JEDYNY W TYM ROKU POLSKI CIĘŻAROWIEC Z MEDALEM ME I MŚ - PAWEŁ SZMEJA
Jedyny polski ciężarowiec, który w jednym sezonie został najlepszy w kraju i zdobył medale w mistrzostwach świata i Europy! Trenuje w klubie, w którym myśli się bardziej o przetrwaniu niż o normalnej działalności. Ale może to się zmieni. Rozmawiam z Pawłem Szmeją, brązowym medalistą ME i MŚ U17, zawodnikiem MKS Narwi Pułtusk.
Sukcesy Pawła, to piękne nawiązanie do niegdysiejszych sukcesów pułtuskiej sztangi na krajowych oraz międzynarodowych pomostach takich zawodników jak Andrzej Piotrowski, Bogdan Bielik, Jan Wilczyński, Jacek Spychała, Marek Siedlecki, Jacek Kuźmiński. Tradycje to piękna przeszłość, a walka o przetrwanie – teraźniejszość! A jaka będzie przyszłość? Całe szczęście, że w ciężarowej sekcji bieda raczej wzmacnia ludzi, niż zniechęca. Jest w sekcji taki człowiek jak trener Zdzisław Pieńkos. Sam nie dźwigał wyczynowo, ale kocha fajerki, jak wielki mistrz! Spod jego trenerskiej opieki pojawiają się czasami diamenciki, ostatnim jest siedemnastolatek Paweł Szmeja, pułtuszczanin z urodzenia. Jako jedyny polski ciężarowiec w jednym sezonie został najlepszy w Polsce (wygrana w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży) oraz zdobywał medale mistrzostw Europy U17 (Nowy Tomyśl) i mistrzostw Świata U17 (Penang) w kat. 94 kg.
- No to powiedz Pawle, jak ocenisz swoje dokonania w mijającym sezonie?
- Jedno zdanie wystarczy? Jeśli tak, to powiem, że to najlepszy sezon w mojej karierze!
- Jako jedyny przedstawiciel dyscypliny w danym roku wywalczyłeś medale mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Sztuki tej nie dokonali ani seniorzy, ani juniorzy do lat 20!
- Co mogę powiedzieć! Jestem bardzo dumny z siebie, ale też te sukcesy nie przyszły mi łatwo! Proszę wierzyć, włożyłem w to wiele pracy i wysiłku. Ale nie poszło to na marne.
- Jak trafiłeś do ciężarów ?
- Ten piękny sport pokazał mi mój tata! A pierwszym trenerem był pan Włodek Laskowski, aktualnie szkolę się pod opieką pana trenera Zdzisława Pieńkosa. A dlaczego wybrałem ciężary? Tata wiele razy namawiał mnie do tego sportu, ponieważ w młodości sam trenował ciężary. Pomyślałem - dlaczego nie spróbować, i poszło to dalej…
- Trenujesz w pułtuskiej Narwi, a skąd pochodzisz, gdzie się uczysz?
- Urodziłem się i pochodzę z Pułtuska, a uczę się w miejscowym liceum ogólnokształcącym o profilu Bezpieczeństwo Narodowe!
- Twoje zainteresowania inne niż sport. Są takie?
- Oczywiście, jak każdy młody człowiek, lubię spędzać czas w gronie znajomych, wśród przyjaciół, jestem raczej otwartym człowiekiem, więc to naturalne. W domu relaksują mnie gry na konsoli, lubię historię.
- Który sukces z tego roku cenisz sobie najbardziej?
- Nie ma dwóch zdań – oczywiście ten medal z mistrzostw świata w Malezji!
- Kategoria 94 kg jest dla ciebie, czy też może kiedyś planujesz ją zmienić?
- Uważam, że w przyszłości powinienem startować w wadze 105 kg, bo jest chyba optymalna do mojego wzrostu.
- Twoje mocne strony w dźwiganiu oraz te, gdzie masz jeszcze wiele do poprawienie, gdzie są rezerwy?
- U mnie mocne jest decydowanie rwanie, ale mam przed sobą długą drogę by dojść do perfekcji. Bo tu są owe rezerwy! Sądząc po starcie w mistrzostwach świata w rwaniu, to i w podrzucie mógłbym dołożyć kilka kilogramów!
- Masz wzór ciężarowca, jeśli tak - kto to jest?
- Moim wzorem zawodnika jest Szymon Kołecki.
- Twoje zamierzenia na przyszły sezon?
- Medal na mistrzostwach Polski do lat 20 i reprezentacyjna nominacja na mistrzostwa Europy i świata w tej kategorii wiekowej.
- Na koniec troszkę prywatności – masz rodzeństwo?
- Mam siostrę, która ma osiem lat, jest piękną dziewczynką o blond włosach i niebieskich oczach! Mam mamę, która nigdy nie ogląda moich startów, bo się denerwuje i tatę, o którym wspomniałem wyżej. To on jest na dobre i na złe przy mnie, i zawsze mi kibicuje!
- Wynik na sztandze – plany na kolejny sezon?
- Minimum - wyrywane sto sześćdziesiąt i podrzucane sto osiemdziesiąt kilogramów.
- Powiedz Pawle, miałeś „pietra”, gdy okazało się, że ten twój paszport gdzieś się zapodział?
- No pewnie! Ale dzięki trenerowi Marcinowi Lampe szybko się uspokoiłem, wszystko się dobrze skończyło. W tym miejscu serdecznie dziękuję władzom związku za pomoc, trenerowi Marcinowi za to, że się mną zaopiekował!
- Z trenerem Marcinem mogliście zobaczyć troszkę Singapuru, pospacerować ulicami, po których w tym czasie przecież może chodziła też Agnieszka Radwańska….
- No tak, troszkę zwiedziliśmy z trenerem Marcinem tego Singapuru. Raz jeszcze dzięki dla PZPC za szybką pomoc w tej stresowej sytuacji.
- Twoi najwierniejsi kibice to..
- … rodzina i znajomi…
Rozmawiał: Marek Kaczmarczyk, Rzecznik Prasowy PZPC
Fot. iwf.net