JEDYNA TAKA AGATA NA ŚWIECIE!
We wtorek, 22 września 2015 mamy w dyscyplinie rocznicę ważnego wydarzenia. Równo piętnaście lat temu, podczas igrzysk olimpijskich w Sydney, w debiutujących w olimpijskim programie kobiecych ciężarach, historyczny, pierwszy medal (srebrny) wywalczyła dla Polski 19-letnia dziewczyna z Jeleśni Agata Wróbel.
Na drugim stopniu olimpijskiego podium w Sydney Agata stanęła dokładnie 22 września 2000 roku (kat. + 75 kg), dwa dni później, 24 września, pamiętny bój o złoto w kat. 94 kg stoczył Szymon Kołecki. Podobnie jak w przypadku sztangistki z Jeleśni – aktualny prezes PZPC, także wywalczył srebro. Obydwoje raz jeszcze odbierali laury olimpijskie. W roku 2004 w Atenach Agata Wróbel zdobyła brąz w kat. + 75 kg, cztery lata później – w roku 2008 w Pekinie po raz drugi wicemistrzem olimpijskim (kat. 94 kg) został Szymon Kołecki.
„SZTANGIŚCI JUTRA”
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia byli jeszcze nastolatkami, jak okrzyknięto ich objawieniem światowych ciężarów. Mieli po 16 lat, gdy fachowe pismo Światowej Federacji Podnoszenia Ciężarów „World Weightlifting” nazwało ich „sztangistami jutra”. Wizytówki polskich ciężarów, wybitne postacie polskiego sportu. Medale olimpiad, mistrzostw świata i Europy we wszystkich kategoriach wiekowych, rekordy świata, Starego Kontynentu i Polski, sukcesy podobne, ale jakże inne wejście obydwojga na …. pomost życia. Agata na początku 2011 roku oficjalnie zakończyła przygodę z wyczynowym sportem, Szymon jako zawodnik na dobre rozstał się „fajerami” rok później. Wielkie dźwiganie rozpoczynali prawie w tym samym czasie, niemal tak samo przebiegały ich kariery. Oboje niepokorni, mający własne zdanie, dźwigający z ogromną wolą walki. Z jednej strony Agata, uparta, skryta, małomówna, z trudem znosząca treningową katorgę, myśląca tylko o tym, by każdy ciężar, nawet ten największy, podrzucić od razu, szybko i zdecydowanie. Tak jak podczas mistrzostw Europy w Sofii w olimpijskim roku 2000, gdy spaliła trzy próby w rwaniu, co eliminowało ją w dwubojowej klasyfikacji, a w podrzucie, w fantastycznym stylu, ustanowiła rekord świata, z drugiej strony – Szymon, odważny, bez respektu dla rywali, a gdy dochodziło do decydującej rozgrywki, dźwigający ogromne „fajery”. W tej samej Sofii, podczas tej samej imprezy, poprawiający rekord świata w podrzucie! Jednocześnie z wielkim szacunkiem dla sztangi. Podczas zawodów Kołecki potrafił ją pogłaskać i pocałować w podzięce za współpracę. A podczas igrzysk w Pekinie, wychodząc na pomost z ogoloną głową, przypomniał światu o dramacie Tybetańczyków. Po zakończeniu karier sportowych, oboje stanęli przed bodaj najważniejszym dźwiganiem – na pomoście życia. Mimo podobieństw z lat startów w zawodach wielkich oraz małych, ich walka z życiowymi ciężarami wyglądała i wygląda, zupełnie inaczej…
PODEJŚCIE PIERWSZE
Jest połowa lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia. W polskich ciężarach, wzorem innych państw liczących się w tej dyscyplinie, powstał pomysł na wyczynowe dźwiganie w wykonaniu dziewczyn. Panie miały już wtedy swoje czempionaty Europy i świata, a w 2000 roku na pomoście w Sydney zaplanowano dla płci pięknej olimpijski debiut. W Siedlcach działał już ośrodek sportowy, nastawiony na żeńskie dźwiganie. Opiekunem kadry był tam Ryszard Soćko. Wraz z żoną Danutą szukali dziewcząt po całej Polsce. Udało im się stworzyć grupę, którą z powodzeniem można było pokazać światu. Agata Wróbel w tym gronie należała do najmłodszych. Odkrył ją w Jeleśni, niedaleko Żywca trener Edward Tomaszek. A ówczesny opiekun kadry tak przed laty wspominał pierwsze spotkanie z Agatą: - To była skomplikowana zawodniczka. Pamiętam, że po wstępnych rozmowach szybko wzięła się za solidny trening, wiedziałem, że jest bardzo silna, ale musimy ją nauczyć techniki. Nie przepadała za długim treningiem objętościowym. Wolała od razu podejść do wielkiego ciężaru. Dochodziło więc czasami do spięć, po rozmowach zaczęła rozumieć, że nie da się zrobić od razu wszystkiego.
W olimpijskim debiucie w Sydney, wywalczyła pierwszy dla Polski olimpijski medal w podnoszeniu ciężarów kobiet. Wróbel stała się jedną z największych gwiazd światowej sztangi, a przed kolejnymi igrzyskami w Atenach w 2004 roku przez kilka miesięcy była twarzą sportowej stacji „Eurosport”. Kamera śledziła ją wszędzie – na treningach, w siedleckim ośrodku, w domu, podczas najważniejszych imprez sportowych, w których Agata brała udział. Towarzyszył jej dziennikarz stacji Grzegorz Pajda: - Początkowo ta nasza współpraca szła opornie. Agata ma bardzo trudny charakter, powoli przekonuje się do ludzi, była nieufna, ale jeśli już uznała, że nie jesteś jej wrogiem, że chcesz jej pomóc – wtedy się otwierała. Bardzo lubiła, jak stawało się w jej obronie i uznawało jej rację.
Z igrzysk w Atenach wróciła z brązowym medalem, drugim olimpijskim w karierze, czuła się jednak zmęczona. Zaczęło szwankować zdrowie, przyplątało się wirusowe zapalenie wątroby. Poważną chorobę udało się co prawda stłamsić, jednak Agata była może i ta sama, ale już nie taka sama. Obok spraw związanych z karierą, coraz częściej pojawiały się w jej głowie myśli, co zrobić ze swoim życiem.
PODEJŚCIE DRUGIE
Był rok 2006 i zawodniczka zniknęła, zmieniła numery telefonów, kontakt utrzymywała tylko z rodziną. Góralski twardy charakter ciągnął ją w nieznane dla niej obszary życia. Była jeszcze jej krótka informacja dla mediów, że kończy karierę. Tylko nieliczni wiedzieli wówczas o wyjeździe do Wielkiej Brytanii. Miała tam Agata wreszcie zarabiać na życie. Nie wiadomo, kto jej doradził, co ma w tej Anglii robić, a kto podpowiedział, by startować w marginalnych imprezach dla siłaczy. Jedno i drugie dla Agaty zakończyło się klapą. Na dodatek jeden z tabloidów zrobił jej „niedźwiedzią przysługę”, opisując, jak pracuje w sortowni śmieci. Gdy ta szokująca w swojej materii sprawa wyszła na jaw, a w gazetach ukazały się fotografie Wróblówny, jak grzebie przy odpadach, wywołało to poruszenie, w nie tylko sportowym środowisku. Wówczas zawodniczka chyba jeszcze nie bardzo rozumiała, jak wielką zrobiono jej krzywdę, jak to był nieprzemyślany życiowy ruch z jej strony. Co prawda, mówiła wówczas: - Jestem normalnym człowiekiem i żadna praca nie hańbi. To nieważne, że jestem medalistką olimpijską. Jeżeli inni mogą sortować śmieci, to ja też mogę. Dobra mina do złej gry? Pewnie tak.
Po tym epizodzie zawrzało na internetowych forach. Jeden z byłych sportowców, podpisujący się jako „Ex zawodnik” napisał: - Prawda jest taka, że sport w towarzystwie trenerów i całej świty, doi człowieka ze wszystkiego. Kiedy nie ma już wyników, zawodnik zostaje sam. Nie potrafi robić nic więcej, co czynił do tej pory. Nie potrafi znaleźć się w normalnym życiu bez wytycznych trenera i grafika dnia codziennego. Pojawia się psychiczny dół. Nie każdy to wytrzymuje, nie każdy ma pomoc w kręgach rodzinnych.
PODEJŚCIE TRZECIE
Z Anglii Agata Wróbel przyjechała z bolesnymi doświadczeniami, bez wielkich pieniędzy, ale za to z fajnym mężczyzną. Colin Anderson pochodzi z Dover, też był ciężarowcem, jednak nie tak wybitnym jak Agata. Dzięki trenerowi, razem zamieszkali w ośrodku w Siedlcach. No i powróciła do wyczynowego uprawiania „fajerek”. Mówiła o tym fakcie później: – To był mój błąd, nie należało tego robić. Jedni mają problemy, innych jakoś one omijają. Nie można być cały czas na szczycie. Wyniki okazały się dalekie od światowego poziomu. Na przełomie 2010 i 2011 roku oficjalnie zakończyła karierę sportową, ale siedlecki ośrodek nadal pozostał dla niej otwarty, trener Soćko wraz z żoną Danutą, którzy byli przy niej tyle lat, chcieli jej nadal pomagać. Była perspektywa fajnej pracy. Dla jej partnera także. Jednak w połowie 2011 roku, bez informowania kogokolwiek, oboje wyjechali z Siedlec. Telefony Agaty zamilkły, dzwonić mogli tylko zaufani i najbliżsi. Gdy przed trzema laty skontaktowałem się z nią – mówiła: Nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Jestem teraz prywatną osobą, nie lubię zgiełku. Do Siedlec nie wrócę, bo i po co? Nie przepadam za miastem. A najbardziej lubię swoją Jeleśnię.
Co tak naprawdę aktualnie robi Agata Wróbel – wiedzą tylko wtajemniczeni. Dwukrotna medalistka olimpijska utrzymuje kontakt z najbardziej zaufanymi koleżankami i znajomymi w Polsce. Bywa aktywna na jednym z portali społecznościowych. Przed miesiącem, 28 sierpnia obchodziła 34 urodziny. Na jest profilu możemy odczytać setki wpisów z życzeniami z całego świata! Najwięcej z Polski, od ludzi z podnoszenia ciężarów! – Ona jest bardzo tajemnicza, za bardzo nie chce by zrobiło się o niej głośno, by była wrzawa. Agatka taka już jest – zawsze przed czymś ucieka – powiedziała jedna z jej koleżanek, prosząca o nie podawanie nazwiska.
Chyba na dobre zwiąże się z życiem na Wyspach. Agata była wspaniała na pomoście, należą się jej - jak mało komu - bonusy obok niego! Jest najwybitniejszą sztangistką w historii polskich ciężarów, długo pewnie przyjdzie nam czekać na to, by ponownie reprezentantka Polski – tak jak ona dwukrotnie - stanęła na olimpijskim ciężarowym podium.
Na pomoście sztangista walczy zawsze samotnie, do chwili, gdy w pobliżu jest jeszcze trener, lekarz, koledzy. Ktoś coś krzyknie, podpowie, potem zawodnik pozostaje sam z ciężarem. Reguły w tym sporcie są proste i czytelne, wygrywa ten, kto wyrwie i podrzuci najwięcej.
Agacie Wróbel, wypada życzyć, by dźwiganie problemów życiowych szło jej tak dobrze, jak podnoszenie „fajerek”. Bo w tym góralka z Jeleśni była naprawdę mocna. Agata – samych dobroci na pomoście życia! Powodzenia!
Marek Kaczmarczyk
Fot. onet.eurosport.
AGATA WRÓBEL
Ur. 28 sierpnia 1981 w Żywcu. Srebrna i brązowa medalistka olimpijska: 2000 Sydney: w. +75 kg – 2 m. na 11 start. z wynikiem 295 kg (132,5+162,5), 2004 Ateny: w. +75 kg – 3 m. na 12 start. z wynikiem 290 kg (130+160); 3-krotna medalistka Mistrzostw Świata (w w. +75 kg): złota - 2002 Warszawa – 287,5 kg (125+162,5); srebrna - 1999 Ateny –280 kg (127,5+152,5) i 2001 Antalya – 275 kg (125+150); 5-krotna medalistka Mistrzostw Europy: złota - 1999 La Coruna – 262,5 kg (120+142,5), 2002 Antalya – 282,5 kg (127,5+155), 2004 Kijów – 287,5 kg (130+157,5); srebrna - 2003 Loutraki – 277,5 kg (125+152,5); brązowa - 1998 Riesa – 225 kg (105+120). 3-krotna medalistka Mistrzostwa Świata Juniorów do lat 20: złota - 1999 Savannah – 265 kg (122,5+ 142,5) i 2000 Praga – 290 kg (130+160); srebrna - 1998 Sofia – 225 kg (100+125); 4-krotna złota medalistka Mistrzostw Europy Juniorów do lat 20: 1998 Sofia – 245 kg (112,5+132,5), 1999 Spała – 270 kg (125+145), 2000 Rijeka – 270 kg (120+150), 2001 Kalmar – 250 kg (115+135). Złota medalistka Mistrzostw Europy Juniorów do lat 16: 1997 Tatabanya –182,5 kg (82,5+100). Uczestniczka Mistrzostw Świata: 1997 Chiang Mai – 8 m. (w. +83 kg – 212,5 kg), 1998 Lahti – 4 m. (w. +75 kg – 242,5 kg), 2003 Vancouver – 7 m. (w. +75 kg – 270 kg), 2005 Doha – 5 m. (w. +75 kg – 275 kg), 2006 Santo Domingo – 7 m. (w. +75 kg – 257 kg) i Mistrzostw Europy: 1997 Sewilla – 6 m. (w. +83 kg – 180 kg), 2010 Mińsk – 8 m. (w. +75 kg – 215 kg). 8-krotna złota medalistka Mistrzostw Polski: (w w. +83 kg w 1997 i w w. +75 kg - od 1998) - 1997 (195 kg), 1998 (242,5 kg), 1999 (255 kg), 2000 (270 kg), 2002 (275 kg), 2003 (270 kg), 2005 (250 kg), 2010 (215 kg). 13-krotna rekordzistka świata seniorek (waga +75 kg): rwanie – 120,5 kg (18.04.1999 La Coruna), 121,5 kg (8.08.1999 Savannah), 122,5 kg (8.08.1999 Savannah), 125 kg (26.09.1999 Spała), 127,5 kg (27.11.1999 Ateny), 130 kg (8.08.2000 Praga), 132,5 kg (22.09.2000 Sydney); podrzut – 158 kg (28.04.2000 Sofia), 160 kg (28.04.2000 Sofia), 162,5 kg (22.09.2000 Sydney); dwubój – 280 kg (27.11.2000 Ateny), 290 kg (8.08.2000 Praga), 295 kg (22.09.2000 Sydney). 13 razy poprawiała też rekordy świata juniorek: - 7 w rwaniu, 3 w podrzucie i 3 w dwuboju). Ponad 100 razy poprawiała rekordy Polski seniorek i juniorek. Rekordy życiowe: rwanie – 132,5 kg (22.09.2000 Sydney), podrzut – 163,0 kg (17.07.2004 Kerava), dwubój – 295,0 kg: 132,5+162,5 (22.09.2000 Sydney), które są wciąż aktualnymi rekordami Polski.