Ciężary kocha bez żadnej konkretnej argumentacji. Za całokształt dyscypliny!
O takich jak ona mówi się – bardzo ułożona, mądra i skoncentrowana na tym, co robi. Jedna z ciekawszych zawodniczek w ostatnich sezonach. Przebojem wdarła się do czołówki polskich sztangistek. W tym roku stanęła też na podium mistrzostw Europy. W ME U23 w Bukareszcie miała brąz. Rozmawiamy z Weroniką Zielińską – zawodniczką AZS AWF Biała Podlaska, medalistką MP w lekkoatletyce i ciężarach.
- Lubi pani ciężary?
- Pewnie że lubię, a nawet z ręką na sercu mogę powiedzieć, że kocham! Nie mam w zwyczaju robić czegoś, czego nie lubię. Wiadomo, w życiu trafiają się sytuacje, gdy musimy zrobić coś, czego nie lubimy. Ale tutaj, to jest mój wybór. Moje życie podporządkowane jest podnoszeniu ciężarów, więc tak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że kocham to, co robię.
- A dlaczego?
- Po prostu bez żadnej konkretnej argumentacji. Za całokształt dyscypliny!
- Czy myślała Pani o uprawianiu wyczynowo innego sportu?
- W swoim życiu uprawiałam kilka dyscyplin. Zaczynałam od piłki ręcznej w trzeciej klasie szkoły podstawowej, trenowałam ręczna do czasów liceum. Byłam przez rok w Szkole Mistrzostwa Sportowego, w kadrze wojewódzkiej i nawet na zapleczu kadry narodowej. W pierwszej i drugiej klasie liceum renowałam też piłkę nożną w drużynie ekstraligowej AZS PSW Biała Podlaska. Jednak sport drużynowy nie był dla mnie. Lubię współpracę w zespole, lubię pomagać innym. Ale w sporcie, zdecydowanie bardziej wolę pracować na samą siebie. Dlatego w trzeciej klasie liceum podjęłam decyzję rozpoczęcia kariery w lekkoatletyce. Rzuciłam się od razu na głęboką wodę. Zdecydowałam się na siedmiobój lekkoatletyczny. Jest to dyscyplina, która wymaga od zawodnika bardzo wiele. Zaczęłam tę przygodę dość dobrze, zdobywając brązowy medal na MP juniorek po niespełna roku treningów. Kolejny natomiast był słaby, ponieważ na pierwszym roku studiów „dopadła” mnie kontuzja. Była operacja stawu skokowego i stopy, co wyłączyło z pełnych przygotowań. W następnym roku natomiast, udało mi się zdobyć medal na Mistrzostwach Polski w siedmioboju i po raz pierwszy w Ciechanowie w mistrzostwach Polski w ciężarach.
- Kto i kiedy namówił Weronikę do ciężarów?
- Po przeżyciach związanych z kontuzją, zaczęłam większą uwagę przykładać do treningu siłowego. Do poprawnego wykonywania ćwiczeń. Ponadto zawsze bardzo lubiłam trening siłowy. Jestem również osobą bardzo pracowitą i jednocześnie szaloną. Wpadłam więc na... szalony pomysł – by połączyć podnoszenie ciężarów z lekkoatletyką. Początkowo miały być tylko ciężary, jako baza pod „lekką”, ale po czasie zrodziła się inna idea. Taka, by zdobyć medale mistrzostw Polski w obydwu dyscyplinach. I tak się stało! W ciągu dwóch tygodni, wywalczyłam dwa brązowe medale. Było to przed rokiem. Wtedy jeszcze ciężary trenowałam trzy razy w tygodniu, od stycznia 2019 trenuję sześć razy w tygodniu, często i dwukrotnie w ciągu dnia. Mogę nazywać siebie zawodniczką tylko podnoszenia ciężarów, ponieważ z lekkoatletyki definitywnie zrezygnowałam.
- Trenerzy i ludzie sportu na drodze zawodniczej.
- W dotychczasowej karierze, przechodząc przez wiele dyscyplin, spotkałam bardzo wielu trenerów. Niektórzy lepsi, niektórzy gorsi, ale żaden z nich nie był dla mnie idealny. A ja przecież już od dzieciństwa miałam w głowie swój ideał. Oczywiście, z biegiem lat kształtował się on w glowie coraz bardziej, i marzyłam, by na takiego idealnego trenera trafić. Z drugiej jednak strony myślałam - to niemożliwe, bo takich trenerów nie ma! O swoim ideale mówić nie będę, nie będę wypisywać cech, jakimi powinien się charakteryzować. Dlaczego? Bo znalazłam swój ideał trenerski i trafiłam na niego. Wydawało mi się wcześniej, że nigdy to się nie spełni. ! Ale jednak! Z ręką na sercu powiem, że takim idealnym trenerem dla mnie jest pani doktor Paulina Szyszka!
- Jesteście związane emocjonalnie. To widać. Mam rację?
- Tak, jestem bardzo mocno związana emocjonalnie z Pauliną. Na początku mojej drogi w ciężarach była dla mnie tylko panią doktor na uczelni i trenerem klubowym. Teraz, jest to też moja przyjaciółka, starsza siostra, trenerka i wzór do naśladowania. Wszystko w jednym! Przyjaźnimy się i wiemy o sobie bardzo dużo, pomagamy sobie wzajemnie i działamy razem, nie tylko w życiu zawodowym, ale również prywatnym. Paulina ma wgląd w całe moje życie, bardzo dobrze mnie zna i to ułatwia cały proces treningowy. Bardzo jej ufam, a ona mi, i to jest chyba najważniejsze! Zaufanie i zrozumienie!
- A skąd „Ziela” pochodzi?
- Urodziłam się, wychowałam i obecnie mieszkam w Białej Podlaskiej.
- No i tu studiujesz. Jaki kierunek?
- Wychowanie fizyczne. Jestem na drugim stopniu. Jeden etap, broniąc pracę dyplomową, zakończyłam w lipcu. Teraz dwa lata studiów magisterskich.
- Co dał medal w Bukareszcie?
- Ogromną radość i satysfakcję, również dumę z samej siebie... Ponieważ zrealizowałam cel i spełniłam marzenie. Medal w Bukareszcie dał mi też kolejną porcję motywacji i wiary w siebie. Wiem tera, że mogę coś osiągnąć, gdy będę mocno pracować. Brązowy krążek dał również nadzieję, że w przyszłości mogę być w czołówce światowej, medal otworzył nową drogę. Na kolejne szczyty. W mojej opinii medal jest zakończeniem czegoś i nagrodą, ale również kolejnym wyzwaniem i początkiem nowego. To dla mnie najważniejszy i najcenniejszy sukces dotychczas.
- Co jest w ciężarach najważniejsze, by dużo i skutecznie dźwigać?
- Ciężka, systematyczna praca. Wiele pokory i głowa na karku oraz czerpanie radości z tego, co się robi.
- Wzór zawodniczki? Czy jest taki?
- Hmm... Jeśli chodzi o Europę, bardzo lubię Hiszpankę Lidię Valentin. Chciałabym kiedyś "zrobić" takie wyniki, jakie ona ma rekordy życiowe. Ale jeśli chodzi o autorytet, chyba nie ma takiego. Określenie jest bardzo mocne i dlatego wolę nie zdradzać - kto i dlaczego jest moim autorytetem życiowym. Z zawodniczek, nie tylko z ciężarów, cenię bardzo Anitę Włodarczyk. Z jej postępowania czerpię dużo motywacji.
- Życiowe motto Weroniki Zielińskiej.
- „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”
- Czas wolny…
- Spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, spacery i zabawa z psami, czytanie książek, oglądanie filmów, dobre jedzenie w dobrej restauracji lub w domu. Z naciskiem na to pierwsze, ponieważ nie lubię gotować.
- Wady Weroniki. Jeśli są?
- Zdecydowanie za dużo przeklinam. Uważam, że i zbyt duży egoizm.
- A zalety?
- Pracowitość i sumienność.
- Co daje uprawianie sportu?
- Ogromną satysfakcję i spełnienie. Jestem szczęśliwa, będąc sportowcem. Dla każdego sportowca uprawianie sportu może dawać co innego. Ale na pewno sport kształtuje charakter! Be jeśli coś robić, to tylko na sto procent. Żyje się tylko raz, więc spełniajmy marzenia! Każdy ma inne, ale by je spełnić, trzeba się poświęcić, niezależnie w jakiej dziedzinie życia.
- Ładne zakończenie rozmowy.
- Dziękuję.
Rozmawiał Marek Kaczmarczyk