Ciężki poniedziałek (99). Po Antalyi 2012: euroradości i przykrości
Rocznica odejścia Waldemara Baszanowskiego, rocznica wielkiej straty dla naszego i nie tylko naszego środowiska sztangi, utrata człowieka o tak wielkim autorytecie siła rzeczy ma też odniesienie do wyborów w EWF, której to federacji Waldemar przez blisko 9 lat przewodził pełniąc funkcje jej prezydenta. Więc przypomnijmy, iż w Antalyi na kolejne 4 lata prezydenturę odnowił Włoch Antonio Urso pokonawszy 26:20 Rumuna Nicu Vlada, a prezes PZPC Zygmunt Wasiela tym razem nie wszedł do władz, co było pokłosiem właśnie takiego podziału ciężarowej Europy, jaki dokonał się przy głosowaniu na szefa federacji... Bo takie są reguły gry wyborczej i takie jest życie, a fakt iż teraz w EWF rządzą kraje drugiej ciężarowej ligi po prostu zaistniał i świat się z tego powodu nie zawali. Oczywiście brak w najwyższych władzach EWF Polaka (na szczęście Bogusław Mokranowski i Marek Krochmalski zostali odpowiednio członkami Komisji Naukowo-Technicznej i Medycznej) czy Rosjanina jest, powiedzmy, niezrozumiały. Ale ze smutkiem konstatuje, iż wyniki głosowań w Antalyi niektórym w naszym kraju sprawiły zadowolenie, a nasza straszliwa Schadefreude ma się nadal dobrze. Dlatego przykrość podwójną sprawiły mi anonimowe „komentarze internautów" zamieszczone przez moderatora pewnego naszego portalu od sztangi; niewybredne „komentarze" obrażające i szefa PZPC i moją osobę przekazującą via Warszawa informacje z kongresu. Jest to zresztą fragment większej całości związanej z dobrodziejstwem wolności słowa i odbiciem tego w Internecie. Niedawno w „Rzeczpospolitej" tak pisał o tym Rafał Ziemkiewicz: „W medialnych połajankach (...) szerzy się jak pożar nowy obyczaj. Oto kiedy publicysta nie jest w stanie ukąsić przeciwnika, nie może podważyć jego argumentacji, ani zdyskredytować osoby, skupiają uwagę na komentarzach umieszczanych pod jego tekstem przez anonimów zwanych internautami (...). Prymitywne i chamskie komentarze w sieci są problemem takim samym, jak pijacy wymiotujący w nocnych autobusach - sprawiają oni kłopot wszystkim (...). Próba robienia z tego amunicji przeciwko (...) przeciwnikowi jest żałosną tandetą". Czy naprawdę całe środowisko polskiej sztangi nie potrafi się z tego oczyścić?
Przykra była też lektura ogólnopolskich, wtorkowych gazet - tych z „day after" po złocie Marzeny Karpińskiej. W „PS" i owszem było co trzeba, choć skryte za piłkarska sieczką. W dwóch tytułach tzw. opiniotwórczych ani słowa, nawet w rubryce na kolumnach sportowych pt. „Krótko o wszystkim", chociaż obok długie artykuły o golfie, czy regatach Oxford - Cambridge i pijackich wyczynach piłkarzyka Peszki, chociaż chyba nie to stanowi o istocie polskiego sportu w przeddzień igrzysk w Londynie. Zatelefonowałem więc do szefa działu jednej z gazet, znanego mi i zdawałoby sie rozsądnego dziennikarza, pytając dlaczego nie ma ani słowa o Karpińskiej. W odpowiedzi usłyszałem, iż „Się zmieniło". Co się zmieniło? Jarmarczna buda ze świata zastąpiła w polskiej gazecie polski sport, a tytuł mistrzyni Europy jest dla niej (tej gazety) wart mniej niż taksometr rozbity przez Peszkę? I czy jej wysłannik do Londynu będzie się łasił przed polską sztangistka, jeśli ta zdobędzie w Londynie olimpijski medal? Na szczęście media elektroniczne dostrzegły sukces Marzenki, a ich liczna obecność podczas środowego, wspaniałego jej powitania na Okęciu przywraca wiarę w sens tego, co robimy..
Sportową, szczegółową analizę wyników z Antalyi, analizę startów poszczególnych zawodniczek i zawodników, ich przygotowania i ocenę pracy trenerów zostawiam osobom kompetentnym z pionu szkolenia PZPC i z MSiT. Oglądałem ME za pośrednictwem bardzo dobrego przekazu w Eurosporcie. Widziałem małą frekwencję na pomoście (połowa najlepszych odpuściła ten start, Polskę - szczególnie wśród panów reprezentowały raczej młode kadry nie na tegoroczny Londyn, ale na Rio de Janeiro 2016...) i jeszcze mniejszą na maleńkiej widowni oraz kaskady sędziowskiej tragifarsy, czyli multum werdyktów 2:1 lub 1:2. Widziałem też piękny sport i piękne wyniki - i to przecież z tych mistrzostw zapamiętam.
Na ME 2012 medale w dwuboju wśród pań i panów zdobyli sportowcy z 17 krajów. 1. Rosja 5 złotych - 2 srebrne - 4 brązowe, 2. Azerbejdżan 3 - 0 - 2, 3. Turcja 2 - 3 - 3, 4. Mołdawia 2 - 1 - 1, 5. Albania 1 - 1 - 0, 6. Gruzja 1 - 0 - 1, 7. POLSKA 1 - 0 - 0. U pań punktowało 26 krajów: 1. Rosja 530 pkt, 2. Turcja 441, 3. POLSKA 417. U panów z punktami 34 nacje: 1. Mołdawia (!) 488 pkt, 2. Rosja 474, 3., Turcja 466, 4. Bułgaria 462, 5. POLSKA 462.
Jacek Korczak-Mleczko