Eugeniusz Andrejuk z Vancouver
W piątek po biegu Justyny Kowalczyk na 15 km kierownictwo polskiej - prezes PKOl Piotr Nurowski, szef misji Kazimierz Kowalczyk oraz minister Giersz - spotkało się z dziennikarzami. Oceny startów Polaków dokonał prezes Nurowski. - Na tych igrzyskach zdobycie krążka z jakiegokolwiek kruszcu jest ogromnym wyczynem. Dzisiaj Norweżka Bjoergen była poza zasięgiem, a Justyna Kowalczyk urasta do miana gwiazdy Vancouver. Polka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Ona jest silna i wytrzymała. Mamy znakomitego Adama Małysza. Jego praca z Hannu Lepistoe przynosi efekty. Ten duet zdaje egzamin. Forma Tomasza Sikory rośnie. Miłą niespodziankę sprawiły biathlonistki. Weronika Nowakowska o dwa milimetry otarła się o srebrny medal. Wielokrotnie chwaliłem Ewelinę Staszulonek. Ona jest dla mnie wielką bohaterką. Nasze samopoczucie tuż przed półmetkiem igrzysk jest lepsze niż w Turynie i w połowie rywalizacji w Pekinie - powiedział Piotr Nurowski.
Zdaniem prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego fatalnie wypadli w Vancouver snowboardziści. - Ich występ był zdecydowanie nieudany. Dyscyplina cieszy się sympatią mediów, a tutaj taki niewypał. Czasem mi się wydawało, że awans do olimpijskiej reprezentacji był kresem możliwości tej grupy i po zakwalifikowaniu się do Vancouver spoczęła ona na laurach - dodał Piotr Nurowski.
Adam Giersz podkreślił, że jest to dopiero półmetek igrzysk w Vancouver i reprezentanci Polski stoją jeszcze przed kilkoma szansami powiększenia dorobku. W sobotę w konkursie na dużej skoczni weźmie udział Adam Małysxz. - Wierzę, że przynajmniej jedną szansę wykorzystamy, a poza skokami narciarskimi są one jeszcze w biathlonie i biegach narciarskich - powiedział minister Giersz. - Najlepszy występ na zimowych igrzyskach w historii polskiego ruchu olimpijskiego jest przede wszystkim zasługą zawodniczek i zawodników oraz trenerów, którzy z nimi pracują. Rola ministerstwa ograniczała się do stworzenia odpowiednich warunków dla szkolenia. Wprowadziliśmy nowy system przygotowań tak żeby tym najlepszym, którzy mają szanse medalowe, stworzyć optymalne warunki treningów. Była to koncepcja zero kompromisów w wykorzystaniu szans medalowych na igrzyskach olimpijskich. Stąd też powstały indywidualne programy dla Justyny Kowalczyk, Adama Małysza i Tomasza Sikory. Ich wyniki w Vancouver potwierdzają słuszność tej koncepcji, którą na pewno będziemy realizowali w przygotowaniach do letnich igrzysk w Londynie.
Przez moment po zakończeniu biegu kobiet w polskim obozie przeżywano dramatyczne chwile. Początkowo na tablicy nazwisko Justyny Kowalczyk znalazło się na czwartym miejscu. Po chwili było już na trzecim. - Decydował foto finisz, Polak o 0,01 s okazała się lepsza. Serce mi stanęło. Wydawało mi się, że będą dwa brązowe medale. Radość, ulga, szczęście - powiedział Piotr Nurowski. Dodał on, że Adamowi Małyszowi należy się złoty medal olimpijski, tylko że tego nie da się załatwić ani uchwałą PKOl, ani MKOl. - On musi skoczyć i skoczy - zakończył prezes Nurowski.
- Wysiłek na trasie był ogromny, zresztą jeszcze po kwiatowej ceremonii dekoracji jestem bardzo zmęczona - tak mówiła o swoim biegu na 15 km Justyna Kowalczyk. - Nie chodzi nawet o to czy byłabym trzecia, czy czwarta, Jury zastanawiało się nad zdyskwalifikowaniem mnie. Na jednym z zakrętów na klasyku za łyżwowałam. Na szczęście decyzja sędziów była pozytywna dla mnie. Presji przed tym biegiem nie było. Mówiłam, że przyleciałam do Vancouver po jeden medal, a mam już drugi. Na tej trasie jest to dwieście procent co mogłam zrobić. Na klasyku na podbiegach byłam najlepsza. Później Norweżka uciekła przez przypadek, gdyż ja się trochę zaplątałam. Gdybym za nią pobiegła, to mogłabym walczyć o drugie miejsce. Na pewno dzisiaj z Marit Bjoergen nie wygrałabym.
Eugeniusz Andrejuk