Za miesiąc początek mistrzostw Europy seniorów. Marcina Dołęgi droga na pomost ME w Tiranie.
W połowie lutego atleta rodem z Łukowa udzielił wywiadu, w którym bardzo szczerze określił swoje aktualne miejsce w dyscyplinie, opowiedział, co go nadal boli i dręczy oraz nakreślił plany na przyszłość. - Mnie nie interesują wyniki poniżej 400 kg w dwuboju, ja jestem Marcin Dołęga i nie będę rozmieniał kariery na drobne - między innymi tak powiedział we wspomnianym wywiadzie. Przed tygodniem, Marcin startując w turnieju ligi francuskiej, uzyskał w Besanson 405 kg w dwuboju, co było najlepszym rezultatem turnieju. Jak na zawodnika, który nie uczestniczył w pierwszych zgrupowaniach kadry, no i w klubie także nie ćwiczył na pełnych obrotach, taki rezultat należy uznać za bardzo obiecujący. Marcin chce wystąpić w mistrzostwach Europy, które już za miesiąc rozpoczynają się w Tiranie. W stolicy Albanii myśli o medalu. Podium ME da stypendium, stracone po nieudanym występie w igrzyskach w Londynie.
- Najważniejsza informacja dla kibiców, Marcinie - proszę powiedzieć jak zdrowie, co z urazem, czy to jest poważna kontuzja?
- Na szczęście nie, sam się ucieszyłem, gdy się okazało, że uraz nie jest aż tak poważny.
- Co zatem się stało?
- Badanie rezonansem wykazało zmiany przeciążeniowe w przyczepie ścięgna mięśnia prostego uda i przywodziciela, był także wysięk w stawie biodrowym. Na szczęście nie ma żadnego naderwania, co mnie bardzo cieszy, mam zaleconą przerwę w treningach, która potrwa od siedmiu do dziesięciu dni, przechodzę już kurację farmakologiczną i mam zalecone zabiegi fizjoterapeutyczne.
- No to co z mistrzostwami Europy?
- Wiem, że pozostało mało czasu, nie mogę sobie pozwolić na... wypoczynek. Mam nadzieję, że ból jaki jeszcze czuję, szybko przejdzie i wrócę do normalnych treningów. Bo chcę wystąpić w mistrzostwach Europy!
- Niedawno uzyskałeś 405 kilogramów w dwuboju. Jak na pierwszy taki poważny start, to jest przyzwoity rezultat. Wynika, że Dołęga nie... rozmienia się na drobne.
- W rwaniu uzyskałem 185 kilogramów, w podrzucie dość swobodnie zaliczyłem 220. Po starcie w Besanson jestem pewien, że mogę jeszcze coś dorzucić. Zaraz po powrocie z Francji, miałem w planach wyjazd do Zakopanego na zgrupowanie. Jednak uraz i badania zatrzymały mnie w Warszawie.
- Wróćmy do wywiadu sprzed kilku tygodni. Powiedziałeś, że... ciągniesz resztkami sił, że jesteś już mocno zmęczony. Czyli co, Marcin Dołęga daje do zrozumienia, że ma powoli dosyć „fajerek"?
- Nie, to nie tak. Ale powiem bardzo szczerze - te dwadzieścia jeden lat kariery mocno daje się we znaki. Nie mówię jeszcze - koniec, chcę jednak tylko do takiej decyzji przyzwyczaić kibiców. Uważam, że to będzie fair wobec moich fanów.
- Powiedziałeś, że do wyniku z Besanson można jeszcze coś dorzucić. W Tiranie Marcin Dołęga, jeśli pojedzie, powalczy o medal. A medal doda pewności siebie, poprawi po Londynie samopoczucie psychiczne, no i da stypendium.
- Najpierw trzeba ten krążek w dwuboju w Tiranie wywalczyć. Wiem, że w mojej wadze będzie tam mocny jeden Białorusin i jeden Rosjanin. To informacja na dziś, mam jednak przeczucie, iż jeszcze ktoś do mocnych w naszej wadze dołączy. Co do występu na pomoście w Albanii, ostateczna decyzja zapadnie po ogłoszeniu list startowych z prognozą. W Tiranie interesuje mnie tylko podium, Został miesiąc, mam nadzieję, że się uda.
- W tym roku najważniejszą imprezą będą „polskie" mistrzostwa świata.
- No właśnie, jeśli Tirana „ucieknie", pozostanie szykować formę na światowy czempionat. Najważniejsze, by było zdrowie.
Rozmawiał: Marek Kaczmarczyk Rzecznik Prasowy PZPC
Fot. Jan Rozmarynowski