KRZYSZTOF ZWARYCZ WICEMISTRZEM ŚWIATA!
Polskie ciężary z medalem mistrzostw świata w Anaheim! Zawodnik Budowlanych Opole Krzysztof Zwarycz, został wicemistrzem świata w kat. 85 kg MŚ kobiet i mężczyzn! To życiowy sukces tego zawodnika! Serdeczne gratulacje dla trenera klubowego Ryszarda Szewczyka i kadry Roberta Dołęgi! Wspaniała robota, panowie!
13 grudnia Krzysztof Zwarycz skończy 27 lat! Srebrem w dwuboju w mistrzostwach świata w Anaheim, sprawił sobie najwspanialszy urodzinowy podarek, a nam kibicom – dał wielkie powody do satysfakcji i dumy. Dziękujemy, panie Krzysztofie! Wielki szacunek dla trenera klubowego Ryszarda Szewczyka i kadry Roberta Dołęgi, dla całej ekipy w Anaheim, dla obecnnych w Kalifornii - Bartłomieja Bonka i Krzysztofa Siemiona! Dwa lata temu, podczas MŚ w Houston, srebro w kat. 94 kg, wywalczył Adrian Zieliński, tamten sukces jednak, po rywalizacji na pomoście, został uzyskany troszkę po odłożeniu w czasie, bowiem w zawodach Adrian zajął miejsce piąte, i dopiero po udowodnieniu złamania przepisów przez innych – dostał ten srebrny krążek!
Krzysztof Zwarycz wicemistrzostwo świata w kat. 85 kg wywalczył na pomoście! To była fascynująca rywalizacja – w rwaniu nasz zawodnik atakował ciężary, do jakich w oficjalnych zawodach, w tym sezonie nie podchodził! Na początek pięknie zaliczył 158 kg, zaatakował 162 kg, i zaliczył ten ciężar za drugim razem! Ten świetny wynik dawał mu 4. miejsce w boju, za mało znanym 24-latkiem z Chile Arleyem Perezem Mendezem (175 kg), mistrzem olimpijskim z Rio de Janeiro w tej kategorii, gwiazdą światowej sztangi – Irańczykiem Kianoushem Rostamim 174 kg i Włochem Antonio Pizzolato 162 kg. Nasz sztangista przegrywał z atletą Italii kolejnością podejść.
W podrzucie Krzysztof miał „podane” w pierwszym podejściu 195 kg, tyle co Pozzolato, ale rozpoczął mniej, od 194 kg – co okazało się świetnym posunięciem. Włoch „spalił” swój pierwszy raz w podrzucie (195 kg). A Krzysztof w kolejnej próbie podrzucił 197 kg, co jak się okazało – miało najważniejsze znaczenie. Pizzolato podniósł poprawkę na 196 kg i udało mu się za drugim razem – ale stracił już 1 kg do naszego sztangisty! No i w ostatnich momentach rywalizacji mieliśmy rzeczy dziwne na pomoście - Chilijczyk Mendez zalicza 203 kg w podrzucie oraz nie daje rady na 214 kg i 221 kg! Rostami, chyba z problemami zdrowotnymi, próbował dwukrotnie podrzucić 212 kg i raz – w podejściu ostatniej szansy – 215 kg. Bez powodzenia! Sensacja! A dzięki temu, z wynikiem 359 kg w dwuboju, srebro zdobył Krzysztof Zwarycz, mistrzem świata został Chilijczyk Mendez 378 kg. Brąz z rezultatem 358 kg - dla Pozzolato! Polak wicemistrzem świata! Krzysztof Zwarycz drugim sztangistą globu w MŚ 2017!
Prezes PZPC Mariusz Jędra: - To była fantastyczna walka! Składam wielkie gratulacje dla Krzysztofa Zwarycza, dla sztabu szkoleniowego naszej ekipy - obecnych w Anaheim - Bartka Bonka i Krzysztofa Siemiona, trenera kadry - Roberta Dołęgi, i dla klubowego szkoleniowca Krzysztofa - Ryszarda Szewczyka. Byłem w kadrze i wiem, jaki wpływ na osiągnięcia ludzi w kadrze ma pan Ryszard! Trenerze, wielku szacun! Gratulacje kieruję także dla mojego kolegi z lat startów w reprezentacji, teraz opiekuna kadry - Roberta! Wielkie dzięki, panowie, za wspaniałą pracę, za sukces! Bo jest tak, iż jeden mamy związek, jedne, biało-czerwone barwy, jedne nasze polskie ciężary, w kraju i na arenie międzynarodowej! Tak było, tak jest i tak będzie! Bardzo się cieszę z waszego siągnięcia.
W kat. 94 kg tytuł mistrza świata wywalczyl Irańczyk Sohrab Moradi, i uczynił to w fenomenalnym stylu. Pobił bowiem dwa rekordy świata, w tym należący do Szymona Kołeckiego w podrzucie. Moradi, mistrz olimpijski z Rio de Janeiro, uzyskał 417 kg w dwuboju, co jest rekordem świata (poprawił własne osiągnięcie o 4 kg); w rwaniu miał 184 kg i podrzucie 233 kg. Dotychczasowy najlepszy wynik Kołeckiego (z 2000 roku) był gorszy o 1 kg. Drugie miejsce zajął Litwin Aurimas Didzbalis - 388 kg, a trzecie kolejny irański sztangista Seyedayoob Mousavijarahi - 385 kg.
W rywalizacji kobiet w wadze 75 kg zwyciężyła medalistka trzech ostatnich igrzysk (po złoto sięgnęła w Londynie, po dyskwalifikacji za doping aż trzech zawodniczek) Hiszpanka Lidia Valentin - 258 kg.
MareK
***********
Na kilkadziesiąt godzin przed występem w Anaheim, w katowickim "Sporcie" ukazała się ciekawa rozmowa z Krzysztofem Zwaryczem, autorstwa red. Marka Hajkowskiego. Oto ten materiał:
Od myślenia są inni, ja tylko dźwigam Rozmowa z Krzysztofem Zwaryczem, naszym czołowym sztangistą
- Obserwując wrzucane do sieci filmiki, można było odnieść wrażenie, że ostatnie zgrupowanie w Spale przepracował pan solidnie. Widać na nich prawidłowo zaliczane podejścia i wyraźną zwyżkę formy przed najważniejszymi zawodami w roku. Czy to się przełoży na wynik na MŚ w Anaheim?
- Jestem przygotowany, czuję się dobrze i pozostaje mi tylko czekać na niedzielny start. W Kalifornii jest ładna pogoda, świeci słońce, co ma wpływ na moje samopoczucie i pobudza nie do walki na pomoście. Jestem dobrej myśli. Nic mnie nie boli, nic nie jest mi stanie przeszkodzić w rywalizacji z najsilniejszymi ludźmi świata w kategorii 85 kg.
- Po prognozowanych wynikach widać, że Irańczyk Kianoush Rostami, rekordzista globu, mistrz olimpijski z Rio i wicemistrz z Londynu oraz Chilijczyk Arley Mendez Perez są poza zasięgiem. Obaj zgłosili w dwuboju 380 kg, pan 367 kg, a pozostali rywale zakładają uzyskać niewiele mniej...
- Widziałem listę startową, ale specjalnie się w nią nie zagłębiałem, bo to nie ma większego sensu. Wychodzę bowiem z założenia, że papier nie dźwiga ciężarów, a wszystko weryfikuje pomost. Perez na ostatnich igrzyskach boliwaryjskich uzyskał 382 kg, ale to wcale nie znaczy, że nie jest w moim zasięgu. Wszystko rozstrzygnie się w bezpośredniej rywalizacji.
- Jaki wynik pana usatysfakcjonuje?
- Wszystko powyżej 365 kg, a start uznam za udany, jeśli zaliczę 5, 6 podejść. Zaliczając dwie próby, trudno myśleć o zajęciu wysokiego miejsca. Z drugiej strony, trzeba zrobić wszystko, by mieć poczucie, że dało się z siebie maksimum. Nie ukrywam, że uwielbiam startować. Na treningu więcej niż 360 kg nie atakowałem. Lubię czuć atmosferę zawodów, poczuć zwiększony poziom adrenaliny, krzyknąć, pobudzić się. W takich momentach sztanga sama się unosi, a ja ją tylko prowadzę...
- Na początku listopada, podczas mistrzostw Polski w Zamościu, wygrał pan wynikiem 355 kg, mając 4 udane próby...
- Tamte zawody potraktowałem jako mocny sprawdzian. Nie wszystko wyszło tak jak zakładałem bo do 160 kg w rwaniu i 195 kg w podrzucie musiałem podchodzić dwukrotnie, bo sędziowie dopatrzyli się dociskania sztangi w stawach łokciowych. Nie miałem więc okazji rozwinąć skrzydeł.
- Ale przy 195 kg chyba się pan pośpieszył.
- Sztanga była lekka i faktycznie jak najszybciej chciałem ją wybić nad głowę. Nie było sensu czekać. Za bardzo jednak okręciła mi się w barkach i spaliłem to podejście. W trzecim skorygowałem błędy i poszło gładko. Oby tak na mistrzostwach świata.
- Na tych zawodach ważył pan 84,8 kg, a jak jest teraz?
- W porządku. Zmieniłem kategorię i waga nie stanowi dla mnie problemu. Nic nie muszę zbijać, więc jeden problem mam z głowy. Gdy startowałem w kategorii 77 kg, to przed zawodami musiałem zrzucać po 6, 7 kg. Tak było na przykład na MŚ w 2013 roku we Wrocławiu, gdzie zająłem 5. miejsce i zdobyłem brązowy medal w rwaniu.
- W niedzielę pewnie by pan nim nie pogardził...
- Naprawdę nie chcę się napalać na nic konkretnego, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Chcę w spokoju przeżyć te ostatnie dni, a w dzień zawodów przebrać się, przejść oficjalne ważenie i na świeżo zaliczać podejścia. Od myślenia będą Bartek Bonk i Krzysztof Siemion, którzy będą ze mną na starcie. Musimy współpracować.
- Bartłomiej Bonk, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Londynie, Arkadiusz Michalski, trzykrotny medalista ME, który wystartuje w poniedziałek o 2.30 w kategorii 105 kg, i pan od jakiegoś czasu tworzycie team pod kryptonimem BMZ.
- Działamy razem w Budowlanych Opole, ale chcemy zrobić coś ponadto. Skrzyknęliśmy się i zapraszamy chętnych do poznania dwuboju olimpijskiego. Mamy za sobą pierwsze zgrupowanie we Władysławowie, a kolejne planujemy od 15 do 20 grudnia w Spale. Na tę chwilę zgłosiło się 9 osób, ale liczymy na więcej. Jest kolizja terminów, bo priorytetem są dla nas zawody, ale szukamy sposobów, byt to jakoś pogodzić. Dla nas najbliższe zgrupowanie będzie formą roztrenowania.
- Przy zmianie strefy czasowej, podstawą jest aklimatyzacja. Ma pan z nią problem?
- Nie. Jestem starszy, bardziej doświadczony i wiem, w jaki sposób lepiej ją znieść. Gdy miałem 18 czy 19 lat i jechałem ma zawody do Kolumbii, nie wiedziałem jak się zmierzyć z tym problemem. Zaciągałem więc żaluzje w hotelu, robiąc sobie noc. Teraz już wiem, jak się to robi. Przyleciałem w sobotę i "przeciągnąłem" do godzin wieczornych tamtejszego czasu i po dwóch dniach, trzech zacząłem normalnie funkcjonować.
- To dla pana pierwszy raz na zachodnim wybrzeżu USA?
- Tak. W Nowym Jorku byłem 4 czy 5 razy, ale w Kalifornii jestem po raz pierwszy.
Rozmawiał: Marek Hajkowski