Leciał po pewne złoto
- Przed startem rozmawiałem z trenerami Najdkiem i Chełmowskim - wspomina swój występ Adrian Zieliński z Tarpana Mrocza. - Mówiłem, że jak w rwaniu do złotego medalu wystarczy np. 150 kg, to na takim wyniku poprzestaniemy. Oczywiście trzeba było dźwignąć więcej. Każde podejście było na miarę złotego medalu. Najpierw było 162, następnie 166, a na koniec 169. Albańczyk walczył bardzo dzielnie. W podrzucie zacząłem od 193, następnie uzyskałem 196 i 199 kg. Miałem jeszcze rezerwy.
Był to piąty medal w imprezach międzynarodowych, wliczając w to krążek akademickich mistrzostw świata. Do podnoszenia ciężarów Adrian Zieliński, jak sam mówi, trafił trochę przypadkiem. - Rodzice pracowali w rzeźni, gdzie kierownikiem był trener Dominik Mikołajczyk - powiedział. - Za jego sprawą trafiłem na siłownię. Miałem wówczas siedem lat i bawiłem się kijem od szczotki. Były to bardzo sympatyczne zajęcia, uczące techniki i tak polubiłem podnoszenie ciężarów.
Za sprawą podnoszenia ciężarów Mrocza staje się coraz bardziej znanym ośrodkiem na sportowej mapie Polski. Niebawem otwarty tam zostanie ośrodek szkolenia olimpijskiego. - Ciężary są praktycznie jedynym sposobem wybicia się i wyjścia w szeroki świat - mówi Adrian Zieliński. - Innego praktycznie nie ma. Piłka nożna, choć oczywiście u nas jest, takich raczej możliwości nie daje. Teraz odpoczywam gdyż chwila oddechu jest bardzo potrzebna. W mistrzostwach Europy do 20 lat wystartuję z marszu. Nie mam specjalnie czasu na jakieś hobby. Najchętniej odpoczywam sam lub ze swoją dziewczyną, która również uprawia ciężary i doskonale rozumie uwarunkowania współczesnego, wyczynowego sportu.