CIĘŻAROWY ŻYWOT MATEUSZA
W zakończonych przed tygodniem mistrzostwach Polski juniorów do lat 20 został najlepszym zawodnikiem w punktacji Sinclaira. Zdobył tytuł mistrza kraju w kategorii 85 kg, a wraz z kolegami i najgroźniejszymi rywalami zarazem – Mateuszem Szatkowskim, Danielem Goliaszem, Kacprem Badziągowskim czy Mateuszem Sową – stworzyli na nidzickim pomoście interesujące widowisko, z wielkimi emocjami podczas walki o medale. Mateusz Skulimowski – bo o nim mowa – należy do najbardziej utalentowanych polskich sztangistów młodego pokolenia.
Droga na seniorskie salony, po medale i rekordy w gronie najstarszych jest jeszcze daleka, ale znając podejście do treningu tego młodego sportowca z Terespola – może okazać się znacznie krótsza niż myślimy. Rozmawiamy z Mateuszem Skulimowskim.
- Chociaż od zakończenia mistrzostw Polski juniorów w Nidzicy minęło kilka dni, to nie wypada rozpocząć tej rozmowy inaczej, jak od złożenia gratulacji. Przyjmij je zatem za świetne dźwiganie i tytuł najlepszego zawodnika w punktacji Sinclaira.
- Dziękuje bardzo. Myślę, że wraz z moimi kolegami z pomostu zrobiliśmy świetną sportową atmosferę i dołożyliśmy starań, by emocje sięgały zenitu. Kibice zebrani na trybunach także mieli swoje powody do satysfakcji.
- Powiedz - spodziewałeś się, że to ty będziesz najlepszy?
- Co do zwycięstwa w kategorii, wiedziałem, że nie będzie lekko i o złoto będę musiał walczyć do ostatniego podejścia, natomiast punktacją Sinclaira nie zawracałem sobie głowy. Byłem wielce zaskoczony, że to ja akurat zgromadziłem najwięcej punktów wśród wszystkich zawodników.
- W Twojej wadze jest teraz kilku bardzo utalentowanych zawodników. Ciężko z nimi walczyć?
- Oczywiście, że jest ciężko. Bo czym byłby sport, gdyby o ten najcenniejszy, złoty medal nie byłoby rywalizacji.
- Czy w przyszłości widzisz siebie w kat. 85 kg?
- W przyszłości widzę siebie na pewno w wyższej kategorii, ponieważ jeszcze się rozwijam i z wiekiem zacznę nabierać masy i nie będę jej hamował.
- Rekordy życiowe Mateusza Skulimowskiego, to….
- Podczas treningu wyrwałem 150 kilogramów i taki sam wynik uzyskałem w mistrzostwach Polski do lat 20 w Nidzicy, natomiast w podrzucie mój rekord z treningu wynosi 180 kilogramów.
- Skąd pochodzisz, i jak trafiłeś do klubu w Terespolu, jak ci się tam trenuje? Trener Marek Zielonka robi z wami fajną, dobrą robotę….
- Zgadza się. Jestem terespolaninem, i w tym mieście trenuję z Markiem Zielonką oraz z moim tatą – Arturem. Bardzo dobrze się dogadujemy i dopóki warunki mi pozwolą, będę szkolił się w tej mojej rodzinnej miejscowości. Dobrze mi w Terespolu.
- A jak trafiłeś do ciężarów, jak to było, ile miałeś lat.. no i dlaczego akurat ta dyscyplina, czy „ciągnęło” cię do czegoś innego…
- W 2006 roku organizowane były w Terespolu mistrzostwa Polski do lat 2, więc wybrałem się z tatą Arturem, który także uprawiał tą dyscyplinę sportową, by zobaczyć jak przebiega rywalizacja. W miejscu zawodów spotkaliśmy nieżyjącego już wspaniałego wychowawcę i trenera Stefana Polaczuka. Tata przedstawił mnie trenerowi, a ten spytał, czy nie mam ochoty zobaczyć jak trenują ciężarowcy. To był początek. No i rozpoczęła się moja kariera w podnoszeniu ciężarów. Wcześniej nie interesowałem się żadnym sportem. Moi rówieśnicy chodzili na zajęcia z piłki nożnej, lecz mnie nigdy nie pociągała futbolówka, a w mojej miejscowości można uprawiać tylko dwie dyscypliny sportowe - podnoszenie ciężarów i piłkę nożną, mnie zafascynowały ciężary.
- Co robisz obok pomostu – szkoła, a może już i praca?
- Oprócz treningów, chodzę do Liceum Ogólnokształcącego w Terespolu. Poza treningami i nauką, mam bardzo mało czasu, więc inne przyjemności w tygodniu odpadają, mogę tylko w weekendy spotkać się z przyjaciółmi. Nie mam konkretnych zainteresowań. Oprócz ciężarów, oczywiście! Jeśli chodzi o sport - obok podnoszenia ciężarów, interesuje się polskimi reprezentacjami z różnych dyscyplin. A obok sportu – w sezonie letnim lubię bardzo łowić ryby, natomiast zimą - fascynują mnie kilkudniowe wyjazdy na narty.
- Jak wygląda twój zwykły dzień w Terespolu….
- Rano idę do szkoły następnie, o godzinie szesnastej rozpoczynam trening. Trwa on około trzech godzin, i tak od poniedziałku do piątku. Po zajęciach w siłowni, nie mam już za wiele czasu na przyjemności , więc zostaje tylko… nauka. Za to w weekendy mam więcej czasu dla siebie…
- Czy masz jakieś wzory wśród ciężarowców - jeśli tak, to kto to jest?
- Czerpię doświadczenie nie tylko z jednego zawodnika, lecz z wielu. Wzorując się na najlepszych na świecie, staram się dostrzegać to, co najważniejsze jest w mojej dyscyplinie i łączyć to w jedną całość. Więc ciężko mi jest powiedzieć, kto jest dla mnie wzorem.
- A jakie są twoje marzenia sportowe na tę nieodległą i odległą przyszłość?
Bardzo chciałbym wystąpić kiedyś w igrzyskach olimpijskich, bo to dla każdego sportowca jest głównym celem. A prywatnie marzę o ukończeniu uczelni wyższej związanej z finansami i pracy w wyuczonym zawodzie.
- Masz rodzeństwo…
- Tak, mam o trzy lata starszą siostrę, która wspiera mnie w tym co robię, podobnie zresztą jak pozostali członkowie rodziny – tata, mama. To moi najwierniejsi kibice.
- Powiedz, po co ci w tak młodym wieku broda? Chowasz się za nią, chcesz coś zademonstrować, pokazać...
- Nic z tych rzeczy, po prostu podoba mi się.
- Jesteś w reprezentacji na tegoroczne mistrzostwa świata juniorów w Tbilisi.
- Bardzo chciałbym poprawić w tych zawodach swoje rekordy życiowe, a jakie miejsce zdobędę - pokaże poziom rywalizacji.
- Czy będziesz oglądał ciężarową rywalizację w Rio? Twoja ocena szans Polaków w igrzyskach?
- Oczywiście, że będę śledził zmagania Polaków podczas Igrzysk w Rio, nie tylko w podnoszeniu ciężarów, ale również w innych dyscyplinach. Patrząc na wysoki poziom w sporcie na świecie, ciężko jest mi określić szanse Polaków, lecz będę im z całego serca kibicował i mam nadzieje że usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego niejednokrotnie.
- Na koniec - twoja życiowa dewiza to...
- … pogodzenie nauki ze sportem, ukończenie dobrej uczelni i osiągnięcie jak najlepszych wyników w sporcie.
Rozmawial Marek Kaczmarczyk