Tak jak dziś 13. wypadał w piątek... 28 lat temu zginął Waldemar Malak
Dziś mija 28 lat od tragicznego wypadku wybitnego sztangisty Waldemara Malaka, zdobywcy brązowego medalu Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie. W związku z tym na portalu Interia ukazał się bardzo dobry artykuł napisany przez Pana Macieja Słomińskiego, przypominający nam o tym jaki był i jak żył Waldemar Malak.
Jego krótka, lecz bardzo owocna kariera sztangisty rozpoczęła się już w 1982 roku. Jako 12-latek ważący 40 kg pojawił się na pierwszym treningu w Piotra Owczarskiego. Sam trener wspomina go jako piekielnie uzdolnionego mikrusa, który w krótkim czasie prześcignął swoich kolegów.
Starty mógł rozpocząć dopiero w 1985 roku. Po pierwszych sukcesach zainteresował się nim ówczesny trener kadry Zygmunt Smalcerz. Następnie przeniósł się na Legię, gdzie odbywał służbę wojskową, w trakcie której zdobył dwa tytuły Mistrza Polski. Już w 1990 roku zdobył srebrne medale w Mistrzostwach świata i Europy juniorów, w wadze do 100 kg.
Niezrównany talent i postępy już w kolejnym roku dały 4 miejsce na Mistrzostwach świata, z wynikiem 377,5 kg. W roku Olimpijskim forma stale rosła i z wynikiem 395 kg w dwuboju wywalczył brązowy medal Mistrzostw Europy, co otworzyło mu drzwi do wyjazdu na Igrzyska do Barcelony.
Sam trener Owczarski w wielu wywiadach mówił, że w medal na Igrzyskach wierzył tylko on i sam Waldek. W stolicy Katalonii o medal walczył z dwoma Rosjanami startującymi pod flagą WNP (Wspólnota Państw Niepodległych). Zaliczając w rwaniu 185 kg jako jedyny miał szanse zrównać się z nimi, reszta zawodników została daleko w tyle. W podrzucie okazał się minimalnie gorszy, ale wynikiem 215 kg wszedł do czołówki sztangistów, osiągając równe 400 kg w dwuboju zdobywająć brązowy medal Olimpijski.
Po Igrzyskach o Waldemarze Malaku było bardzo głośno. Za zdobycie medalu otrzymał nagrodę od sponsora, samochód Forda Scorpio. W piątek 13 listopada 1992 roku, zaledwie 3 miesiące po Igrzyskach, w drodze na zawody do Wolfsburga w Niemczech, zginął w wypadku samochodowym.
Dziś wspominamy go jako wspaniałego człowieka, zawodnika i przyjaciela.
Fot.: Jan Rozmarynowski