Aleksandra Mierzejwska: - Ten złoty medal okazał się kluczem do kłódki, na którą zamknięte były moje marzenia.
Medalowy dorobek polskich seniorek, w historii ich wystepów w ME, jest bardzo okazały. Ale tylko sześć z nich stanęło na najwyższym stopniu podium! Agata Wróbel, Aleksandra Klejnowska-Krzywańska, Marzena Karpińska, Sabina Bagińska, Joanna Łochowska, Aleksandra Mierzejewska. Polskie mistrzynie Europy seniorek w ciężarach! Rozmawiamy z ostatnią z wymienionych, złota medalistką ME w Bukareszcie w kat. + 90 kg.
- Wyjeżdżałaś jako zawodniczka solidna, nawet już z pewnym dorobkiem, w sferze psychicznej jednak chyba troszkę zagubiona, stojąca jakby z boku pośród zawodniczek kadry! Z Bukaresztu wróciłaś w glorii mistrzyni Europy seniorek! A tych europejskich czempionek w polskich ciężarach aż tak za wiele nie mamy! Jesteś Olu złotą medalistką, najlepszą na Starym Kontynencie! Myślę, że ten sukces w stolicy Rumunii dał ci ogromnie wiele! Pod każdym względem!
- Tak, to prawda. To, jakie miałam wizje i plany przed mistrzostwami Europy, jakże było kompletnie inne niż to, w jakim miejscu się teraz znajduję! Zaczęłam myśleć o mistrzostwach Europy tuż po mistrzostwach świata w Stanach, gdzie stoczyłam bardzo ciężką walkę! Pokazałam tam jednak charakter i ducha walki. Niestety, w styczniu tego roku, przygotowania legły w gruzach z powodu braku środków do życia. Byłam załamana, moja konstrukcja psychiczna rozlatywała się! Straciłam kompletnie motywację do treningu! No bo jak zdobywać medale, bić rekordy Polski i z dumą reprezentować kraj, nie mając środków do życia! Sytuacja uspokoiła się dopiero pod koniec lutego. Mój trener klubowy Zdzisław Faraś i klub Legia z panem Januszem Krasuskim, pomogli mi! Dostałam gigantyczną pomoc psychiczną od Roberta, narzeczonego oraz od mojej mamy. Jestem też bardzo wdzięczna trenerowi Antoniemu Czerniakowi za opiekę w tym trudnym dla mnie okresie, w czasie przygotowań do mistrzostw Europy. W marcu, w Cetniewie… „oczyściłam głowę” z negatywnych spraw i zaczęłam solidnie dźwigać.
- To było takie pozytywne - widząc ciebie po tych rumuńskich mistrzostwach w telewizji, jak udzielasz wywiadów, gdy pisały o tobie niemal wszystkie najważniejsze gazety. Nie tylko sportowe, a ty nie tylko o ciężarach opowiadałaś. Takie medialne pięć minut było – tak myślę – bardzo tobie potrzebne. No i radziłaś sobie bardzo dobrze. Bo wielu ludzi teraz, także poprzez twoją osobę, pozytywnie postrzega polskie ciężary. To bardzo ważne!
- Do dzisiaj do mnie nie dociera, gdy mówią do mnie - mistrzyni Europy, gdy dziennikarze piszą i opowiadają o mnie, jako o najsilniejszej kobiecie w Europie. Gratulacji było mnóstwo! Non stop, nawet teraz, czytam kolejne cudowne wiadomości, a minął przecież ponad miesiąc od mojego startu w Bukareszcie. Wywiadów już nawet nie jestem w stanie zliczyć. To było takie wielkie buuum! Ale dało mi to kolejną siłę dla nowych wyzwań, jakie są do pokonania! Do pokonywania celów, jakie sobie wyznaczyłam. Przeczytałam mnóstwo wiadomości od ludzi, którym pomogłam nie bezpośrednio, ale pokazując siłę swojego charakteru. Często o tym teraz mówię w rozmowach z mediami! Bo to jest bardzo ważne!
- Triumf w Bukareszcie jest kolejnym etapem w karierze, czy to tylko efektowny w niej przystanek?
- Po zdobyciu najwyższego lauru, jakim jest złoto mistrzostw Europy, dużo zaczęło dziać się w mojej głowie. Oczywiście są to pozytywne zmiany. Zaczęłam się bardziej otwierać na ludzi, którzy chcą mi pomoc. Ten złoty medal okazał się kluczem do kłódki, na którą zamknięte były moje marzenia. W które nigdy nie wierzyłam, a teraz wiem, że są realne. Wiec to można nazwać etapem pod nazwą: motywacja. Na pewno nie przystankiem!
- No to co dalej?
- Zaczęłam przygotowania do drugiej części sezonu. Teraz najważniejsze są mistrzostwa świata, ale moim oficjalnym sprawdzianem będą mistrzostwa Polski. To co niezbędne w przygotowaniach, mam już zabezpieczone. Nawet w takim stopniu, jakiego się nie spodziewałam. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko trenować. Realizować kolejne cele!
- Czyli warto pracować, by marzenia realizować?
- Jestem tego idealnym przykładem.
- Tak bardzo chciałaś wysłuchać kiedyś dla siebie i Polski - Mazurka Dąbrowskiego. Ty na najwyższym stopniu podium! No i się pełniło!
- Jeśli ktoś by mi powiedział, że będę stała na najwyższym podium Mistrzostw Europy i dla mnie oraz kraju, będzie grany Mazurek Dąbrowskiego, to bym mu nie uwierzyła. Dla sportowca, największym z marzeń, jest wyjazd na igrzyska olimpijskie, a także zdobycie medalu! To było pierwszego kwietnia, na dodatek Niedziela Wielkanocna. Wszystkie rodziny siedziały razem przy świątecznych stołach, i to było w tym wszystkim piękne. Oglądali ludzie telewizję. Jestem wzruszona na myśl, iż mogłam dać im troszkę radości oraz dumy! Jak o tym mówię, gdy o tym teraz myślę, oczy szklą się cały czas!
- No to wytrzyjmy te łzy, i może teraz troszkę o olimpiadzie niech będzie? Myślisz o Tokio?
- Myślę i to często. Dla mnie jest to docelowa impreza. Ale też trzeba rozważnie i z głową przemyśleć plan do igrzysk. Dwa lata to mało, ale i sporo zarazem! Czas zleci, a forma musi wzrastać. Na szczęście mam przy sobie ludzi, którzy doskonale mnie znają i wiedzą, jak to wszystko ułożyć.
- Koszulka Legii Warszawa z numerem 237, jaką otrzymałaś przy ogromnych brawach ludzi z trybun na stadionie stołecznego klubu – to było piękne i wzruszające. Czy jest szansa, że niedługo trzeba będzie przygotować drugą, np. z numerem 250, albo większym? Wiesz o czym mówię?
- To, co się wydarzyło na meczu Legii na murawie, było dla mnie niesamowitą przygodą. Na zawodach jest cisza, jak wychodzę na pomost. A na stadionie było ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Obok legendarny „Juras” Jurkowski, znany zawodnik MMA, legenda! Nagle z potężnej kobiety, poczułam się taka… malutka, a nogi „zrobiły się”, jak z waty. „Juras” przedstawił mnie tym tysiącom ludzi z taką siłą w głosie, że łzy mi napłynęły do oczu! Po otrzymaniu przez kibiców Legii potężnych braw poczułam niesamowitą moc. Podziękowałam kibicom i totalnie się rozkleiłam po podarowaniu w prezencie wspomnianej koszulki z napisem Mierzejewska i numerem 237 (mój rekord w dwuboju) Niesamowita niespodzianka od Zarządu Legii. Zapowiedziałam kolejną liczbę na koszulkę, ale to jest na razie tajemnica!
- Najbardziej oryginalne gratulacje jakie otrzymałaś, może upominek?
- Dostałam dwa listy. Od Pana Norberta i Pani Bożeny, którzy zbierają autografy znanych ludzi z każdej dziedziny życia sportowców, polityków, muzyków. Dostałam piękne gratulacje od nich, razem z mottem życiowym. Takie rzeczy się zapamiętuje na całe życie! Dziękuję im za te wspaniałe słowa!
- Co cię motywuje do pracy?
- Moje poprzeczki, które stawiam w głowie, motywują mnie do pracy najbardziej. Jestem w stosunku do siebie bardzo wymagająca. Nawet, jak pobiję rekord życiowy, to i tak jestem średnio zadowolona, no bo przecież mogłam „iść” więcej jeden, dwa, trzy, cztery czy pięć kilogramów mocniej!
- A technika – jest szansa na jej poprawę? Bo w tym elemencie, mądrzy ludzie od ciężarów, widzą u ciebie spore rezerwy?
- Już nad tym pracujemy. Po mistrzostwach świata, gdzie dwukrotnie sędziowie spalili mi podrzut i dopiero w trzeciej próbie zaliczyli podejście, zaczęłam bardzo intensywnie pracować nad techniką. Mistrzostwa Europy potwierdziły, że praca przyniosła bardzo pozytywny efekt. Cały czas doskonalę technikę. Od tego nie ma odwrotu!
- Zmieńmy temat. Miałaś troszkę wolnego? Jeśli tak, to…
- Uwielbiam spędzać czas z moim ukochanym Robertem. Łączy mnie z nim mnóstwo pasji. Przy nim odpoczywam, śmieję się, oglądamy wspólnie filmy, potrafimy siebie wzajemnie zaskakiwać i motywować w czasie wspólnych treningów. Jeśli jestem sama, także jest jakiś film, czytam książki, słucham muzyki, spotykam się z mamą i przyjaciółmi. Lubię spokój, często wszystko wyłączam. Potrzebuje tylko spokoju! Wtedy mam najpiękniejszy dźwięk- ciszę właśnie.
- Temat: wakacje!
- Na początku czerwca wyjeżdżamy na tydzień na Mazury. Będziemy blisko Giżycka, więc będę miała aktywny odpoczynek ze sztangą. W lipcu zaczynają się obozy kadry, więc znów będzie ciężka praca, zamiast kanikuły. Ale ja to lubię, nawet bardzo.
- Co znaczą dla ciebie bliscy, rodzina, przyjaciele?
- Rodzina i przyjaciele to mój mur! Bez nich, nic by nie było! Oni dają mi każdego dnia siłę do działania. Wszystkie moje sukcesy, to są ich osiągnięcia! Wychodzę na pomost sama, ale przy pomoście stoją trenerzy i ludzie, którzy dbają o wszystko! By nic mi nie przeszkodziło w drodze do celu. Schodzę z pomostu, i wtedy jestem pewna, że mogę zadzwonić do rodziny, przyjaciół! Wszyscy oni zawsze mnie zmotywują, wspomogą dobrym słowem.
Rozmawiał: Marek Kaczmarczyk, Rzecznik Prasowy PZPC