Sport we krwi
- Pisać lubię od dziecka - śmieje się Joanna Łochowska. - Jestem dopiero na pierwszym roku studiów dziennikarskich. Nie chcę wybiegać tak daleko w przyszłość. W dodatku jest bardzo trudno pogodzić wyczynowe uprawianie sportu ze studiowaniem.
Jedna z naszych najbardziej utalentowanych sztangistek, jak sama twierdzi, sport ma we krwi. Gdy miała siedem lat zaczęła się zajmować akrobatyką sportową. W szóstym roku treningu dobijała się już do czołówki krajowej. Specjalizowała się w układach trójkowych i dwójkowych. - Jednak ze względu na brak zrozumienia z partnerkami odeszłam od akrobatyki - mówi Joanna Łochowska. - Jednak zamiłowanie do skoków i wysokości pozostało. Zaczęłam skakać przy pomocy tyczki. Przygoda z tą lekkoatletyczną konkurencją trwało rok. Swojego rekordu życiowego młoda sztangistka nie przypomina, ale "fruwała gdzieś na wysokości trzech metrów." Jak sama podkreśla jest to bardzo fajne i sympatyczne uczucie - spadanie z takiej wysokości. Ostatecznie za namową braci trafiła do podnoszenia ciężarów. - Byłam zadowolona z czwartego miejsca w Bukareszcie - mówi Joanna Łochowska. - Na pewno jest to sukces. Po minie trenera Ryszarda Soćko widziałam, że nie był do końca zadowolony. Na treningach uzyskiwałam wyniki, które pozwalały snuć medalowe prognozy. Szkoda tego jednego podejścia w rwaniu. W tym roku Joannę Łochowską czekają dwa poważne starty - mistrzostwa Europy do 23 lat i mistrzostwa świata seniorek. Czy zakwalifikuje się do reprezentacji? - Wszystko zależy tylko ode mnie, mojego zaangażowania i pracowitości - mówi Joanna Łochowska. - Szanuję każdą rywalkę, ale nie mam przed żadną respektu.