polsatu z pomysłem cyklicznego (raz w tygodniu) magazynu poświęconego podnoszeniu ciężarów - bo TVP Sport i Polsat Sport - serwują nam teraz głównie powtórki powtórek powtórek, może znalazłaby się jakaś siła sprawcza, która doprowadziłaby do wydawania ilustrowanego, kolorowego choćby dwumiesięcznika lub kwartalnika poświęconego sztandze i jej ludziom. Bo to trochę głupio, iż prawie wszystkie polskie związki sportowe - te wiodące i te niszowate także - mają takie piękne wydawnictwa i to w sieci ogólnokrajowej dystrybucji. Potrzeba więc decyzji, finansów i wydeptywania ścieżek do sponsorów. Ale to chyba da się zrobić.
Jest jeszcze jeden wątek. Od lat dziwi mnie nieco, iż istnieje druga dyscyplina sportu której podstawą jest sztanga, a która nigdy nie była i nie jest w strefie zainteresowań PZPC. To oczywiście powerlifting, czyli w naszej terminologii trójbój siłowy na który składają się przysiad ze sztangą, wyciskanie sztangi w leżeniu (w tym boju rozgrywane są też osobne mistrzostwa polski, Europy i świata) oraz tzw. martwy ciąg. Na czym to polega wie doskonale każdy sztangista; tym bardziej iż są wspólne elementy treningu. Jeszcze przed 25 laty sport ten (szczególnie popularny w USA i w Skandynawii) żył sobie w Polsce życiem dość ubogim i medialnie tajnym przytulony do potężnego wtedy TKKF czasów prezesów Wilczka i Borowego. Ale przyszło nowe i w roku 1989 powstał - na bazie TTTF-owskich komisji -Polski Związek Kulturystyki i Trójboju Siłowego (obecnie Polski Związek Kulturystyki, Fitness i Trójboju Siłowego) rządzony najpierw przez prezesa Mieczysława Borowego, a od roku 1998 przez Pawła Fillebrona - byłego mistrza, teraz trenera, sędziego i znawcę bodybouldingu klasy światowej. Kulturystyka i trójbój siłowy to oczywiście dyscypliny nieolimpijskie, ale PZKFiTS podlega takiej samej opiece państwa (dotacje celowe) jak każdy inny polski związek sportowy, a nasi działacze pełnią odpowiedzialne funkcje w światowych centralach - kulturystycznej IFBB i trójbojowej IPF oraz w ich europejskich strukturach. No i są sukcesy, bo licząc medale z mistrzowskich imprez we wszystkich kategoriach wiekowych pań i panów (od juniorów młodszych po weteranów) kulturystyki formuły free oraz klasycznej, różnych odmian fitness, wyciskaczy i trójboistów co roku prezes Filleborn odbiera stosowne ministerialne nagrody. PZKFiTS żyje jednak we własnym sosie swoich interesów (wyczyn, masowość i biznes, czyli odżywki i inne preparaty, odzież, fachowe wydawnictwa, sprzęt do ćwiczeń)kopiując międzynarodowe wzory. Wartość medialna sprowadza się do środowiskowej hermetyczności - championi świata rodem z Polski mają reportaże o sobie w doskonałych magazynach typu „Kulturystyka i Fitness", ale próżno informacji o ich wynikach szukać w sportowym serwisie PAP. Mnie zawsze to dziwiło i dziwi, ale im widać z tym dobrze, bo żyjemy w świecie prężnych subkultur i widać tak być musi.
W trójboju na międzynarodowych imprezach medale dla Polski zdobywali reprezentanci aż 65 klubów, a nasze centra powerliftingu to Kielce, Legnica, Chorzów, Białystok, Warszawa (Herkules), Pułtusk czy Nasielsk. Według stanu na 1 stycznia 2010 (kategorii wagowych jest 10) najwięcej przysiadł (415 kg) superciężki (+125) Daniel Grabowski z Bacieczek Białystok, bezwzględny rekord w wyciskaniu (320) należy do Dariusza Mirowskiego (waga 125) z łódzkiego Raju, w martwym ciągu (370) także do Mirowskiego. Wreszcie najwięcej w trójboju (1080 kg) zaliczył oczywiście Mirowski. Trójbój, a można go widać uprawiać do imentu, jest też przystanią wielu byłych ciężarowców i trenerów. Rekordzistą Europy w jednej z grup weteranów jest były medalista mistrzostw Polski i reprezentant kraju (82,5) białostoczczanin Stefan Sochański , wiceprezesem PZKFiTS, sędzią i trenerem jest znany nam dr Marek Kruszewski...
Po co ja o tym piszę? Ano znam trochę to środowisko i wiem, że kulturyści i ludzie fitness, a trójboiści to jakby dwa zupełnie inne światy. Jeśli chodzi o psychikę i mentalność, podejście do swej specjalności i kanony treningu. Są razem, bo tak strukturalnie wyszło. A może tak PZPC powinien się zainteresować powerliftingiem i złożyć propozycję nie do odrzucenia? Bo związek nasz (ten z prezesem Zygmuntem Wasielą) widzę ogromny...
Jacek Korczak-Mleczko
Janek Rozmarynowski wiernie dokumentuje także zawody trójbojowe. Bohaterami tych zdjęć są Stefan Sochański i uczestnicy tegorocznych mistrzostw kraju
|