Ciężki poniedziałek (102). Gwatemalczyk Skiba oraz niespokojne „Koko, Euro, spoko”.
Skiba pisze tak: „Oto parę słów na temat naszych mistrzostw zwanych, jak to w krajach Ameryki Łacińskiej - mundialem. Będzie to wielka impreza, bo połączono mistrzostwa świata juniorów z mistrzostwami kontynentu, czyli Panamerican Championships - seniorów, jako ich ostatnia kwalifikacja do Londynu. A więc mamy tu Campeonato Mundial Juvenil 38th Hombres y 18th Mujeres&22th Campeonato Panamericano Mayor - Clasificatorio Olimpico. Prawda, że ładna nazwa? W dobie kryzysu światowego i w roku olimpijskim, aby obciąć koszta i podróże po tym całym wielkim kontynencie tak zdecydowano. Będzie trochę trudno odróżnić juniora od seniora czy juniorkę od seniorki, ale IWF opracowała dobre programy zawodów i od razu widać, kto jest na jakim miejscu. Mamy już około 60 zgłoszonych państw; w tym 20 z obu Ameryk, a przylatują nawet sztangiści z wysp Tonga i Timoru Wschodniego... Liczba zawodników to trochę ponad 500, zaś działaczy - bo będzie przecież kongres IWF prawie 200, a jak dodać wszystkich organizatorów i wolontariuszy, to będzie 1000 osób. Takiej imprezy tej rangi Gwatemala jeszcze nie widziała. To wszystko w miasteczku kolonialnym jak z filmów Sergio Leone, w otoczeniu wulkanów i lasów. Tu wszystkie odległości są , wokół masa turystów - głównie z USA, a pieniądz obiegowy dla nich to dolar. Hotele jak stare rancha, hacjendy, klasztory, ale z basenami i spa. Ale wszystko nowe! Miasteczko Antigua jest bezpieczne w przeciwieństwie do stolicy - Guatemala City, znajduje się na wysokości 1530 metrów nad poziomem morza, nigdy nie jest za gorąco, a w maju padają deszcze. Najważniejsza pamiątka stąd to wyroby z jadeitu i różne kolorowe ciuchy Majów podobne do naszych łowickich... Zawody odbędą się w nowym Domu Kultury, ale zbudowanym w starym stylu. Właśnie, jako competition director, przenoszę się tam na czas trwania mistrzostw. My wystawiamy 24.zawodniczek i zawodników, bo jako panamericanos startujemy tu i tu i mamy jeszcze szanse na kwalifikacje do Londynu 1-2 zawodników i zawodniczki. No i właśnie do portu od atlantyckiej strony dobił statek z 24 tonami sprzętu ELEIKO, jaki użyjemy podczas mistrzostw. A obyczaje miejscowe? Dość ciekawe. Panowie, szczególnie taksówkarze na postojach, nagminnie załatwiają mniejszą potrzebę prosto na ulicę, autobusy są ozdobione wianuszkami pasażerów, a konduktor wisi w przednich drzwiach i zwołuje chętnych do jazdy. Po ulicach chodzą też stada kóz z pastuchami, a ci co jakiś czas je doją i oferują świeże mleko w kubeczkach. Czekam na naszych w Antigua! Andrzej." No i proszę, jak ciekawa zapowiada się impreza.
Teraz o czymś dalekim od sztangi, ale bliskim i Polsce i naszemu sportowi. O wielkiej hucpie, jaką zgotowali nam niektórzy przywódcy Zachodu (tak jak i Polska z państw członkowskich Unii Europejskiej) nawołując, a mając za pretekst uwięzienie (na podstawie sądowego wyroku) byłej premier Julii Tymoszenko, do bojkotu ukraińskiej części futbolowych mistrzostw Europy mających się zacząć już 8 czerwca. Bojkot Ukrainy, a ponoć chodzi głównie o zamknięcie jej drzwi do UE, czy bredzenie o przeniesieniu jej ukraińskiej odsłony do innego kraju lub przełożeniu imprezy o rok, to szczyt politycznego cynizmu, hipokryzji i faryzejstwa. To ewentualna klęska naszych 5 lat przygotowań i klęska dla wizerunku Polski oraz jej pozycji w Unii. A już nawoływanie przez PiS - największą z parlamentarnych partii opozycyjnych do przyłączenia się do bojkotu Ukrainy, to nawet coś więcej niż, jak nazwał to premier Donald Tusk, „gol samobójczy". Tu przypomnę, iż wspólne z Polską Euro 2012, to był pomysł Ukraińców, że gdy ogłaszano w Cardiff decyzję UEFA odnośnie wyboru gospodarza mistrzostw, to u steru rządów stali tam - pani Tymoszenko, a tu - PiS i była wielka wspólna radość. No i dziwne, iż jeszcze niedawno uwięzienie pani Julii nie przeszkadzało niemieckim koncernom z Siemensem na czele w robieniu na Ukrainie wielomilionowych interesów związanych właśnie z inwestycjami na Euro. Sądzę jednak, iż ME się odbędą w terminie, ale skaza na nich już jest i pozostanie...
Z rojeniami o bojkocie splotło się ogłoszenie przez Franciszka Smudę tzw. szerokiego składu na Euro, gdzie (w składzie) aż roi się (w mojej ocenie) od personalnych pomyłek i dowodzi albo braku wyobraźni u trenera, albo jego niefachowości, albo poddaniu się różnym naciskom i uwarunkowaniom. No bo gdzie jest najlepszy piłkarz naszej ekstraklasy - Sebastian Mila z mistrzowskiego Śląska Wrocław, dlaczego w reprezentacji Polski są gracze... nie mówiący po polsku. Więc wcale nie ma „Koko, euro, spoko, piłka leci wysoko", jak śpiewa zespół Jarzębina złożony z gospodyń z pewnej podlubelskiej wsi, co to wygrał konkurs TVP na przebój Euro 2012. Solo powinien w tym ansamblu wykonywać Smuda ubrany na ludowo, jak panie chórzystki. Bo podobny.
Jacek Korczak-Mleczko