CO SIĘ AKTUALNIE DZIEJE Z AGATĄ WRÓBEL?
Dziennikarz „Sportowych Faktów”, red. Marek Bobakowski, postanowił sprawdzić, co aktualnie dzieje się z Agatą Wróbel. Dwa miesiące po jej dramatycznym apelu o pomoc na jednym z portali. Rzeczywistość jest dość zaskakująca. Przedstawiamy cały artykuł red. Marka Bobakowskiego.
„SPORTOWE FAKTY", 20 marca 2019 roku, tytuł: „Agata Wróbel znów zapadła się pod ziemię. Nie ma z nią kontaktu”. Autor: Marek Bobakowski. ….”W połowie stycznia medalistka olimpijska, mistrzyni świata i Europy poprosiła kibiców o pomoc finansową. Odzew był niesamowity. Wróbel marzyła o 20 tys. zł, zebrała kilka (może nawet kilkanaście) razy więcej. - Nie zmarnuję szansy od tylu dobrych ludzi. Obiecuję. Proszę tylko o czas - napisała w połowie stycznia 2019, na Facebooku, Agata Wróbel. Minęło dziewięć długich tygodni. Niestety, nie wiemy nawet, czy była sportsmenka rozpoczęła leczenie depresji, stanów lękowych i bólu. Bo znów nie ma z nią kontaktu. - Nie wiem, co się dzieje obecnie z Agatą - mówi nam Ryszard Soćko. Jej były trener w trakcie styczniowego zamieszania związanego ze zbiórką w internecie rozmawiał z nią nawet kilka razy dziennie. Pytała go, co ma robić, jak się zachować. - Potem rozmawialiśmy jeszcze tylko raz, ale w zupełnie innej sprawie. Od dłuższego czasu już nie dzwoni - dodaje.
Wielu ludzi wpłacało tysiąc złotych i więcej
Zwróciliśmy się zatem z pytaniem do serwisu zrzutka.pl (organizatora styczniowej akcji zbierania pieniędzy), mając nadzieję, że uda nam się uzyskać jakiekolwiek informacje dotyczące sytuacji byłej sportsmenki. - Aktualnie nie mamy kontaktu z Panią Agatą Wróbel - czytamy w wiadomości przesłanej do naszej redakcji. Serwis nie mógł odpowiedzieć nam na pytanie, jaką kwotę udało się zebrać mistrzyni świata. - Pani Agata ukryła na swojej zbiórce kwotę "do zebrania" oraz kwotę "zebraną", w naszym serwisie jest taka możliwość (...) Ponieważ wolą Pani Agaty najwyraźniej było niepodawanie tej kwoty do publicznej wiadomości, to zachowalibyśmy się nie w porządku przekazując tę informację komukolwiek - czytamy dalej w oficjalnym piśmie.
Wiemy jednak, że już po zaledwie kilku dniach zbiórki (zanim jeszcze ukryto kwotę) było wiadomo, że akcja - pod względem finansowym - się powiodła. Polacy wpłacili ponad 140 tys. zł. A przecież potem Wróbel zbierała pieniądze jeszcze przez miesiąc. W sumie 3559 osób zdecydowało się wesprzeć naszą mistrzynię. Wiele wpłat osiągnęło pułap ponad tysiąca złotych.
Agata Wróbel przedstawiła odpowiednie dokumenty
- Świetna wiadomość, to oznacza, że problemy finansowe Agaty się skończą - cieszył się wówczas Soćko. Co mówi teraz? - Mam nadzieję, że odpowiednio wykorzystała te pieniążki i rozpoczęła leczenie, bo zdrowie jest najważniejsze - twierdzi. Zrzutka.pl przyznała, że zgodnie z regulaminem zebrane pieniądze można wypłacać w każdym momencie trwania akcji oraz po jej zakończeniu. Dla akcji, które gromadzą ponad 20 tys. zł (tak było w tym przypadku), jest potrzebna dość skomplikowana weryfikacja, która polega m.in. na tym, że pieniądze są zablokowane do momentu przesłania dokumentów potwierdzających wiarygodności potrzeb zbierającego. - W tym wypadku przedstawione były dokumenty potwierdzające przede wszystkim wszystkie wskazane w opisie jednostki chorobowe - tak mówi informacja ze strony serwisu. Wygląda więc na to, że akcja zakończyła się sukcesem, a Agata Wróbel zebrane pieniądze ma już do swojej dyspozycji. - Powtarzałem jej, jak jeszcze rozmawialiśmy, aby w jakiś sposób podziękowała ludziom, którzy jej pomogli, aby była z nimi w kontakcie, niestety zakończyło się na jednym krótkim wpisie na Facebooku (tym, który zacytowaliśmy na początku artykułu - przyp. red.) - mówi Soćko. - Szkoda - dodaje. Żadnej reakcji nie ma również ze strony Colina Andersona, partnera życiowego byłej sztangistki, a w przeszłości strongmena. - Colin jest tak aktywny w social mediach, to aż się zdziwiłem, że nie zabrał głosu w tej sprawie - zauważa były trener Wróbel.
Minister chce pomóc
Sprawdziliśmy. Anderson był aktywny, już nie jest. Ostatni wpis na jego Facebooku jest datowany 6 stycznia 2019. Choć nie można wykluczyć, że ukrył część komentarzy i nie są widoczne publicznie. Serwis nie mógł odpowiedzieć nam na pytanie, jaką kwotę udało się zebrać mistrzyni świata. - Pani Agata ukryła na swojej zbiórce kwotę "do zebrania" oraz kwotę "zebraną", w naszym serwisie jest taka możliwość (...) Ponieważ wolą Pani Agaty najwyraźniej było niepodawanie tej kwoty do publicznej wiadomości, to zachowalibyśmy się nie w porządku przekazując tę informację komukolwiek - czytamy dalej w oficjalnym piśmie. Zrzutka.pl przyznała, że zgodnie z regulaminem zebrane pieniądze można wypłacać w każdym momencie trwania akcji oraz po jej zakończeniu. Oczywiście od kilku dni próbowaliśmy się skontaktować zarówno z samą zainteresowaną, jak i właśnie Andersonem. Bez efektu. Próbowaliśmy na wszelkie sposoby, cisza. - Nie dziwi mnie to, skoro ja też nie wiem, co się z nią dzieje - przekonuje Soćko. - Wydaje nam się, że otrzymawszy tak dużą pomoc od społeczności oraz od Państwa (Państwa (...) artykuły bardzo pomogły w zbiórce Pani Agaty), Pani Agata Wróbel chętnie udzieli Państwu wszelkich odpowiedzi - tak kończy się pismo z serwisu zrzutka.pl. Przypomnijmy, że w połowie stycznia 2019 Agata Wróbel przerwała milczenie, które trwało od wielu lat i przyznała, że nie do końca sobie radzi po zakończeniu kariery. "Muszę codziennie przyjmować silne środki przeciwbólowe. Koszty tych leków są kolejnym obciążeniem. Głęboka depresja, leki, napady paniki towarzyszą mi codziennie. (...) Szukam pomocy, aby móc stanąć na nogi, spłacić zobowiązania, odnaleźć siebie sprzed lat" - napisała w komentarzu do zbiórki pieniędzy, którą rozpoczęła w internecie. Jej celem było 20 tys. zł. Minister sportu Witold Bańka błyskawicznie zaoferował pomoc naszej byłej mistrzyni, kibice wpłacali poprzez serwis zrzutka.pl konkretne kwoty, prezes PZPC Mariusz Jędra publicznie zadeklarował, że zrobi wszystko, aby wyciągnąć byłą sportsmenkę z problemów, oficjalnie głos zabrali nawet szefowie światowej federacji.
Marek Bobakowski
P.S. Dzień później pani Agata Wróbel opublikowała na jednym z portali opublikowała swoją wypowiedż na tema artykułu. Oto on (pisownia oryginalna):
..."Mysle ze Marek Bobakowski jest z siebie bardzo dumny bedzie mogl wypromowac swoje nazwisko moim kosztem.Ani ja ani moj partner nigdzie sie nie ukrywamy tylko ten pan jest przez nas zablokowany i as nie widzi.Chcial wywolac hejt i mu sie udalo sprawia mu przyjemnosc znecanie sie nad psychika drugiego czlowieka.Poprosilam o pomoc i niogo do niczeg nie zmuszalam ,przykro mi ze niektore osoby uwazaja ze skoro cos wplacily to teraz nie ma prawa do zadnej prywatnosci i mam opowiadac co dokladnie robie i na co ida pieniadze wydawalo mi sie ze jest o szczera i bezinteresowna pomoc i wierze ze w wielu przypadkach tak jest przeciez to miala byc pomoc na moj nowy start ,zeby wyjsc na prosta zwlaszcza zrowotnie oprocz stanow opianych na zrzutce mam jeszcze inne choroby schorzenia zmartwienia i troche badan do zrobienia a strach nie wplywa dobrze na psychke.Jest mi bardzo przykro z powodu hejtu nie wiecie jak to boli dla Marka Bobakowskiego 9 tygodni to szmat czasu napewno skoro w jeden dzien moze zniszczyc czlowiekowi zycie takze jemu nigdy nie uda sie ze mna porozmawiac.Mowiam ze jestem bardzo wdzieczna kibicom za okazane serce i ze nie zmarnuje tej szansy i postaram sie ulozyc swoje zycie ale chyba tylko osoby ktore mialy doczynienia z tym z czym sie zmagam zrozumieja ile czasu potrzeba a potrzeba duzo jest mi bardzo przykro ze Marek Bobakowski nie wzial pod uwage tego jak bede sie czula po takim artylule mysle ze moja smierc bardzo by go ucieszyla zostalby zapamietany na wieki ,czytajac takie hejty i widzac ze wlasny zwiazek tez publikuje te bzdury naprawde odechciewa sie zyc .Fani mi pomogli a ja dzieki temu tez moglam pomoc wielu osobom dzieciom i fundacjom zwierzecym tak bo kocham zwierzeta bo nie jestem obojetna na krzywde innych Fanom kiedys znow podziekuje przed kamera tym prawdziwym gdy juz bede w stanie
Medalistka olimpijska wydała na swoim facebooku oświadczenie w tej sprawie. Publikujemy je poniżej. "Mysle ze Marek Bobakowski jest z siebie bardzo dumny bedzie mogl wypromowac swoje nazwisko moim kosztem.Ani ja ani moj partner nigdzie sie nie ukrywamy tylko ten pan jest przez nas zablokowany i as nie widzi.Chcial wywolac hejt i mu sie udalo sprawia mu przyjemnosc znecanie sie nad psychika drugiego czlowieka.Poprosilam o pomoc i niogo do niczeg nie zmuszalam ,przykro mi ze niektore osoby uwazaja ze skoro cos wplacily to teraz nie ma prawa do zadnej prywatnosci i mam opowiadac co dokladnie robie i na co ida pieniadze wydawalo mi sie ze jest o szczera i bezinteresowna pomoc i wierze ze w wielu przypadkach tak jest przeciez to miala byc pomoc na moj nowy start ,zeby wyjsc na prosta zwlaszcza zrowotnie oprocz stanow opianych na zrzutce mam jeszcze inne choroby schorzenia zmartwienia i troche badan do zrobienia a strach nie wplywa dobrze na psychke.Jest mi bardzo przykro z powodu hejtu nie wiecie jak to boli dla Marka Bobakowskiego 9 tygodni to szmat czasu napewno skoro w jeden dzien moze zniszczyc czlowiekowi zycie takze jemu nigdy nie uda sie ze mna porozmawiac.Mowiam ze jestem bardzo wdzieczna kibicom za okazane serce i ze nie zmarnuje tej szansy i postaram sie ulozyc swoje zycie ale chyba tylko osoby ktore mialy doczynienia z tym z czym sie zmagam zrozumieja ile czasu potrzeba a potrzeba duzo jest mi bardzo przykro ze Marek Bobakowski nie wzial pod uwage tego jak bede sie czula po takim artylule mysle ze moja smierc bardzo by go ucieszyla zostalby zapamietany na wieki ,czytajac takie hejty i widzac ze wlasny zwiazek tez publikuje te bzdury naprawde odechciewa sie zyc .Fani mi pomogli a ja dzieki temu tez moglam pomoc wielu osobom dzieciom i fundacjom zwierzecym tak bo kocham zwierzeta bo nie jestem obojetna na krzywde innych Fanom kiedys znow podziekuje przed kamera tym prawdziwym gdy juz bede w stanie"