Pierwszy Olimpijczyk
Kiedy skład naszej żeńskiej „czwórki" i męskiej „szóstki" na Igrzyska w Pekinie pozostawał jeszcze we mgle, on miał już bilet lotniczy w kieszeni. W maju 2008. Trasa: Warszawa - Frankfurt - Pekin (powrotny również). Sędzia klasy międzynarodowej, starosta powiatu siedleckiego, Zygmunt Wielogórski.
Jak zostaje się arbitrem Igrzysk w jednej z najbardziej prestiżowych dyscyplin olimpijskich?
Najważniejsze - sędzią trzeba po prostu być. I coś tam wcześniej zdziałać. I korzystnym pozostawało mieć w zanadrzu kapitał pięknych osiągnięć polskich sędziów z olimpijskich konkursów.
Zostałem urodzony?
Oj, dawno. 29 lipca 1949 roku w Siedlcach.
Dźwigałeś kiedyś ciężary?
Niezliczone ciężary codzienności. A poważnie mówiąc, nie. Uprawiałem lekkoatletykę i siatkówkę. Pracując w LZS-ach organizowałem sporo zawodów ciężarowych, poznałem smak unoszenia sztangi. Droga do sędziowania stała się prosta.
Kiedy pasowano cię na arbitra podnoszenia ciężarów?
W 1971 roku. Międzynarodowe szlify otrzymałem w 1995 roku.
Ile razy sędziowałeś przy sędziowskich stolikach?
Poczekaj chwilę, niechaj niechaj zajrzę do książeczki. W kraju uzbierało się ponad 250 konkursów. Za granicą blisko 20.
Odpowiedziałeś wymijająco na pierwsze pytanie. Powtórzę je innymi słowy: jak załapałeś się do Pekinu?
W grudniu 2007 roku Zarząd PZPC zgłosił do IWF moją kandydaturę. Byłem jedynym z kilku polskich sędziów klasy międzynarodowej, który spełniał warunki wymagane przez Międzynarodową Federację.
To znaczy.
Należało mieć za sobą „przesędziowane" minimum cztery Mistrzostwa Świata seniorów i juniorów oraz Mistrzostwa Europy seniorów.
Wymogi te wypełniłeś (nie wiedząc co cię czeka), w iście sprinterskim tempie. Spróbuj je wypunktować.
Busan (Korea Płd., 2005, MŚ juniorów), Doha (Katar, 2005, MŚ seniorów), Cetniewo-Władysławowo (Polska, 2006, ME seniorów), Hangzhou (Chiny, 2006, MŚ juniorów), ChiangMai (Tajlandia, 2007, MŚ seniorów), Wystarczy? (w czerwcu br. Zygmunt Wielogórski sędziował też w MŚ juniorów w kolumbijskim Cali).
Twoje sędziowskie kanony?
Chyba nie tylko sędziowskie. Uczciwość, sprawiedliwość, obiektywizm, fachowość. Bez wątpienia trzeba tez lubić dyscyplinę, zawodniczki i zawodników, których się ocenia.
Kiedy pytałem naszego arcymistrza sztangi, Waldemara Baszanowskiego, jakim był (i jest) sędzią, lakonicznie odpowiedział: tolerancyjnym. Podnoszenie ciężarów to nie jest dźwiganie artystyczne - dodał.
Pewnie, że jeśli masz 100, 150 czy 200 kg nad głową zapominasz jak się nazywasz. Jesteś ukontentowany, że żelazo znalazło się w górze. Nawet jeśli docisnąłeś sztangę dwa czy trzy centymetry albo popełniłeś inny minimalny błąd. Wydaje ci się, że sędzia tego nie zauważył, albo powinien spojrzeć na zdarzenie przychylnym okiem. Cóż, przepisy, regulaminy, precyzyjnie wszystko określają. Gdybyś usiłował je naruszyć wisi ci nad głową miecz szacownego jury. Nad potknięciem Baszanowskiego, choć nie sądzę by takowe mu się zdarzały, jury mogło przejść do porządku dziennego. Wielogórskiemu nie daruje.
W twojej biografii widnieją m.in. takie adnotacje: wójt gminy Siedlce, wojewoda siedlecki, praca w Urzędzie Marszałkowskim woj. siedleckiego, wicestarosta siedlecki, starosta. Gdzie czas na ciężarowe wyprawy.
Na szczęście istnieje jeszcze instytucja urlopów.
Co na to wszystko rodzina?
Masz jeszcze jakieś pytania?
Dziękuję i życzę połamania w Pekinie sędziowskiej sztangi.
Z Zygmuntem Wielogórskim rozmawiał Grzegorz Stański.