Ciężki poniedziałek (5) Rankingi i nasz przodownik
Oto IWF najlepszym ciężarowcem 2009 uznała reprezentanta Chin Lu Xiaoyuna - mistrza świata z koreańskiego Goyang, gdzie w dwuboju uzyskał fantastyczny wynik 378 kg (174+204), a cały sezon zakończył z 894 punktami rankingowymi i 170 głosami elektorów. Na drugim miejscu Kazach Władymir Siedow - champion wagi 94 kg z „osiągami" 402 (185+217) oraz 472 punktami i 96 głosami. Wreszcie na miejscu 3. nasz mistrz świata z Goyang 2009 - Marcin Dołęga, który podczas najważniejszego startu minionego sezonu uzyskał w wadze 105 kg rezultat 421 kg (195+226), co dało w rankingu wszechwag 438 oczek i 80 głosów (z nich 31 elektorów umieściło Polaka na 1. miejscu rankingu IWF „Best Men Lifters 2009"). Oczywiście Marcin został sklasyfikowany na pierwszym miejscu w swojej wadze, a całość okraszono bardzo miłym komentarzem i zdjęciami. To bardzo krzepi i mobilizuje, a ja po raz kolejny nijak nie potrafię zrozumieć dlaczego Marcin Dołęga nie znalazł się w czołowej „10" najlepszych zawodników roku w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego" skoro tego zaszczytu dostąpiła na przykład pewna panna-górska kolarka(przyznajmy, iż urocza...), której jedynym sukcesem 2009 było wicemistrzostwo Europy w nieolimpijskim tzw. maratonie. Tu oczywiście kłania się umiejętność sprzedawania sztangi w mediach (ze szczególnym uwzględnieniem telewizji) i pozyskania przez PZPC grupy przychylnych i fachowych - ciekawych tego sportu dziennikarzy, jak to dawniej bywało. Apeluję więc do władz związku o uruchomienie odpowiednich działań, bo za nami już po mistrzostwach Europy w Mińsku, ale odnośnie złota naszego Osetyńca Arsena Kasabijewa cichutko było nie licząc artykułu w „PS" i dwóch zdań agencyjnych informacji. Polska sztanga - zawodnicy, trenerzy, działacze w żadnym stopniu nie zasługuje na takie milczenie, na spychanie jej w kierunku tzw. sportów niszowych. Bo to smutna tendencja w polskim sporcie ogłupiałym i ogłupianym przez lata przez lobby futbolowe. Tak bardzo (tu przykład z innej łączki), iż uznanie przez IHF piłkarza ręcznego Sławomira Szmala najlepszym zawodnikiem świata 2009 - w naszych grach zespołowych to pierwszy taki przypadek - też nie wzbudziło większego zainteresowania mediów. To jest niestety chore i dalekie od prawdy i obiektywnej oceny...
Odnośnie roku 2009, to jeszcze IWF chwali się słusznie, iż w tym czasie na pomostach całego świata startowali zawodnicy z aż 141 krajów, co - abstrahując od poziomu sportowego - naprawdę robi wrażenie. Bardzo miło też odnotować, że w tabeli dotyczącej ilościowego uczestnictwa w międzynarodowych zawodach wszystkich kategorii wiekowych minionego roku Polska zajęła trzecie miejsce (62 sztangistki i sztangiści) ustępując jedynie Rosji (78) i Chinom (73). Odnotujmy też, że najlepszą sztangistką świata uznano Koreankę Jang-Mi Ran, królową superciężkich (waży 115 kg), a jej wynik 323 kg (136+187) przemawia do koneserów sztangi.
A co u Marcina Dołęgi, naszego rodzynka aktualnych tabel i niekwestionowanego lidera polskiej sztangi? W lipcu kończy 28 lat, wiek dla ciężarowca optymalny. Ma już doświadczenie, na koncie dwa tytuły mistrza świata juniorów (2001, 2002), mistrzostwo Europy seniorów z Władysławowa 2006 okraszone wówczas rekordem świata w rwaniu - 199 kilogramów oraz złote medale dorosłych mistrzostw świata - z Santo Domingo 2006 i to ubiegłoroczne z Goyang. Ma też za sobą przykre doświadczenia olimpijskie, bo będąc faworytem fatalnie rozegrał walkę na olimpijskim pomoście w Pekinie 2008 przegrywając brązowy medal wagą ciała. Teraz życzę Marcinowi, aby panował dalej w swojej wadze (rekordzista utrzymywania „pole position" legendarny Turek Naim Suleymanoglu panował niepodzielnie w swojej wadze przez... 14 sezonów; od roku 1983 po 1996) - a już we wrześniu championat globu w tureckiej Antalyi będący jednocześnie pierwszą kwalifikacja do igrzysk w Londynie 2012. Więc życzę mu, aby przywiózł z brytyjskiej stolicy upragnione złoto, co będzie na pewno bardzo trudne, ale jest realne.
Ostatnio o Marcinie głośno, ale z trochę innych powodów. Oto z początkiem maja został... zawodowym żołnierzem. Jest po przysiędze i służy (powiedzmy) w 1 Kujawsko-Pomorskim Batalionie Dowodzenia w Bydgoszczy. Ma etat szeregowca, ale jak na wojaka bez szarży jest to etat kosmiczny, bo wartości 3 tysięcy złotych miesięcznie na rękę. Do tego dochodzi 5 tysięcy stypendium przynależnego członkom 37-osobowej, ministerialnej kadry omnidyscyplinarnej Londyn 2012 grupującej najlepszych z najlepszych; tych z nadziejami na medal. Ci wybrańcy mają indywidualne programy i ma im nie zabraknąć ptasiego mleka, a zespołowi to nadzorującemu przewodzi sympatyczny, przystojny i młody pan Sebastian Chmara - kiedyś mistrz 10-boju, potem komentator i showman TVP oraz członek władz PZLA. Chmara jest też prezesem odrodzonego klubu Zawisza Bydgoszcz i ściąga nad Brdę najlepszych z najlepszych - czemu się nie dziwię. No i ściągnął w kamasze Dołęgę; za zgodą i błogosławieństwem szefa dotychczasowego klubu Marcina - Ekopaku Jatne Startu Otwock, jego trenera i menedżera - Stefana Maciejewskiego. Bo czytam, że samorządowe władze Otwocka wykazują brak zainteresowania (finansowego) sukcesami najlepszego polskiego ciężarowca, że nie ma klimatu, że w Bydgoszczy są lepsze warunki, a najważniejsze jest dobro zawodnika. Więc Marcin jest w Bydgoszczy w tzw. wojskowej grupie sportowej (jedna z 6 w armii, wspomniana skupia 6 trenerów i 20 zawodników), które powstały w miejsce zlikwidowanych bez sensu w roku 2002 przez MON Wojskowych Ośrodków Szkolenia Sportowego. Boję się jednak, iż mamy do czynienia z kolejna fikcją. Bo czytam w bydgoskiej „Gazecie Pomorskiej", iż niby trenerem Dołęgi w Zawiszy jest pan Piotr Wysocki, ale zawodnik będzie na co dzień trenował w... Otwocku u Maciejewskiego, który nadal będzie go szkolił, sponsorował i był jego menago oraz - co oczywiste - na zgrupowaniach kadry narodowej. Mistrz będzie nadal mieszkał z rodziną w Siedlcach (w razie medalu mistrzostw świata lub igrzysk może liczyć na mieszkanie w Bydgoszczy), a jego serwituty względem Zawiszy będą polegać na startach w rzutach ligowych.
Jeśli to wszystko ma dobrze służyć karierze Marcina, to niech służy. Tylko trochę to jakoś skomplikowane.
Jacek Korczak-Mleczko
|
|