TRENER KADRY SENIORÓW ROBERT DOŁĘGA: - ŻYCZCIE MI SPOKOJU I ODROBINY SZCZĘŚCIA. Z RESZTĄ SOBIE PORADZĘ!
Zbiórką w niedzielny wieczór (12.02.) w COS Zakopane rozpoczęło się pierwsze w 2017 roku zgrupowanie kadry seniorów. W roli szkoleniowca narodowego teamu seniorów debiutuje czołowy przed laty zawodnik świata w kat. 105 kg Robert Dołęga. To pokoleniowa zmiana na tej posadzie w polskich ciężarach.
Wraz z rozpoczęciem zgrupowania pod Giwontem, Roberta Dołęgę (31 grudnia 2017 skończy 40 lat), byłego światowej klasy zawodnika, medalistę mistrzostw Europy, olimpijczyka, trenera w klubie Orlęta Łuków, nauczyciela w klasie sportowej łukowskiego Gimnazjum nr. 2, a od kilkunastu dni także trenera męskiej reprezentacji Polski seniorów, poprosiłem o rozmowę.
- Minęło kilka latek, a Robert Dołęga ponownie w reprezentacji Polski seniorów! Zmieniły się tylko role, bo to nie ciebie powołano do kadry! Teraz to ty zajmujesz się kadrową układanką seniorów i decydujesz o kształcie reprezentacji męskiej! Można spytać – jakie to uczucie?
- Reprezentacyjne dźwiganie jest piękną częścią mojego życia! Trochę czasu już minęło… Ostatni raz reprezentowałem nasz kraj w 2009 roku, podczas mistrzostw świata w Goyang, gdzie zająłem szóste miejsce. Więc z reprezentacją pożegnałem się godnie! A trenerka, praca w roli szkoleniowca kadry? To był mój cel od dawna, a teraz jest spełnieniem jednego z wielkich marzeń! Byłbym nieszczęśliwym człowiekiem, gdybym robił coś innego. A jakie to uczucie? Hmmm…. Wielka radość i satysfakcja, z odrobiną strachu. O to na przykład, czy podołam... Czy przekażę zawodnikom dokładnie to, co mam w głowie i czego się nauczyłem! Przede mną ogromne wyzwanie! Bycie trenerem jest trudniejsze, niż bycie zawodnikiem... Sportowiec odpowiada za siebie, a trener za kilku, kilkunastu zawodników. Za ich przygotowania i wyniki!
- Od jak dawna myślałeś o tym, że możesz prowadzić kadrę narodową?
- Trener kadry – to… od zawsze moje marzenie. Od kiedy pamiętam – jeszcze jako zawodnik – zawsze starałem się pomagać kolegom, służąc dobrą radą w klubie i w reprezentacji... Uważnie obserwowałem pracę trenerów! A mogę się pochwalić, że w moim sportowym życiu było ich wielu. Znakomici fachowcy! Nie tylko polska, ale i światowa śmietanka szkoleniowców! Wymienię tych najważniejszych – nieżyjący już panowie Janusz Kowalczyk i Stefan Polaczuk, Kazimierz Olszewski, Ryszard Soćko, Jacek Chruściewicz, Ivan Grikurovi, Ryszard Szewczyk, Zygmunt Smalcerz. Od jednych uczyłem się fachu, u innych obserwowałem inne rzeczy. Były sprawy dobre oraz takie, których nie trzeba – moim zdaniem - powielać. Tak jak w życiu! Najważniejsze, by się uczyć i uchwycić proporcje. Dzięki wymienionym wspaniałym szkoleniowcom, wykształciłem swój indywidualny warsztat. Marzyłem o byciu trenerem kadry, ale nigdy nie myślałem, że może to nastąpić tak szybko….
- Twoja dewiza jako szkoleniowca…
- Jest bardzo ważna także i w życiu – czyli: Jak coś robisz, rób najlepiej jak potrafisz. A dewiza szkoleniowca - spokój i praca!
- Za ciężary na poważnie wziąłeś się ponad ćwierć wieku temu, w minionym stuleciu!
- Zawodnikiem podnoszącym ciężary jestem od 1990 roku, a szkoleniowcem w klubie od 2007.
- Mało mamy w Polsce ludzi, którzy przez lata dźwigali, ciągle będąc w światowej czołówce, a po zakończeniu reprezentacyjnej przygody z powodzeniem zajęli się trenerką. Przy okazji ukończyli jeszcze studia wyższe, z powodzeniem prowadzili młodzież w klubie.
- Jak ktoś ma cel, marzenia – wszystkie przeszkody i trudności, można pokonać!
- No dobrze, zostałeś obdarzony zaufaniem Komisji Konkursowej, twoją kandydaturę zaakceptowało Prezydium Zarządu PZPC. Jesteś trenerem kadry seniorów. Jednak trafiłeś na bardzo trudny moment w dyscyplinie, nie masz obaw?
- Tylko głupcy się nie boją. Pewnie, że mam obawy! Ale zarazem potrafię się uczyć, mam wykształcenie pedagogiczne, ogromne doświadczenie i wsparcie moich najbliższych. A także – co może najważniejsze – wsparcie prezesa związku i całego sztabu szkoleniowego w PZPC. To dodaje mi pewności! Razem podniesiemy naszą ukochaną dyscyplinę. Głęboko w to wierzę!
- Jak twoją nominację odebrało tak zwane „środowisko”, masz jakieś przecieki?
- Otrzymałem dużo gratulacji. Koledzy, bliżsi i dalsi znajomi dzwonią praktycznie codziennie. Trzymają kciuki, życzą powodzenia, wytrwałości i sukcesów. Nie zazdroszczą jednak odpowiedzialności. Sporo osób, życzy mi też szczęścia. Ono jest bardzo ważne! Ci co mi nic nie życzą, albo może życzą źle – nie dzwonią. Ja robię swoje!
- Od wielu lat mówiło się, by zmienić pokoleniowo szkoleniowe posady seniorskie w polskich ciężarach. Przecież kolejne konkursy wygrywali ludzie z jednego kręgu, zmieniał się tylko rok wyboru, ale ludzie już nie! Twoja nominacja przełamała ten stan!
- Uważam, że to jest normalna kolej rzeczy. Tak musi już być, jedni odchodzą, drudzy przychodzą. A rolą władz jest, by postawić na odpowiedniego kandydata. Ja na pewno zamierzam wysłuchać porad wszystkich i do nikogo się nie uprzedzam. Bo człowiek uczy się całe życie.
- Z nowym prezesem związku Mariuszem Jędrą, podobnie jak z jego poprzednikiem Szymonem Kołeckim, startowałeś w reprezentacji kraju. To rzadki przypadek w dzisiejszych czasach!
- Kiedyś prezes Mariusz wiele mnie nauczył... Był starszym kolegą z reprezentacji, którego „goniłem” z wynikiem. Teraz nie rywalizujemy, ale tworzymy zespół – składający się z wielu fajnych ludzi - który chce dla podnoszenia ciężarów jak najlepiej! Myślę, że kilkunastoletnia znajomość i zaufanie, przyniosą dużo dobrego. Nie dla nas samych, ale dla zawodniczek i zawodników, którzy są najważniejsi!
- Nowy prezes związku to teraz szef, a potem dopiero kolega!
- Tak. Szef, który ma zaufanego podwładnego.
- Nadszedł czas obowiązków. Pierwsze powołania, przed wami także pierwsze zgrupowanie w Zakopanem…
- Mam wszystko poukładane. Dostałem wolną rękę i sam stworzyłem zespół, w którym lekarzem jest doskonały fachowiec, znany ze współpracy z ciężarowcami, cieszący się szacunkiem w naszym środowisku, doktor Marek Krochmalski, a fizjoterapeutą został Mariusz Paliświat, były kadrowicz. Martwię się, byśmy zdążyli należycie się przygotować, bo mamy zaledwie osiem tygodni, do pierwszej poważnej próby międzynarodowej tego roku - mistrzostw Europy w Splicie. Bo nie wszyscy są w takiej formie, w jakiej mogliby być. Z różnych powodów. Jednak – jak powiedziałem – zawsze jestem pozytywnie nastawiony, jako zawodnik wielokrotnie przechodziłem takie próby, by podczas decydującego startu wszystko było OK.
- Wiem, że jesteś nauczycielem i wziąłeś urlop bezpłatny. Nie masz obaw, że w razie kłopotów w kadrze, nie będzie, gdzie wracać?
- Lubię pracę nauczyciela...Ale też nie boję się wyzwań. Choć ciężko mi było się żegnać z moimi uczniami, bo prowadziłem klasę sportową i niektórymi pracowałem ponad dwa lata... Ale nie odchodzę na zawsze. Chcę teraz powiedzieć coś moim uczniom – pamiętam o was cały czas, myślę i życzę wytrwałości! Będę blisko mojej szkoły, czyli Gimnazjum nr 2 w Łukowie, korzystamy z wielkiej gościnności pana dyrektora Artura Baranowskiego i trenujemy w szkolnej siłowni.
- No to tak na koniec – podstawowe cele na ten rok – sportowe i organizacyjne?
- Sportowe wiążą się z utrzymaniem sukcesów w klubie, w reprezentacji zaś będę bardzo zadowolony, gdy każdy z reprezentantów "wszedł" do ósemki w mistrzostwach Europy. Mamy aspiracje wywalczenia co najmniej jednego medalu. O mistrzostwach świata w końcu roku, jeszcze nie myślę. Organizacyjnie zaś – chciałbym zrealizować na najwyższym poziomie mistrzostwa Polski Juniorek i Juniorów, które w ostatni weekend kwietnia odbędą się w Łukowie.
- Nie zadawałbym tego pytania, ale mnie o to poproszono. Jesteś w kadrze trenerem swojego najmłodszego brata. To pomaga czy nie, we wspólnej pracy?
- Daniel zna mnie, a ja jego. Wie, jakie jest moje podejście do zawodników, jak traktuję wszystkich sprawiedliwie. Nie ma się czego obawiać!
- Czego życzyć Robertowi Dołędze na nowej drodze selekcjonera seniorskiej reprezentacji kraju?
- Już to powiedziałem wcześniej - proszę życzyć mi spokoju i odrobiny szczęścia, a z resztą sobie poradzę.
- No to tego szczęścia życzę nie odrobinę, a całe wagony, spokoju też. Wszystkiego dobrego dla trenera Roberta i zawodników. Pokażcie, że z ciężarowców można być dumnym, że jesteście wielcy na miarę tradycji! I nie mówmy więcej, że wstajemy z kolan.
Rozmawiał: Marek Kaczmarczyk
Fot. "Przegląd Sportowy"